Rozdział Czterdziesty Piąty

77 30 71
                                    

Przed nami, pośrodku korytarza spaceruje półelf ubrany w skórzaną, bordową zbroję strażnika. Ciemne włosy zaczesał do tyłu i schował za kołnierzem. Gdy nas zauważa, zatrzymuje się w półkroku zaskoczony.

– Cóż takiego...

Dostrzegam kątem oka, jak twarz Damiana tężeje. Nie jest już przyjaznym osiemnastolatkiem. Rusza w kierunku oniemiałego elfa, a ja nie próbuję go zatrzymywać. Nie tym razem.

Przyjaciel dopada go w kilku susach i wymierza prawy sierpowy. Następnie popycha gwałtownie na ścianę, aż Daileass traci dech. Damian uderza go w brzuch.

– To za Misię – cedzi przez zęby, po czym rzuca elfa na podłogę. Gdy Daileass ląduje na ziemi, przyjaciel siada na nim okrakiem, przyszpilając do ziemi i uderza w szczękę lewą ręką. – A to za twoją ucieczkę, zdrajco.

– Dail! – rozlega się pisk tuż za mną. Drobna blondynka w eleganckiej, złotej sukni mija mnie biegiem. Damian puszcza elfa i wstaje. Jego oczy spoglądają z pogardą, nieskrywaną nienawiścią. Nos mu się rozszerza jak u rozjuszonego byka, a szczęka drga od hamowanego wybuchu. Rozciera knykcie, kiedy Daileass powoli podnosi się z ziemi.

– Co oni ci zrobili?! – Dziewczyna staje przed nami w rozkroku, własnym ciałem osłaniając towarzysza. Z jej misternie splecionej fryzury, przypominającej renesansowe peruki, wysunęło się kilka złotych loków i opadło na blade czoło. Mimo wściekłości malującej się na jej twarzy, rozpoznaję w niej kelnerkę z karczmy, do której trafiliśmy podczas pogoni piratów. To ona zaczarowała Misię i to jej ubrania ukradłyśmy. Partnerka Daileassa, Elenna, przez której oszustwo zginęła Shelly. Bo to ją miało zatrzymać zaklęcie królowej elfów w ich królestwie, a nie naszą przyjaciółkę.

– Nic tak okrutnego, co ty zrobiłaś nam! – warczę i ruszam w jej stronę. – Uśmierciłaś Misię! – Staję przed elfką, unosząc rękę, lecz zostaje ona zatrzymana. Dziewczyna wpatruje się we mnie z nienawiścią, obejmując mój nadgarstek, podczas gdy druga dłoń wymierza jej policzek. Rozlega się plask, a jej zaskoczony wyraz twarzy jest bezcenny. Chwilę później jednak leżę już na ziemi, pod stopami dziewczyny.

– Elenno, nie! – Daileass chwyta jej dłoń, która, wymierzona we mnie, zaczyna się dziwnie skrzyć. – Znam ich.

– Wiem – mówi twardo, odsuwając się ode mnie z wysoko uniesionym podbródkiem.

Damian wyciąga dłoń, aby pomóc mi wstać, bo to wcale nie jest takie łatwe w ogromnej sukni.

– A mi się... należało – wzdycha Daileass, przez co spoglądamy na niego zaskoczeni. Posyła nam nieśmiały uśmiech. – Zostawiłem was tam, jednakże wyjście było niedaleko.

– Powiedzmy... – mówię, przypominając sobie naszą wędrówkę po podziemnych korytarzach. „Niedaleko" ma wiele znaczeń. – Co tu robisz? Dziś w nocy śniłeś mi się i nagle się spotykamy. Czy to jakaś sztuczka?

On ci się śnił? – pyta przyjaciel z niekrytym obrzydzeniem.

Zbywam jego wtrącenie, uważnie spoglądając w zielone oczy półelfa.

– Dziś w nocy udało nam się przedostać do zamku, więc jakimś sposobem musiałaś wyczuć moją obecność. – Daileass wymija swoją towarzyszkę, by stanąć przede mną. Czuję się jak zwierzątko w zoo, któremu chce się przyjrzeć z bardzo bliska. – Cóż to był za sen?

Cofam się o krok i dopiero wtedy odpowiadam:

– Przyszedłeś po mnie do sali balowej, a chwilę później znaleźliśmy się w pokoju o jasnoniebieskich ścianach. Byłam z czegoś niesamowicie dumna, podobnie jak ty. Ty – zerkam przelotnie na Elennę, której lodowate spojrzenie wywierca we mnie dziurę – także się cieszyłeś. I... – Rumienię się na wspomnienie pocałunków, więc mówię jedyną rzecz inną od intymnych detali: – Miałam na sobie niebieską sukienkę z czarnymi wstążkami. Dokładnie taką, jaką miałam, gdy się pierwszy raz spotkaliśmy.

Teza stopnia pierwszego ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz