37

23 1 0
                                    

| Wolę cię w bluzach. |

✴️

Jedno twoje zdanie,
a ja znów się śmieje,
bo twoje słowa tak bardzo
Uspokajają me wnętrze.

Już wiem co ci powiem,
Kiedy będę na skraju
Chodź pewnie nie wypowiem
Nawet zdania składnego,
Lecz dalej patrzę na ciebie
I myślę,
Bo zbyt bardzo podoba mi się obraz
Uśmiechniętego ciebie.

✴️

Szykowanie wielkiej uroczystości było gorsze niż zorganizowanie imprezy do samego rana, gdzie trzeba wszystko uzupełnić co do punktu. Każde najmniejsze potknięcie było rygorystycznie kontrolowane przez panią tego domu, która nie przejmowała się teraz czymś takim jak kultura czy godność. Biegała od pomieszczenia do pomieszczenia dopinając ostatnie guziki do idealnego stanu. Nie mogła sobie pozwolić na potknięcie, bo byłaby to klęska dla niej i dla całego rodu. Musiała zrobić to tak, aby każdy wyszedł z tej rezydencji z zazdrością i niezapomnianym zachwytem, gdyż wszystko to robiła tylko po to, aby wszyscy pamiętali kto urządził tak piękny i elegancki bal. I byłaby w stanie zabić kogokolwiek, kto odważył by się zrobić coś przeciwko niej i całej harmonii, która tu powstała.

Biel domu była teraz bardziej plusem niżeli minusem. Cała rezydencja mieniła się w śnieżnej bieli zmieszanej z czerwienią oraz srebrnymi dodatkami. Ozdoby opierały się głównie na elegancji połączonej w chaotyczny sposób ze skromnością, co było rzadko widywane, lecz z godnością i ciekawością oglądane. To był interesujący przejaw pewnego rodzaju artystycznego położenia, które rzadko się zdarzało. Stoły ułożone pod ścianą mieniły się w białych obrusach, na których stanęły czysto białe porcelanowe talerze, kryształowe szklanki i szklane lampki do wina oraz cała plejada podstawowych sztućców. Na jego środku stanęły również dania, które pod zaklęciem ochronnym wciąż trwały gorące. Gustowne krzesła z czarnego drewna obite były krwistoczerwonym materiałem z lekka przesunięte w stronę stołu. Po drugiej stronie stołów stanął odrębny stół, na którym prócz tac z lampkami z najdroższym szampanem, ułożona była piramida z tych samych szampanów, jednak te stały tam tylko dla ozdoby. Na środku salonu panowała duża przestrzeń, która początkowo miała być tylko do miejsca na wspólne rozmowy, jednak później do kulturalnego tańczenia w parach. Niedaleko mniejszego stołu z trunkami znajdowało się podwyższenie, które miało robić za miejsce grania przyjemnej muzyki przez najlepszą orkiestrę. Oczywiście prócz rzeczy podstawowych, znajdowały się również dodatki, które dopełniały wcześniej wspomnianą chaotyczną skromność. Podstawowym dodatkiem, które musiało być obowiązkową rzeczą w rezydencji Roses, były czerwone róże będące wręcz znakiem rozpoznawczym tego rodu. Spoczywały one na stole głównym, przy samym wejściu oraz w pojedynczych miejscach, w których akurat pasowały. Prócz nich miejsca zajęły białe jak kreda rzeźby, które swoją elegancją i oryginalnością były wręcz zachwytem w oczach.

Niecałą godzinę przed balem wszystko było jak malowane z obrazka, a sama pani domu jak cała reszta rodziny, szykowała się we własnych pokojach. Znaczy się... Prawie wszyscy. Kiedy Brooke wzięła prysznic, jednak nie zdecydowała się ubierać w suknię, a jedynie w bluzę i spodenki, usłyszała zrezygnowany głos matki. Brooke zaciekawiona wyszła na korytarz zauważając uszykowaną matkę, która zniecierpliwiona kręciła się pod drzwiami. Na dole pojawiały się pierwsze osoby, które wchodziły z zachwytem przez czerwony dywan, który stał się pierwszym elementem pochwały.

- Co się stało? I co ty tu robisz?- zapytała się matki, która nagle z pośpiechem podeszła do Brooke łapiąc ją za ramiona. Ta spojrzała na nią zdziwiona, jednak nie odezwała się więcej. Usłyszała jedynie jak na dole robi się coraz tłoczniej, a sama kobieta w czerwieni przed nią była całkowicie zagubiona. Czerwona suknia opinała się na szczupłym ciele kobiety w średnim wieku do samych kostek, natomiast za nimi dwadzieścia centymetrów materiału było rozkloszowane zakrywając czerwone szpilki. Na szyi zawisł kryształowy naszyjnik, wraz z kompletem kolczyków oraz bransolet. Usta umalowane tą samą czerwienią co suknia, a włosy upięte w zakryty kok. Na barkach zawisło białe futro, które idealnie komponowało się z suknią. Wyglądała pięknie, ale charakter miała paskudny.

Upadłe Anioły || Draco Malfoy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz