Rozdział Ósmy

224 96 31
                                    

Królowa dotyka z czułością płatków. Opuszki palców zaczynają mnie mrowić, a w nozdrza uderza niesamowity zapach. Przypomina wanilię. Wanilia z różą i coś jeszcze. Ponownie ruszam do przodu i ponownie zostaję zatrzymana.

Otwieram odrobinę usta, by przestać oddychać przez nos. Nie powinnam wdychać tego cudownego aromatu... tego... Ostatni raz wciągam powietrze nosem... Upominam się gwałtownie i odrywam wzrok od rośliny. Zauważam, że królowa przygląda się nam ze złośliwym błyskiem w oku. Wie, jakie to kuszące i jak nas przyciąga. Spoglądam na nią twardo, co wywołuje u niej szerszy uśmiech, choć pod żadnym pozorem nie pokazuje zębów.

– Was, ludzi, tak łatwo zachwycić – mówi, przybierając minę Mona Lisy.

Przelatuje koło niej biały motyl wielkości dłoni i siada na kwiecie. W tym momencie płatki zaczynają się składać. Patrzę przerażona na szamoczącego się owada. Podejrzewam, że roślina wytwarza klejącą substancję, która nie pozwala mu się uwolnić. Królowa ogląda to ze spokojem. Dopiero, gdy kwiat jest chwilę przed zamknięciem, Sellinea wymierza mu w płatki delikatnego, żartobliwego klapsa, jakby roślina właśnie zrobiła coś śmiesznego. Kwiat zaczyna się rozwijać, a królowa delikatnie dotyka nóżek motyla i dmucha na jego skrzydła, pozwalając mu odlecieć.

Śledzę go przez chwilę wzrokiem, po czym spoglądam pytająco na władczynię, która udaje, że tego nie zauważa i pieszczotliwie głaszcze płatki rośliny.

– Jak dla każdego elfa, zabijanie jest dla mnie straszną i przerażającą rzeczą. Sprawia mentalne cierpienie. 

Czyli nie chodziło o cierpienie innych. 

– Nie możemy być obojętni wobec śmierci innych elfów. Śmierci, którą sprowadzili na nas ludzie. Zgon naszego pobratymca sprawia ból również nam. Nie tylko ból psychiczny, ale i fizyczny.

Czy ona myśli tylko o sobie?

– Coraz więcej elfów ginie z rąk ludzi. Coraz więcej z nas cierpi i doświadcza przykrości z powodu lekkomyślnych i narcystycznych decyzji króla. Nie możemy być na to obojętni. Postanowiliśmy temu zapobiec. Zapobiec dalszemu rozlewowi krwi starożytnych rodów. Wiemy, że nie skończy się to wraz ze śmiercią władcy. Gdy tylko jego syn stanie się dostatecznie dorosły i przejmie koronę, będzie postępował jak ojciec. Jest to powód, dla którego zamierzamy dać mu lekcję. Lekcję, która będzie go kosztowała to, co jest dla niego najdroższe... co powinno być dla niego najdroższe. Lekcję, która nauczy go, jaka jest cena bycia na drodze wojennej z elfami.

Zabawne, że przez cały ten czas podziwiałam jej spokój, który jednocześnie strasznie mnie irytował i powodował, że straciłam do niej resztki zaufania.

Przez całe przemówienie ani na chwilę nie zmienił jej się ton głosu, ani razu się nie zawahała i nie przestała uśmiechać. Na jej miejscu już w połowie wypowiedzi zaczęłabym krzyczeć i nie potrafiłabym zapanować nad gniewem. Ona natomiast, przez cały czas miała na sobie kamienną maskę bez żadnych emocji.

Dopiero po chwili dociera do mnie znaczenie jej słów. Sekunda na zastanowienie wystarczy, żebym doszła do wniosku, że na jej miejscu postąpiłabym podobnie. Facet musi dostać nauczkę za to, że skrzywdził i zabijał elfy, jednak nie znam motywów działania króla. Może elfy wcale nie były takie niewinne i też wyrządziły ogromne szkody?

Do królowej podchodzi jeden ze strażników i mówi coś szeptem. Sellinea kiwa głową, a elf znika między drzewami

– Nadszedł czas, by zrealizować to, co zostało wypowiedziane – odzywa się głośno, kierując wypowiedź do wszystkich zebranych. – Słowa zamienić w czyny. Dla wielu z nas jest to bolesne i sprzeczne z zasadami starożytnego rodu elfów, jednak niezbędne, by zakończyć rzeź naszych pobratymców.

Zastanawiam się, czy takie postępowanie nie wywoła jeszcze większego zamieszania i nie doprowadzi do wybuchu wojny. Wolę jednak nie wypowiadać głośno moich rozmyślań.

