Księga Świata Przodków

523 33 20
                                    

Od odzyskania magicznego kwiatu serca, który uratował Wakandę przed katastroficznym wyniszczeniem, minęły trzy dni. Zatruta rzeka samoistnie się oczyściła, na wyschniętej ziemi ponownie zaczęły wzrastać plony, a mieszkańcy królestwa wyzdrowieli. Uroczyście pogrzebano zmarłych i rozpoczęto naprawę zniszczeń, które powstały podczas czwartej plagi.

W południe na wielkim placu przed pałacem zebrała się wakandyjska ludność, aby wysłuchać królewskiego przemówienia. Wzrok zgromadzony był skierowany na taras, na którym stali Dora Milaje, wodzowie plemion, Okoye, Nakia, Ramonda oraz Shuri. T'Challa odziany w białe szaty podszedł do marmurowej balustrady. Poddani na jego widok skrzyżowali ręce przed klatką piersiową i oddali mu hołd. Kiedy mężczyzna uniósł otwarte dłonie do góry, tłum momentalnie ucichł.

- Moi bracia i moje siostry! - Zaczął mówić donośnym głosem. - Przez ostatni miesiąc nasze królestwo wycierpiało więcej niż przez ostatnie lata. Organizacja, która zwie siebie Szakalami, wkroczyła na nasze ziemie, zrywając tym pakt podpisany przed laty z moim ojcem. Plemię strażnicze dopuściło się zdrady wobec ojczyzny oraz naszemu prawu, przez co większość rodzin została zmuszona opuścić swój dom i zamieszkać w nieznanym im kraju. Zmarły książę N'Jadaka zniszczył święte plony Heart-Shaped Herb, nie wiedząc jakie nieszczęście zsyła na Wakandę. Przez prorocze plagi większość z nas straciła ukochanych, znajomych oraz przyjaciół. Tę tragedię już na zawsze będziemy nosić w naszych sercach. Jednakże nie byłoby nas tutaj, gdyby nie odwaga osób, które wyruszyły wraz ze mną na misję, aby odnaleźć Kwiat Serca. - Spojrzał na Nakię oraz Generał Dory. - Ale dzisiejszy dzień zawdzięczamy w głównej mierze jednej osobie. - Ponownie zwrócił się do swoich poddanych. - Nie tylko przypisane przez Bast przeznaczenie spowodowało, że uratowała nasz dom, ale też niezwykła odwaga, determinacja, siła, potężna moc oraz miłość do swojego kraju. Nadszedł czas, abyśmy przestali widzieć w niej zagrożenie. Jest naszą wybawicielką! Wybranką bogini! Oddajmy jej zasłużony hołd oraz podziękujmy. - T'Challa odwrócił się w stronę wejścia na taras. - Azurukukhanya! Nasza Biała Pantera!

Lud zaczął wiwatować, z niecierpliwością oczekując, aż ich oczom ukaże się dziewczyna. Król długo wyglądał za Hybrydą, żeby wyszła z budynku i stanęła obok niego.

- Gdzie ona jest? - Skierował pytanie do Okoye, a ta tylko wzruszyła nerwowo ramionami. Ponownie spojrzał na zgromadzonych, którzy pragnęli zobaczyć ich zbawczyni. - Wybaczcie, niestety Azura przez swoje obowiązki, nie zdołała przybyć. Zapewne sprawdza teraz, czy naszemu królestwu nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo.

- Czy to nie dziwne, że wraz z Azurą nie ma także Buck'a? - Zaśmiała się Nakia.

- Nie podnoś już mi i tak wysokiego ciśnienia - Warknęła Okoye, patrząc z mordem w oczach na kobietę.

Po chwili podszedł do nich T'Challa zażenowany zaistniałą sytuacją.

- Wybacz mi Panie - Generał spuściła głowę. - Rano kilkukrotnie powtórzyłam Azurze i Barnes'owi, że mają zjawić się w pałacu.

- Mam nadzieję, że faktycznie posiadają dobry powód swojej nieobecności. - Burknął mężczyzna.

- Na pewno mają szczytowy powód braciszku - Skomentowała rozbawiona księżniczka, przez co spotkała się z krytycznym wzorkiem Króla i pozostałych.

~*~

Członkowie plemienia strażników - w sumie Ci, co jeszcze zamieszkiwali to terytorium - udali się do stolicy, więc wioska niemalże całkowicie opustoszała. Wszyscy byli obecni na przemówieniu swojego Władcy. Wszyscy oprócz pary kochanków, która została w domu, aby oddać się od dawna upragnionej rozkoszy.

Odpoczywali po kolejnym rozkosznym spełnieniu, wsłuchując się w swój wzajemny oddech. Spocone ciało dziewczyny leżało wygodnie na nagiej klatce piersiowej bruneta. Czuła jak się podnosi oraz opada z każdym jego zaczerpnięciem powietrza i wypuszczaniem go. Bucky beztrosko przyglądał się czarnowłosej, jednocześnie bawiąc się jej kręconymi kosmykami. Nie widział dokładnie twarzy ukochanej, ale był pewny, że panuje na niej uroczy uśmiech. Wspominał ostatnie dni, które spędzili głównie w tym pokoju. Nie mieli siebie dość. Odczuwali ciągłe pożądanie i za każdym razem je zaspokajali.

Zimowy Żołnierz - Biały Wilk (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz