Plagi

878 42 23
                                    

— No Proszę! Kto do nas wrócił? — Powiedziała z rozbawieniem Shuri, wstając od swojego stanowiska.

Do labolatorium pierwsza weszła Okoye, a tuż za nią podążał Barnes obok Hybrydy, która szeroko uśmiechnęła się na widok księżniczki i T'Challi.
Król podszedł do dziewczyny.

— Miło Cię widzieć Azura — Na krótko skrzyżował ręce nad klatką piersiową i ścisnął pięści. Był to ich przyjazny  powitalny gest.

— Wzajemnie — Odparła, również wykonując to samo powitanie.

— Dobrze, że jesteś. — Stanęła obok nich siostra króla. — Czas chyba sprostać przeznaczeniu.

— Na to wychodzi — Westchnęła. 

Dziewczyna zaczęła błądzić wzrokiem po swoich przyjaciołach. Nie miała siły ponownie tłumaczyć gdzie była i co robiła. Ale na jej szczęście żadno z nich nie chciało o to spytać, chociaż byli bardzo tego ciekawi.

— Pamiętaj, że masz wsparcie — Bucky mówiąc to, położył dłoń na jej plecach, a ta tylko lekko się uśmiechnęła.

— Okoye wspomniała, że jest coraz gorzej. — Splotła ręce na klatce piersiowej. — Co tym razem się dzieję?

— Rolnicy w całym kraju skarżą się, że ich plony usychają i wspominają o szarańczy. — Oświadczył nerwowo król. — To wszystko zaczęło się w jednym dniu i w bardzo szybkim tempie. Nawet jutro może grozić nam brak zbiorów i tym samym głód.

— To kolejna plaga z przepowiedni. — Wtrąciła się księżniczka. Nawet ona już uwierzyła, że słowa proroctwa o zagładzie Wakandy zaczynają się wypełniać.

— Jakie są kolejne? — Hybryda czuła jak jej serce przyśpiesza na wieść, że to nie koniec problemów w kraju.

T'Challa wziął z biurka skórzaną księgę, w której od pokoleń zostały ilustrowane prorocze sny władców. Otworzył ją na stronie gdzie widniała tajemnicza postać z rozlożonymi rękoma i lewitująca w powietrzu nad klęczącym ludem. Podał księgę dziewczynie, aby ta mogła dokładnie przyjrzeć się ilustracji. Jakoś ciężko było jej uwierzyć, że tą osobą, — której wakandyczjcy oddają hołd — może być ona. Nie rozmyślając nad tym dłużej, przewróciła kartkę. Tam widniał kolejny obraz. Melunek przedstawiał krajobraz polan, a na głównym planie znajdowała się rzeka. Nie miała ona jednak naturalnych barw. Była czarna i zasyfiona nieznaną substancją. Najgorszy jednak był widok martwych ciał nad brzegiem. Setki trupów. Ta wizja się sprawdziła.
Azura na chwilę wstrzymała oddech, bojąc się zajrzeć na kolejną stronę. Pomimo trwogi, zrobiła to. Kolejna plaga — Suche pola, bez ani jednej rośliny, a wokół wychudzone postacie. To proroctwo zaczynało się spełniać. Głód.
Na trzeciej kartce figurowała postać. Nie wyglądała ona jednak jak normalny człowiek. Zaczerwieniona skóra była pokryta pęcherzami, zadrapaniami oraz strupami. Miała suche wargi, jakby nie piła od kilku dni. Przez ciało przebijały się kości przez brak jedzenia przez co przypominała kościotrupa ze skórą. A wokół niej leżały martwe zwierzęta.
Tylko na tej stronie było zapisane jedno słowo — ISIBETHO. Co oznaczało zarazę.
Następna strona obrazowała niszczące wszystko na swojej drodze tornado. Gdzieniegdzie widniały zniszczone chaty miszkanców.
Destrukcja.

— Jest pięć plag — Przerwała ciszę Okoye, spotykając się z zdenerwowanym wzrokiem dziewczyny. — Ostatnia jest najbardziej niepokojąca.

Azurze na te słowa zadrżała ręka. Widziała, że i tak przyjdzie jej się z tym zmierzyć, prędzej czy później. Wzięła głęboki wdech, przywracając stronę.
Był to obraz miasta. Wysokie budynki stały w płomieniach. Gęsty dym unosił się nad stolicą. Niebo przybrało krwistoczerwony odcień, a słońce zakrywał jakiś dziwny cieniem. Wszystko było w ruinie. To oznaczało apokalipsę Wakandy. Królestwo miało przestać istnieć. Hybrydzie na ten widok zacisnął żołądek. Nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa.

Zimowy Żołnierz - Biały Wilk (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz