22

41 1 0
                                    


| Zostawiłaś nas. |

✴️

Moja kamienna twarz
pękła niczym porcelana,
bo nie mam siły dalej dusić się słowami,
ciężkimi zdaniami.
Przebaczyłam ci
i mam nadzieję,
że tego nie zniszczymy,
bo kolejnego razu nie będzie,
gdyż sama z siebie polecę,
gdy zielona smuga trafi we mnie
sunąć szybko w przestrzeń.

✴️

- Brooke, do cholery! Ocknij się!- usłyszała krzyk, jednak to nie był ten ze wspomnień. Poczuła się dziwnie, jakby nagle ktoś odebrał jej sen z powiek i kazał natychmiast wstać. Spojrzała na postać przed sobą widząc te piękne oczy, których tak bardzo jej brakowało. Znowu widziała te brązowe oczy, które jeszcze niedawno patrzyły na nią z nienawiścią.

Angelina Johnson klęczała przed nią zapłakana i rozmazana od tuszu do rzęs. Wyglądała okropnie, jednak nikt nie mógł się temu dziwić. Przez ostatni czas zachowywała się jak nie ona i podzieliła grupę przyjaciół na pół, bo nie mogła się pogodzić z tym, że jej przyjaciółka zadaje się z ślizgonami. Nienawidziła ich całym sercem i wcale tego nie ukrywała, bo każdy dobrze wiedział, iż oni oraz grupa ślizgonów, nałogowo wymieniali się złośliwymi słówkami lub kłótniami, niczym Severus Snape i Syriusz Black, kiedy nie było przy nich Dumbledora. Ten jeden argument wystarczał, aby przekazać innym, że ona im nie ufa. Nie ufa żadnemu ślizgonowi, nawet temu najmilszemu, bo wiedziała, że w jego głębi czai się bestia. Takie właśnie odczucia wywołały u niej brak sympatii w stronę zielonych. Jednak kiedy wszystko zaczęło się komplikować, a Harry chciał wywinąć się od kary i tym samym wtrącić niewinnych w problemy, obudziła się. Wtedy poczuła, że robi źle. Zorientowała się, że zdradziła część swoich przyjaciół tylko dlatego, że nie tolerowała ich nowych znajomych. Zaczęła czuć się z tym okropnie i chciała jak najszybciej wyjaśnić całą sprawę i błagać o wybaczenie, nawet jeżeli miałaby to robić na kolanach.

- Brooke, słyszysz mnie?- zapytała Angelina widząc, że dziewczyna w końcu reaguje na jakiekolwiek bodźce i wpatruje się w nią. Na twarzy czarnowłosej wciąż trwało wiele łez, jej nos i policzki były zaróżowione od płaczu, a twarz nieznośnie blada. Białka oczu przez swoje przekrwawienie, uwydatniały teraz jaskrawe tęczówki.

- Po co tu przyszłaś?- zapytała prawie bezgłośnie Brooke, przez brak swojego własnego głosu. Przez długie milczenie jej struny głosowe odmówiły posłuszeństwa i nie chciały współpracować. Brooke nie mogła powiedzieć, że nie była zaskoczona, bo zdziwił ją widok brunetki, klęczącej przed nią, jednak cieszyła się z tego widoku.

- Brooke, ja... ja wiem, że zrobiłam źle i zdaje sobie sprawę, iż spieprzyłam, ale ja chcę żebyś mi wybaczyła. Nie dam rady tak dłuższej funkcjonować. To wszystko było okropną pomyłką i... i ja wiem, że cię zawiodłam i całą resztę, ale musicie mi wybaczyć. Tak bardzo za wami tęsknię i wiem, że mi nigdy nie wybaczycie do końca, ale potrzebuje was. Tak bardzo was potrzebuje.- powiedziała ze łzami w oczach, spoglądając na własne dłonie, które teraz stały się nadzwyczaj ciekawe. Czuła się źle z tym, że zdradziła przyjaciół z tak głupiego powodu, jednak wiedziała, że nie może za dużo zrobić. Chciała cofnąć czas i wszystko naprawić, jednak chciała czuć swoją porażkę i ponieść konsekwencje, bo zbyt bardzo uwielbiała swoich przyjaciół. Pomagali i wspierali ją, a ona ot tak się ich wyparła, nie czując początkowo żadnego smutku czy przykrości. Była zła na siebie za to, że tak po prostu ich zostawiła bez żadnego zastanowienia.

- Zostawiłaś nas... Nie wiem co się działo, kiedy leżałam nieprzytomna u Dracona, ale to wtedy oprzytomniałaś i zmieniłaś się. Lecz przed tym zdarzeniem byłaś cholernie zimna dla nas wszystkich. Co zrobiliśmy nie tak? Co ja zrobiłam nie tak, że mnie ciągle w ten sposób traktujesz?- zapytała Brooke drżącym głosem. Chłód towarzyszył jej, przeszywając każdy możliwy cal ciała, powodując lekkie, nieprzyjemne dreszcze, które krążyły po jej karku, kręgosłupie, ramionach i udach. Cały czas czuła pojedyncze powiewy wiatru na swojej przenikniętej skórze, na której ociążale leżały mokre ubrania.

- To nie tak, że... że... Ja po prostu... Po prostu byłam i jestem zazdrosna, okej?! Nagle zaczęłaś się zadawać z ślizgonami i nikt nie wiedział dlaczego! Nie dziw się, że byłam zła, bo to ja jestem twoją przyjaciółką, a ty cały czas byłaś gdzieś obok nich. Traciłam powoli przyjaciółkę... A później jeszcze ten... wypadek. Chciałam ci pomóc, ale to Ślizgoni znowu zaczęli tobie pomagać, a powinnam być to ja! Zaczęli mi ciebie powoli zabierać, więc byłam zła i nadzwyczajnie zazdrosna.- powiedziała marszcząc brwi. W oczach widać było przykrość, jednak jej twarz wyrażała złość. Była zła o to, że zaczęła tracić przyjaciół, a to największa zmora tej osoby, która chce być najlepsza. Nie mogła pozwolić na to, aby jej przyjaciele po prostu ją zostawili tylko dlatego, że pojawił się ktoś innych.

- Zaczęli mnie zabierać?! O czym ty mówisz, Angelina?! Oni mi pomagali, kiedy ty i cała zgraja patrzyliście na swój własny czubek nosa. Kiedy ja cierpiałam, oni wyciągnęli w moją stronę pomocną dłoń. Nie wiem czy się do tego zmuszali czy nie, ale mimo wszystko pomogli mi, gdy wy byliście zajęci Ginny i jej super umysłem.- prychnęła pod nosem, czując się urażona.- Myślisz, że z chęcią porzuciłam swoich przyjaciół i poszłam sobie do kogoś innego? Zostałam przez was brutalnie oskarżona i oszukana, a ty będziesz mi mówić, że odeszłam sobie do kogoś innego? Jak takie słowa śmią przejść przez twoje usta?- zapytała patrząc na Angelinę zdziwionym wzrokiem. Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć, co przyczyniło się do otwierania i zamykania ust. Jej wyraz twarzy stał się pusty i chłodny, gdyż nie miała pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Przecież ta rozmowa miała przebiec inaczej... Brooke miała jej wybaczyć, a wszystko co miało dotychczas miejsce, minąć jak deszczowe chmury, pod którymi czyhało słońce.

- Wiem, że zrobiłam źle, okej? Wiem, że nie powinnam cię opuszczać w chwili, gdy potrzebowałaś wsparcia. Zdaje sobie sprawę z każdego błędu jaki zrobiłam. Ale boli mnie fakt, że przy Parkinson twój uśmiech jest bardziej szeroki niż przy mnie... Śmiejesz się głośniej z żartów Zabiniego niż z moich własnych... Czy patrzysz z błyszczącymi promieniami w oczach, kiedy widzisz na Malfoy'a. Chce żebyś była szczęśliwa, ale chcę cieszyć się twoim szczęściem nie tylko, kiedy jesteś przy nich, ale wtedy gdy jesteś też przy mnie. Przy całym naszym gronie. Chce żebyś szeroko uśmiechała się do Lersey, śmiała się z żartów George'a i patrzyła światełkami w oczach na mnie czy Katie. Po prostu chce mieć swoją przyjaciółkę przy sobie, bo za nią tęsknię... Proszę, wybacz mi.- powiedziała wypuszczając spod powieki pojedynczą łzę, która sunęła wzdłuż policzka. Nie potrafiła patrzeć jej w oczy, bo wiedziała, że Brooke czuję ten sam strach co ona. Nie wiedziała co zrobi jej przyjaciółka, jednak liczyła na pozytywny werdykt.
Czarnowłosa nie była pewna tego, co się stało. Dobrze pamiętała słowa ojca, które wiecznie jej wpajał do głowy, manipulując jeszcze niedorosłym umysłem, iż ma nie ufać innym. Nie chciała zaufać nikomu, a nowe zaufanie było cztery razy cięższe niż przyzwyczajenie się z czyjąś stratą. Walczyła z własnym umysłem, w którym działo się czyste piekło. Kłębiło się tam wiele wspomnień i słów, które nie łatwo zapomnieć, a tym bardziej przebaczyć. Była to dla niej trudna decyzja, bo wszystko to miało wielkie znaczenie, a nie wiedziała co czeka ją w przyszłości. Musiała zdecydować czego chciała, jednak w ten sposób, aby później nie cierpieć.

- Nie wiem czy będę żałować tego co zrobiłam. Nie mam bladego pojęcia, co czeka mnie w dalekiej czy bliskiej przyszłości. Ale wiem, że muszę mieć kogoś, kto będzie przy mnie. Nie umiem powiedzieć czy akurat będziesz to ty czy ktoś inny, jednak... na ten czas zrobię coś bardzo ryzykownego i przebacze ci.- Angelina uniosła wzrok patrząc na nadal poważną twarz Brooke, która nie ukazywała żadnego uczucia czy emocji.- Mam nadzieję, że nie pożałuje tego, co powiedziałam, bo nie chce żałować.- dodała. Angelina spoglądała na nią jak gdyby była kamienną rzeźbą, jedynie wypuszczając z oka samotną łzę. Na jej sztywną twarz zaczął powoli wstępować uśmiech, a jej ciało pochyliło się do przodu.

- Dziękuję.- powiedziała przez łzy i wręcz rzuciła się w stronę przyjaciółki, która szczelnie objęła jej ramiona własnymi. Cieszyła się, że w końcu coś zaczynało mieć ręce i nogi, i choć nie wiedziała na jak długo, cieszyła się tym co miała. Bo choć czasami wszystko się wali, są małe rzeczy, które uszczęśliwiają nawet na parę sekund, jednak unoszą wskaźnik naszej nadziei, u którego nigdy nic nie wiadomo.

🥀🥀🥀

Baaardzo krótki rozdział, ale w
następnym rozdziale zrozumiecie
Dlaczego.

Upadłe Anioły || Draco Malfoy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz