Pechowcy w szczęściu

1.5K 113 35
                                    

Azura delikatnie i z ostrożnością opatrzyła nadgarstek Wakandyjczyka.
Ayo często zerkał na dziewczynę żarliwym wzrokiem, zwłaszcza gdy ta szczególnie starała się o jak najmniejszy ból mężczyzny.
Czułe spojrzenia nie uszły uwadze Bucky'emu, który opierał się o kuchenną ścianę i obserwował każdy ruch ciemnoskórej.
Siedziała przy stole naprzeciwko Ayo, który nieustannie prawił Białej Panterze komplementy.

- Dużo się zmieniłaś od czasu kiedy widziałem cię przed porwaniem.- stwierdził, próbując zwrócić na siebie jej spojrzenie.

- Mówisz o moich mocach czy o zdolnościach pantery? - spytała, nawet nie zerkając na przyjaciela.

- Nie.- burknął- Chodzi o wygląd. - w tym momencie Azura lekko podniosła wzrok, ukazując mu swoje ciemne tęczówki- Wypiękniałaś i wyrosłaś na dumną kobietę.- w kuchni nastała grobowa cisza, choć nienawistny wzrok Barnes'a zdawał się wypełniać tę pustkę- Kiedy Cię porwano, nie było dnia, żebym o tobie nie myślał. Miałem nadzieję, że jako pies wojny w Ameryce uda mi się ciebie odnaleźć, ale po roku dostałem wiadomość, że król T'Chaka odzyskał cię i wróciłaś do domu. Jednak ja nie mogłem wrócić, gdyż musiałem dokończyć misję, lecz teraz tu jestem przy tobie i nie zamierzam opuszczać- Ayo zdrową reką złapał za dłoń Azuri- Nie boję się twoich mocy ani Ciebie, jedyne czego pragnę to, to abyś była bezpieczna.

W pokoju znów zapadła niezręczna cisza. Barnes cały się gotował, słysząc wyznania czarnoskórego. Bał się, że Azura podda się pięknej chwili i zauroczy w słowach Wakandyjczyka.
Biała Patera zerknęła nad ramię przyjaciela, aby móc zobaczyć reakcję James'a, który stał z kamienną twarzą, nie dając się ponieść wściekłości. Bucky szybko opuścił głowę w momencie spotkania się ze wzrokiem 21-latki.

- Ayo nie wiem co powiedzieć.- oznajmiła z drżącym głosem- Zaskoczyłeś mnie.

- A to nie lada wyzwanie co? - zaśmiał się nerwowo.- spokojnie to nie oświadczyny... na razie.- dodał po cichu, na co serce dziewczyny zabiło szybciej.- Rozmawiałem już o tym z twoim ojcem, on również uważa, że potrzebujesz kogoś, kto wiernie będzie stał u twojego boku. Ja jestem na to gotowy, ale chce najpierw poznać twoje zdanie, zanim postanowię zrobić kolejny krok.

Azura spuściła wzrok, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. Spięła się, gdy poczuła na sobie nie tylko zniecierpliwiony wzrok Ayo, ale również Barnes'a. Uniosła wzrok na Bucky'ego próbując znaleźć w jego oczach ratunek z tej niezręcznej sytuacji. Oboje trwali dość długo w swoich pustych spojrzeniach, co nie uszło uwadze Ayo. Mężczyzna odwrócił się do Białego Wilka, dając mu do zrozumienia, że ma ich zostawić samych. Brunet przewrócił oczami, ciężko wzdychając. Wyszedł z kuchni, jednak stając tuż przed wejściem, aby usłyszeć każde słowo.

- Co za typ.- burknął, patrząc w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał James.- Wszędzie go pełno.

- Ej.- warknęła, na co czarnoskóry gwałtownie spojrzał na zezłoszczoną twarz dziewczyny.- Ja go tu zaprosiłam i nie masz o nim źle mówić, bo to mój przyjaciel.

- Mam nadzieję, że tylko przyjaciel- parsknął, przymrużając powieki.

- Co to ma znaczyć?

- Nie udawaj.- prychnął, marszcząc brwi- Myślisz, że nie zauważyłem tych waszych spojrzeń? Coś was łączy!

- Tak! - podniosła ton- tylko przyjaźń Ayo... Tylko przyjaźń.- powtórzyła tym razem ciszej, zdając sobie sprawę jaki ból sprawiły jej wypowiedzenie tych dwóch ostatnich słów.

- To dobrze.- mruknął, kładąc dłoń na jej policzku- Nie chce, abyś spędzała z James'em więcej czasu niż ze mną, więc może wybierzemy się na festyn Abathandi?

Zimowy Żołnierz - Biały Wilk (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz