Czuję, że spadam. Żołądek powoli podchodzi mi do gardła. Otwieram oczy i od razu tego żałuję. Przez chwilę jestem oślepiona przez słońce, ale później dostrzegam pod moimi nogami zbliżającą się niebezpiecznie szybko lazurową taflę. Przygotowuję się na uderzenie: uginam lekko kolana i nabieram haust powietrza. Wpadam do wody, po czym automatycznie zaczynam machać kończynami, aby wydostać się na powierzchnię. Rozchylam powieki i ponownie tego żałuję. Nigdy nie lubiłam otwierać oczu pod wodą, jeśli nie miałam okularów do pływania. Wszystko zlewa się w jedno. Zawsze zazdrościłam ludziom, którym nie sprawiało to problemu. Teraz płynę w stronę słońca – przynajmniej mam taką nadzieję – jest to dla mnie po prostu biała plama. Czuję, jak ubranie oraz plecak ciągną mnie w dół. Robię jeszcze parę ruchów nogami i wciągam świeże powietrze. Przecieram piekące od wody oczy. Tuż przede mną wychyla się Damian.
– O rany – mamrocze pod nosem, oddychając szybko.
– A gdzie Shelly? – pytam.
– Misia? Nie wiem. Powinna...
Niespodziewanie obok mnie pojawia się przyjaciółka. Krztusi się i próbuje złapać oddech. Damian podpływa do niej, by ją przytrzymać. Dziewczyna powoli się uspokaja.
– Nie... zdążyłam.. nabrać... powie... trza, jak tu... wpadłam – mówi przerywanym głosem.
Nagle tuż nad naszymi głowami coś przelatuje z hukiem. Rozglądam się. Znajdujemy się pomiędzy dwoma drewnianymi statkami. Wyglądają jakby przypłynęły tu prosto z planu „Piratów z Karaibów". Nawet bandera jednego z nich jest piracka. Z obu wystrzeliwane są kule.
– Chyba przenieśliśmy się w czasie – stwierdzam.
– Przynajmniej z dwieście lat w tył – dodaje Shelly. – Kiedy przestano korzystać z drewnianych statków?
– Czy mi się wydaje, czy... Nie, to przecież niemożliwe... A może... – mruczy pod nosem Damian ignorując pytanie. Prawdopodobnie nawet go nie usłyszał; mrużąc oczy wpatruje się w stronę statku bez pirackiej bandery.
– Coś nie tak? – pytam. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że pytanie jest trochę nie na miejscu, gdyż tutaj w zasadzie wszystko jest nie tak.
– Nie... Tak... Chyba trochę za dużo gier fantasy...
– O co chodzi, Damian? – Shelly łagodnie dotyka jego ramienia.
– Wydaje mi się... Mam wrażenie, że... Czy... załoga tamtego statku... nie wygląda trochę dziwnie? – odpowiada, nie przestając mrużyć oczu.
Obie jednocześnie spoglądamy w tym samym kierunku. Dopiero teraz zauważam, że statek sam w sobie wydaje się nietypowy. Jego sine żagle są postrzępione i ledwo trzymają się rej. Burta w całości pokryta jest małżami i glonami, które z daleka zlewają się w plamę, przybierając odcień mokrego osmalonego drewna. Na dziobie umieszczony jest szkielet ze złączonymi nogami i wyciągniętymi przed siebie rękoma. Na pokładzie uwija się załoga, która z tej odległości nie wygląda niepokojąco. Mrużę oczy. Przecież to niemożliwe! Ze zdumienia przecieram je i potrząsam głową.
Załoga statku wygląda więcej niż dziwnie – niektórzy mają głowę kształtem przypominającą rekina młota, inni dwie pary rąk, czułki albo ogon.
Nagle dziesięć metrów od nas z wielkim hukiem kula uderza w wodę. To wyrywa nas z odrętwienia. Rozglądam się szybko w poszukiwaniu lądu, lecz na horyzoncie nie widać nic, oprócz gładkiej tafli oceanu odbijającej promienie słoneczne i błękit nieba. W naszym kierunku nadciąga ogromna fala; rzucam się w stronę statku pirackiego, mając nadzieję, że inni zrobią to samo. Nie dalibyśmy rady dotrzeć do brzegu, nawet gdybyśmy wiedzieli, w którą stronę płynąć, a druga szansa, żeby jakoś tam dotrzeć, może się już nie trafić!
CZYTASZ
Teza stopnia pierwszego ✔
ActionMasz okazję stać się częścią gry komputerowej. Skorzystasz i zagrasz? Czy świat wirtualny na zawsze pozostanie Twoją rzeczywistością...? Troje przyjaciół postanawia udać się w świat wirtualnej rzeczywistości i przeżyć niezapomnianą przygodę jako głó...