34

24 2 0
                                    


| Nie potrafię tego kontrolować. |


✴️

Kontrola.

Znam to od dziecka
i nigdy jej nie zapomnę.
Jest dla mnie jak guzik,
który zawsze czyha gdzieś z boku
czekając na użycie,
kiedy życie zmienia się w piekło,
a myśli opętują demony.

Kontrola jest czymś,
co potrzebne jest przy załamaniu.
Zaczynasz myśleć,
jednak przestać nie możesz
łamiąc wszelkie mury
i granice.

✴️

Mimo deszczu lecącego prosto w oczy i uderzającego w każde możliwe miejsce z uspokajającym lub denerwującym dźwiękiem, ona wciąż tam leżała. Mimo grzmotów, które roznosiły się dźwiękiem gdzieś w oddali, ona wciąż myślała. Mimo mokrych ubrań, poplątanych włosów i milionów kropelek wody na ciele, wciąż tam leżała. A dlaczego tak robiła?

Bo myślała.

Kiedy opuściła dormitorium z niemałym zdenerwowaniem, przeniosła się tutaj mimo krzyczącego Lupina, który starał się przekonać Brooke, iż to nie jest pogoda na wyjścia na zewnątrz. Dopiero kiedy Syriusz przekonał go do swoich myśli, aby zostać w spokoju czarnowłosą, bo tego potrzebuje, poddał się. Na odchodnym jedynie powiedział w stronę Brooke, aby ta przyszła do niego po eliksiry, kiedy się rozchoruje i nie będzie chciała iść do skrzydła szpitalnego. Na te słowa dziewczyna uśmiechnęła się miło, zapominając chwilowo o tym, dlaczego faktycznie wyszła z zamku.

Błonia stały dla niej otworem. Nie było ani jednej duszy, mimo że wiele pierwszaków chciało wyjść i bawić się w ulewie. Jednak pomimo wszystkiego, wybrała to samo miejsce co zawsze, które było dla niej czymś więcej niż tylko miejscem. Tam było wiele wspomnień ukrytych w głębi wielkiego drzewa, które wciąż tam stało i nie zanosiło się na to, aby nagle miało go zabraknąć. To tam zaczęła walczyć ze swoimi pierwszymi demonami. Tam postanowiła zacząć kontrolować swój umysł i pozwolić sobie na opuszczenie jego kontroli, jednak tylko wtedy, kiedy znajdowała się przy ulubionym drzewie. To tam pierwszy raz spróbowała alkoholu, który stał się w pewnym sensie jej kompanem do rozpaczy. To tam znajdowali ją przyjaciele, gdy była w rozpaczy. Tam spotykała się z pewnym egoistycznym blondynem i zamiast płakać, rozmawiała. Tam wszystko się zaczęło i tam powinno się skończyć, jednak nie skończyło...

Leżała z zamkniętymi oczami, w które uderzały krople ulewnego deszczu, i po prostu myślała. Nie wiedziała co przyczyniło się do jej reakcji na słowa Katie. Wiele razy słyszała jak ktoś próbuje jej wmówić miłość do kogoś albo jak dwie osoby próbowały ugruntować swoją miłość wypowiadając słowa przypisane typowo do uczuć, mimo że tak naprawdę zdradzali się po kątach, jednak nigdy nie reagowała tak przesadnie na czyjeś słowa i to w pewnym sensie przyczyniło się do jej refleksji. Chciała myśleć i chciała zrozumieć, jednak nie potrafiła. Męczyła się tym.

Każdy dzień jaki spędziła z Draco był dniem wręcz wspaniałym. Uwielbiała spędzać czas w jego towarzystwie i rozmawiać tylko z nim. Wielbiła patrzeć w szarawe oczy i oglądać w nich ten typowy dla nich sztorm, który wznosił się lub upadał. Uwielbiała słuchać jak się śmiał czy z ironią w głosie kpił z Angeliny, której tak nie znosił. To wszystko było dla niej przepiękne i nie wyobrażała sobie tego stracić, jednak to nie wszystko co w nim wielbiła, a to było dla niej jak skok w przepaść.

Była codziennie spragniona dotyku tych ust, z których kiedyś wychodziły słowa kpiny w jej stronę, jednak teraz całowały jej usta i całą skórę. Chłód, który był czymś wyjątkowym, przemieniający się w piekielny oddech, był jak drugi świat gdzieś po środku niczego. Dłonie wodzące po ciele, a na nich mroźne sygnety, dotykające każdego zakamarka jej ciała. Ciało, do którego mogła przytulać się każdej nocy lub każdego dnia, kiedy była taka potrzeba albo nawet bez niej. Wszystkie wypowiedziane słowa, które nie wywoływały w niej ani odrobiny obrzydzenia, ponieważ były idealne dobierane do jej gustu. To wszystko było dla niej spełnieniem wszelkich marzeń. To z nim pieprzyła się o wschodzie słońca. To z nim spędzała piękne chwile. To on pomagał jej kiedy zmęczona i ledwo żywa wracała z treningów. To z nim płakała, gdy ból ciała rozdzierał jej wnętrzności do zgubnej nieprzytomności. To on leczył i całował jej rany na ciele, aby nie czuła się źle. Za każdym razem to ON był z nią, kiedy tego potrzebowała i nic więcej do szczęścia nie było jej potrzebne. Wystarczyło, że Draco pojawił się przed jej oczami, a ona już była szczęśliwa i nie mogła na nic narzekać, bo nie chciała.

Upadłe Anioły || Draco Malfoy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz