Parada, która składa się ze wszystkich plemion, hieratycznie wkroczyła na główną ulicę miasta, zarażając mieszkańców stolicy pozytywną energią jeszcze większą niż czuli przed ich dotarciem.
Wszyscy witali przybyłych gromkimi oklaskami i głośnymi nawoływaniami.
Wokół spadały fioletowe płatki kwiatów, które były zrzucane przez ludzi znajdujących się na mieszkalnych blokach. Dawało to magiczny efekt i zapierający wdech w piersiach widok.
Na ulicy tańczyła większa ilość osób, śpiewając wspólnie piosenki w ojczystym języku. U każdego występował szeroki uśmiech, a z ich gardeł wydobywały się liczne śmiechy.
Największy podziw wywarło plemię wojowników i potężne zwierzęta, na których przyjechali.Bucky'emu udało się już przyzwyczaić do hałasu i muzycznych utworów, które na początku były dla niego dość irytujące. Wszytko, jednak wynagradzał mu jeden widok-uśmiech Azuri. Serce zaczynało bić mu szybciej, gdy widział radość w jej ciemnych tęczówkach. Szczęście dziewczyny było dla Barnes'a głównym priorytetem i dlatego cieszył się z jej nawet cichego chichotu.
Wkrótce udało im się dotrzeć do końcowego odcinka parady, na którym czekał Zuri.
Gdy uniósł obie ręce ku górze wszyscy oraz wszytko natychmiastowo ucichło, dając tym samym możliwość szamanowi do wygłoszenia przemowy.– Raduje się moje serce, jak i pewnie każdego z was, będąc świadkiem ponownego zjednoczenia się klanów, abyśmy mogli wspólnie świętować Abathandi – mówił donośnym głosem – obdarzajmy się wzajemnym szacunkiem, ponieważ dzięki wielkiej Bast jesteśmy jednością. Oszun opiekuje się naszymi sercami, aby były zawsze dobre i przepełnione pięknym uczuciem, jakim jest właśnie miłość, dlatego bądźmy za to wdzięczni i wychwalajmy jej boskość przez śpiewy oraz tańce.
Wszyscy zaczęli klaskać na słowa mężczyzny. Muzykanci ponownie uruchomili swoje instrumenty, grając dziki utwór, porywając tym samym wakandyjczyków do tańca w rytm melodii.
Barnes wystawił ręce w kierunku przyjaciółki, aby asekurować ją podczas schodzenia z wysokiego roślinożercy.
– Dziękuję – mruknęła zadowolona, lądując między jego umięśnionymi ramionami.
Widząc błysk w oczach Białej Pantery-Bucky uniósł kąciki warg i zdrowymi palcami przełożył niesforne kosmyki czarnowłosej za jej ucho.
– Przepięknie wyglądasz – skomplementował, na co dziewczyna spuściła speszony wzrok.
– Powtarzasz się James – skwitowała go, lekko się rumieniąc – ale to bardzo miłe.
W tym momencie podszedł do nich szaman, obdarowując oboje znaczącym uśmiechem.
– Witaj Biały Wilku oraz ty Azurukukhanya – doradca króla ujął jej dłonie w lekkim uścisku – dobrze, że tutaj jesteś i stanęłaś na czele swego plemienia.
– Ja również się cieszę. – przyznała zgodnie z prawdą – Dopiero dzisiaj pierwszy raz od mojego powrotu poczułam się jak w domu.
– W'Kabi mówił, że dziś zawitasz do miasta – mężczyzna wyciągnął za szaty złożony pergamin z królewską pieczęcią – więc przyniosłem dla Ciebie mały prezent.
Azura przyjęła od ciemnoskórego kawałek papieru, następnie czytając w ciszy jego zawartość.
Barnes spojrzał przez ramię przyjaciółki, jednak nic nie mógł zrozumieć, ponieważ pismo było w ojczystym języku Wakandy.– Miałaś to dostać w dniu swoich dwudziestych drugich urodzin, które zresztą są za dwa miesiące – tłumaczył w międzyczasie – ale uznałem, że ten dzień jest dla ciebie wyjątkowy i postanowiłem wręczyć prezent urodzinowy nieco wcześniej.
CZYTASZ
Zimowy Żołnierz - Biały Wilk (W TRAKCIE KOREKTY)
Fanfiction„Błagam, obudźcie mnie! Za długo już spałem! A każda kolejna noc to tylko koszmar o tym, co przeżyłem i co zrobiłem... A robiłem naprawdę okrutne rzeczy... Słyszę szepty, których inni nie słyszą. Głosy moich ofiar, które krzyczą moje imię. Jestem sa...