– Wiem, że nalegaliście, by przyjść i ponownie przemyśleć tę decyzję, poznawszy oraz dowiedziawszy się więcej po tym spotkaniu – kontynuuje Sellinea, patrząc na krąg elfów. – Jednakże odrzucam wasze prośby o powtórnym osądzeniu. Oznajmiam także, że wasze ścieżki z naszymi gośćmi za chwilę się rozejdą i opuścicie Plac Światła oraz udacie się na Polanę Wodospadów. Woda pozwoli wam ukoić ból.

Elfy zaczynają wstawać i znikać między drzewami. Plac stopniowo pustoszeje. Zaczynam się denerwować. Po mojej głowie krążą niepokojące pytania – po co jesteśmy królowej potrzebni? Czy ta Narcyzka wzięła nas za kogoś innego? Czy będziemy mieli coś wspólnego z tym, co ona mówiła? I co się stało Shelly? Gdzie ona jest? Czy nic jej nie zrobili?

Sellinea czeka, aż Plac będzie pusty, po czym daje znak strażnikom. Otaczają nas i ruszamy w powrotną drogę. Nie zatrzymujemy się jednak przy pagórku, w którym byliśmy uwięzieni, tylko idziemy dalej. Nadal otacza nas feeria barw, lecz pojawia się coraz więcej zarośli i drzew. Spokój lasu kontrastuje z sytuacją, w której się znaleźliśmy. Ręce zaczynają mi się pocić i rozglądam się za ewentualną drogą ucieczki. Po chwili uświadamiam sobie, że nie możemy uciec bez Shelly. W dodatku nie wiemy, gdzie ona jest. Spoglądam ukradkiem na Damiana. Jest rozkojarzony i spogląda na boki. Gdy zauważa, że mu się przyglądam, posyła mi uśmiech mówiący: „Jest super/ nie przejmuj się/ świetna", co zaprzecza jego zachowaniu. Pozwala mi się jednak trochę rozluźnić. Przewracam oczami, próbując powstrzymać śmiech.

– Ja na waszym miejscu bym się nie cieszył – odzywa się jeden ze strażników i czuję ukłucie między łopatkami.

Uśmiech od razu znika z naszych twarzy, a niespokojne myśli powracają.

Strażnicy zatrzymują się przy gęstwinie krzewów. Odsłaniają przejście między zaroślami i docieramy do niewielkiej polany przy zakolu rzeki. Po obu stronach koryta rośnie gęsty las. Obok brzegu ustawione są dwie podłużne skrzynie bez wieka. Dno mają drewniane, a boki porasta roślina o drobnych żółtych kwiatach. Tam się zatrzymujemy.

W pewnym momencie spomiędzy drzew wyłania się Shelly z jednym strażnikiem. Chcę do niej podbiec, jednak drogę zagradzają mi dwa elfy. Cofam się zrezygnowana i przyglądam się przyjaciółce.

Ma na sobie tą samą suknię, co wcześniej i ani trochę nie wygląda, jakby przed chwilą zemdlała. Patrzy obojętnie w naszą stronę, unikając kontaktu wzrokowego.

– Przykro mi, że nie mogliśmy się bliżej poznać, ale w tym miejscu nasze ścieżki się rozchodzą – oznajmia nam Sellinea i podchodzi do Shelly. – Jestem wam wdzięczna, Elenno, za przyprowadzenie naszych gości i w zamian za tą przysługę, zdejmujemy z was klątwę i przyjmujemy z powrotem do naszego królestwa.

Dziewczyna pochyla głowę na znak szacunku, przez co nie widzę jej reakcji. Co ona zamierza? Mam nadzieję, że wymyśliła jakiś plan.

– Dziękuję, Wasza Wysokość – odpowiada i robi głęboki ukłon.

– Widzę jednak, jak bardzo się zmieniłaś i upodobniłaś do ludzi – dodaje królowa. – Pragniesz zobaczyć śmierć naszych gości.

Potrząsam głową. Śmierć? Ona planuje nas zabić? 

– Nie wywoła to u ciebie satysfakcji, nie jesteśmy jak oni – dodaje niewzruszona, a ja próbuję wyrwać się strażnikom. – Przebywanie w tym momencie przy nich powiększy tylko ból, który i tak będzie u ciebie niezwykle silny.

Do Damiana chyba w końcu dociera, że umrzemy, gdyż również zaczyna się szamotać.

– Dziękuję, Jaśnie Pani, za radę, ale zostanę, jeśli Wasza Wysokość pozwoli. – Shelly nadal pochyla głowę, a my zostajemy unieruchomieni przez strażników.

– Ta rzeka przepływa koło zamku – zwraca się do nas Sellinea – więc wasze ciała z pewnością zostaną zauważone i na pewno będziecie mieli godny pogrzeb, o to nie musicie się martwić. Jak już mówiłam, żałuję, że nie mogliśmy się bliżej poznać.

To mówiąc, odwraca się w stronę lasu i znika wraz z połową strażników między drzewami, nim zdążymy zadać jakieś pytania.

Teza stopnia pierwszego ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz