Rozdział Pięćdziesiąty

87 27 150
                                    

Popychana przez strażników przemierzam kolejne korytarze. Muszę wyglądać zabawnie w jutowej sukience i balowych pantofelkach na niskim obcasie. Niczym wieśniaczka, która znalazła buty na zamkowym wysypisku. Nie obchodzi mnie to jednak. Podnoszę dumnie głowę, gdy mijamy przemykające ze schylonymi czołami służące. Rosanna dała mi przykład, jak być silną nawet w obliczu porażki. Nie zobaczą mnie złamanej. Będę walczyć do końca wyprostowana, z uniesionym wysoko podbródkiem. Jak królewna, którą miałam zostać. Nie, poprawka – jak Nika, która obiecała sprowadzić przyjaciół do domu.

Strażnicy prowadzą mnie prosto pod drzwi Sali Tronowej. Zostajemy przepuszczeni przez pełniących wartę mężczyzn w czerwonych skórzanych zbrojach.

– Wasza Wysokość, oto Nika Kustos – rozlega się głos klona, po czym zostaję popchnięta na kolana. Omal tracę równowagę i uderzam czołem w czerwony dywan, ale w ostatniej chwili jeden ze strażników szarpie moje włosy w tył, ukazując twarz królowi.

Ethelbert przypatruje mi się uważnie. Rozsiadł się na tronie, a po jego prawej zasiadł Darin na niemalże równie wielkim i zdobionym fotelu co jego ojciec. Na miejscu królewskiego syna. Słońce za ich plecami wciąż wisi nisko, spowija mężczyzn w czerń, razi moje oczy. Mrużę powieki, nie mogąc podnieść i osłonić się związanymi dłońmi.

– Oto oszustka podszywająca się za królewską narzeczoną – odzywa się basowym głosem władca, wskazując na mnie ręką. – To ona wraz ze swoim towarzyszem spróbowała omamić królewską służbę marnymi sztuczkami oraz przejąć twoje miejsce. Pragnęli przejąć twoją koronę, synu.

Widzę, jak mężczyzna opiera się wygodniej na siedzisku i zakłada nogę na nogę, jakby właśnie prowadził dyskusję przy kawie. Darin niknie w oślepiających mnie promieniach słonecznych, przez co ledwo dostrzegam zarys jego sylwetki. Czuję ból u nasady włosów i cierpnie mi kark od skrzywionej przez strażnika szyi, której wciąż nie mogę wyprostować do normalnej pozycji. Zaciskam mocniej szczękę. Mam ochotę uświadomić króla, jak jego syn dobierał się do mnie w karczmie albo jak sikał ze strachu przed wampirzą wersją Shelly, abyśmy mogli już przejść do rzeczy. Do wyroku. Zamiast tego wciągam jedynie powietrze przez nos, wysłuchując dalszych wywodów Ethelberta.

– Spójrz tylko na nią. Wygląda jak żebraczka, zbrodniarka, zdrajczyni, którymi jest. Spójrz na nią, na jej brudną od przewinień twarz, oszalałe spojrzenie, poniżające zachowanie, a następnie ponownie przemyśl swoją prośbę.

Słońce na chwilę przesłaniają chmury, dzięki czemu dostrzegam króla w pełnej krasie, ze złotą koroną na głowie, opływającego w bordo i czerń.

Darin uśmiecha się cwaniacko, przyglądając mi się z uniesioną, idealnie zarysowaną brwią. Złota kamizelka na bufiastej koszuli, podniesiony kołnierzyk i czarne bryczesy wepchnięte w wysokie buty pasują do niego perfekcyjnie. Czarne włosy zaczesane w tył, pociągająca sylwetka i rysy twarzy godne modela sprawiają, że jestem w szoku, jakim cudem nie dostrzegłam, jak dobrze wpasowuje się w miano królewskiego syna. Damian jest przystojny, ale ma dużo delikatniejszą urodę od prawdziwego królewicza. Pomylić go mogły jedynie osoby, które rzeczywiście dawno go nie widziały i nie posiadają żadnych jego wizerunków... No chyba, że te trzy lata rzeczywiście wpłynęły znacząco na wygląd Darina. Niewykluczone. Mógł zmężnieć i przeobrazić się z chłopca o za długich kończynach w boga niewieścich serc. Wtedy rzeczywiście mogłaby zajść pomyłka.

– Przemyślałem – odpowiada tym swoim pewnym siebie tonem. – Nie zamierzam się z niej wycofać.

Słońce ponownie wyłania się zza chmur, więc nie jestem w stanie dostrzec wyrazu twarzy króla.

– Chcesz tę oto pannę ubraną w łachmany, upadłą oszustkę? Chcesz zszargać królewski ród potomkami zdrajczyni?

– Przecież może się przebrać. – Niemal jestem w stanie wyobrazić sobie, jak Darin wzrusza ramionami przy tych słowach, podczas gdy mi odbiera mowę. Czy król właśnie zasugerował, że Darin chce mieć ze mną dzieci? Dobra, głupie pytanie, bo pewnym jest, że chciał się ze mną przespać odkąd pierwszy raz obsłużyłam jego stolik w karczmie. Ale czy Ethelbert podejrzewa, że ten zapatrzony w siebie następca tronu chce mnie poślubić?

Teza stopnia pierwszego ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz