Zaczął się transport broni dla psów wojny działających w innych częściach świata. Gdy jeden z quinjetów uniósł się w przestworza, został zaatakowany i runął na ziemię.
Killmonger, wojownicy oraz strażniczki Dory pobiegli na skraj lądowiska, aby zrozumieć, co się stało.
Z płomieni ognia — niczym bóstwo — wyłonił się T'Challa odziany w zbroję Czarnej Pantery.— Jednak żyje — Okoye wypowiedziała te słowa z ulgą.
T'Challa z pewnością ruszył w ich kierunku.
— N'Jadaka!
— No co tam? — spytał lekceważąco.
— Jeszcze nie wygrałeś! — rozchylił ramiona, aby pokazać swój zdrowy stan fizyczny. — Ja ciągle żyje i nie podałem się!
— Tylko nikogo to już nie obchodzi. — ze zniewagą pomachał obiema dłońmi.— Króla masz tutaj! Niech samoloty startują, wykonać misję! Jazda!
Piloci, słysząc rozkaz, od razu ruszyli w stronę transportowców i wznieśli się w przestrzeń.
— W'Kabi! Weź, rozwal tego frajera!
Mężczyzna spojrzał z zawahaniem się na swojego sojusznika.
— Nie waż się! — wtrąciła się generał Dory. — Muszą sami rozstrzygnąć tę walkę.
— Co rozkażesz Wodzu? — spytał jeden z jego ludzi.
— Wojownicy! — zacisnął palce na rękojeści broni, następnie unosząc ją nad sobą. — Wambini! (Atak!)
Mężczyźni biegiem ruszyli w stronę Czarnej Pantery, wyciągając gotową broń do walki. Bez żadnych skrupułów napadli swojego byłego króla, zadając mu bezlitosne ciosy.
— Ty! — Okoye zwróciła ostrze dzidy w kierunku twarzy Killmongera. — W twoim sercu nie ma nic prócz nienawiści. Taki król to hańba dla Wakandy! Do króla! — zwróciła się do części swego oddziału. Kobiety od razu pobiegły, aby pomóc T'Challi. — Wambini!
Toczyła się zawzięta walka. Wakandyjczyk przeciw wakandyjczykowi. Do bitwy po pewnym czasie dołączyła księżniczka Shuri oraz Nakia.
T'Challa chciał dać szansę W'Kabiemu, aby powstrzymał swoich wojowników od dalszego rozlewu krwi, lecz Wodza doszczętnie pochłonęła żądza władzy oraz błędne przekonanie, że ratuje swoje dziecko. Na odsiecz w pojedynku przybył Wódz M'Baku wraz ze swoimi wojownikami Jabari~*~
— Co się do cholery dzieje tam na górze?! —Campell spytała głośno, po raz kolejny zbierając ważne notatki, które upadły na podłogę przez trzęsienie ziemi.
Każdy naukowiec spojrzał na kobietę, nie znając odpowiedzi. Nawet głośne wybuchy nie powstrzymywały ich od dalszych działań przy kapsule.
Do środka wszedł jeden z członków Szakali w masce.— Mów! — rozkazała, podchodząc zła do mężczyzny.
— T'Challa żyje i wraz ze strażniczkami Dory walczy przeciw Killmongerowi oraz wojownikami W'Kabiego. — zdał pośpiesznie relacje. — Mam rozkazać Szakalą dołączyć do bitwy? Mając broń z Vibranium, zdołamy roznieść ich w pył!
— Pani doktor proszę spojrzeć! — jeden z naukowców wskazał na szybę.
Zazwyczaj po drugiej stronie było można podziwiać potężną kopalnię cennego metalu, wywożonego na powierzchnię przez kolejki jeżdżące na magnetycznych poduszkach.
Jednakże tym razem oczy wszystkich obecnych w pomieszczeniu były zwrócone na tory, gdzie trwał zawzięty pojedynek między T'Challą a Erikiem o tron Wakandy.
CZYTASZ
Zimowy Żołnierz - Biały Wilk (W TRAKCIE KOREKTY)
Fanfictie„Błagam, obudźcie mnie! Za długo już spałem! A każda kolejna noc to tylko koszmar o tym, co przeżyłem i co zrobiłem... A robiłem naprawdę okrutne rzeczy... Słyszę szepty, których inni nie słyszą. Głosy moich ofiar, które krzyczą moje imię. Jestem sa...