13

52 3 0
                                    

| Wszystko umiera z wiekiem |


✴️

Empatia umiera wraz z wiekiem...
Niby proste słowa,
jednak bolą.
Każdy człowiek, każde istnienie
zmienia się wraz z ewolucją.
Jesteśmy jak w kręgu,
w którym co krok umieszczona jest
klątwa,
której usunąć się nie da.
W ten sposób uczucia robią się mdłe.
Miłość staje się uczuciem błahym,
a wrogość codziennym...
Dlaczego więc dalej
postępujemy w ten sposób
i nie próbujemy pokonać klątw?

✴️

- Skurwysyn.- powiedziała w czasie, gdy jej ojciec celował w nią zaklęciami bez żadnego zawahania.

Siedziała na ziemi oparta o dużą skałę pośrodku dużego terenu bez jakichkolwiek drzew. Było to miejsce przystosowane specjalnie do treningów między Brooke a jej ojcem, który wyposażył wszystko pod siebie. Po dłuższym czasie czarnowłosa przyzwyczaiła się do każdego elementu w terenie i teraz pamiętała ich ułożenie niczym własny pokój. Jej ojciec zawsze pierwszy był na zewnątrz i oczekiwał przybycia córki, aby z zaskoczenia zaatakować i nauczyć szybkiego reagowania. Za każdym razem znajdował się w innym miejscu co było znacznym utrudnieniem. Dodatkowo brak jakiejkolwiek litości względem pierworodnej córki powodował wiele przykrych scen i niemiłych słów lecących nawzajem w ich stronę. Najpotrzebniejszą z cech w tym momencie był spryt i kreatywność, ponieważ wokół siebie miała wiele przydatnych rzeczy, które mogły ułatwić walkę z mściwym ojcem, oraz znaczną ilość ciekawych zaklęć wykutych na pamięć.

Krótko po spotkaniu, gdy tylko pewna kobieta poparła ją przy nieznośnej rodzinie, wyszła z pomieszczenia do swojego pokoju. Nie chciała przebywać na spotkaniu, na którym i tak miała być nieobecna. Lecz jej odpoczynek i uwolnienie się od setek emocji po wymianie zdań, nie trwało długo. Spotkanie Stowarzyszenia skończyło się kilka minut po odejściu Brooke, prawdopodobnie dlatego, że Tyler był zbyt bardzo upokorzony oraz najzwyczajniej w świecie obrażony. Do jej pokoju zajrzała matka mówiąc, iż to czas na trening, a jej ojciec czeka z niecierpliwością aż zaszyci swoją obecnością na czystym terenie. Przebrała się jak zawsze w czarny strój składający się z czarnej bluzy z kapturem oraz tego samego koloru spodnie z wieloma kieszeniami. W jednej z nich trzymała srebrny sztylet, który sama zakupiła dla własnej ochrony. Narzędzie nie było dużych rozmiarów, a bardziej prezentowało się jako skromny nóż. Jego połyskująca głownia była prosta, zakończona ostrym czubkiem, natomiast jelec zaczynał się od dwóch głów smoków, pomiędzy którymi znajdował się zielony kryształ, oraz idealnego rozmiaru dalszej części gardy, która miała na sobie delikatny wzór. Ostrze znajdowało się w czarnym pokrowcu, który umieszczony był w kieszeni spodni. Starała się nie używać narzędzia, a bardziej skupić na zaklęciach, jednak czasami była potrzeba skorzystania z zakupionej rzeczy.

Ojciec wciąż celował w nią różnymi zaklęciami, które obijały się o skałę, jednak gdy poczuła brak schronienia za plecami, zerwała się i ruszyła biegiem w kierunku innego elementu obronnego. Skała wylądowała hukiem kilkanaście metrów dalej, a mężczyzna jak gdyby nigdy nic szedł w stronę Brooke, która układała w myślach listę zaklęć.

- Nie tchórz!- krzyknął powodując echo rozchodzące się daleko w przestrzeń. Brooke wzięła głębszy wdech i uspokoiła organizm do granic możliwości, ignorując ból kolana, na które upadła, gdy jej ojciec wysadził drewnianą skrzynię za nią. Biorąc ostatni oddech, powodujący ból gardła, które przeszkadzało, a jednocześnie informowało o zbliżającym się przeziębieniu, wstała z chłodnej ziemi i ruszyła biegiem w kierunku wielkiej skrzyni.

- Bombarda Maxima!- krzyknęła celując na sporą skałę znajdującą się obok jej ojca. Kamień rozprysł się na wiele kawałków mniejszych i większych, uderzając nawet w nią. Mężczyzna zdezorientowany, nie wiedział co się dzieje, jednak szybko oprzytomniał.- Everte Statum!- ponownie wydała z siebie krzyk, powodując odrzucenie ojca kilka metrów dalej. Ruszyła w jego stronę, jednak nim zdążyła wypowiedzieć jakiekolwiek zaklęcie, została rozbrojona przez matkę, która stała niedaleko wielkiego wzgórza. Ucieczka bez różdżki była jak najbardziej lekkomyślna, przez co ruszyła w jej stronę, lecz jej życiowy pech powrócił w postaci odrzucenia jej ciała daleko w przestrzeń. Widziała chęć zemsty w oczach swojego ojca, a to nie oznaczało nic dobrego. Bez różdżki i elementu, za którym mogłaby się schować, widziała w lustrze swoje na nowo poobijane ciało i świeże rany. Chciała jakkolwiek się obronić, lecz samym sztyletem nie mogła zbyt wiele zrobić.

Upadłe Anioły || Draco Malfoy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz