Rozdział Sześćdziesiąty Drugi

93 17 237
                                    

Siedzimy przy wielkim, drewnianym stole po drugiej stronie domu. Ogród wokół huczy od brzęczenia pszczół buszujących wśród wielokolorowych kwietnych rabat. Przemykają między drobnymi listkami krzewów, wspinają się po mięsistych łodygach słoneczników, zatapiają się w nektarze soczystych kielichów. Słońce na horyzoncie chyli się ku drzewom obrastającym całe gospodarstwo. Wygląda ono niczym wycięte w buszu poletko raju.

Ława zastawiona jest wyczyszczonymi z resztek talerzami, wazami gulaszu, misami po ziemniakach, surówkach oraz opróżnionymi z kompotu szklanicami. Aldai opowiada o wszystkim, co zdarzyło się podczas jego nieobecności, wymieniając się spostrzeżeniami z całą rodziną. Nawet Iwo chętnie udziela się w dyskusjach. Przyglądam się Izoldzie, która nie zmieniła się wcale tak bardzo od czasu, gdy namalowano ją jako królową. Twarz ma pokrytą zmarszczkami, lecz wciąż bije od niej determinacja i młodzieńcza energia. Nieznacznie również okazuje emocje – delikatne skrzywienie ust, przymknięcie powiek i spięcie ramion, gdy pada imię Rosanny czy Doriana. Jej partner, Talmir, chwyta ją wtedy za dłoń i głaszcze pocieszająco. Wszyscy uważnie słuchają, nawet Znachor się ożywił, co jakiś czas wtrącając kilka zdań w opowieść Aldaia. Kiedy przyszliśmy, Izolda poinformowała nas, że jego brat, Pustelnik i Strażnik, od kilku dni leży w łóżku schorowany, ale Znachor zapewnił, że zrobi wszystko, by jutro rano zdołał przywołać Drzwi.

Przyglądam się teraz wszystkiemu z fascynacją, dostrzegając piękno otaczającego mnie świata. Nadal nie mogę się nadziwić precyzji, z jaką Twórcy skonstruowali scenerię Gry. Gdyby nie tematyka fantasy, przypuszczałabym, że poskładali skany 3D z różnych części globu, tworząc ten zachwycający obraz otoczenia. Nie wiem, jak to możliwe, że wykreowali go z taką szczegółowością, niemal nie różniącą się od rzeczywistości. Dokładnie tak, jakby to wszystko już istniało.

Nie znaczy to jednak, że chciałabym pozostać tu na dłużej. Zdecydowanie uważam, że miałam wystarczająco czasu, by się napatrzeć i najwyższa pora opuścić tę krainę. Wszystko, czego tu doświadczyłam odciśnie się trwałą blizną na moim umyśle. Nie wiem, czy zdołam poradzić sobie ze wspomnieniami, nie wiem, jak długo będą koszmarami nawiedzać mnie po nocach, ale wiem, że nie będę już sama. Będę z rodziną oraz przyjaciółmi. I na pewno spojrzę na nich zupełnie inaczej, niż patrzyłam do tej pory – docenię chwile, których teraz najbardziej mi brakuje i słowa, które mnie wkurzały. Naprawdę chciałabym, by mama nakrzyczała teraz na mnie, że nie zmyłam naczyń. Wiedziałabym wtedy, że jest obok i to najbardziej by się liczyło.

Spoglądam w zachodzące słońce i mrugam pospiesznie, by odgonić łzy. Czuję tęsknotę, ale i ekscytację. Podniecenie jutrzejszym powrotem wywołuje na mojej twarzy niekontrolowany uśmiech. By go ukryć, ocieram usta serwetką – głupio się uśmiechać, gdy nie wiem, o czym mówią towarzyszący mi ludzie. Może opłakują właśnie śmierć Rosanny, a ja odpłynęłam myślami i uśmiecham się jak idiotka? Ta myśl jeszcze bardziej mnie rozbawia, przez co oblewam się rumieńcem.

– Przybyliśmy tu zaledwie kilka dni temu – dociera do moich uszu głos Talmira. Zauważam, że także charakteryzuje się lekką chrypką jak głos Aldaia. Spoglądam na mężczyznę, po czym przerzucam wzrok na siedzącego obok mnie chłopaka, przypominając sobie oskarżenia Doriana rzucane w kierunku Aldaia o bycie bękartem królowej. Nie trzeba długo się wpatrywać, by uznać ich za rodzinę. W końcu jako brat i syn króla, mają wiele wspólnych cech. Nawet mimo silnego podobieństwa, udowodnienie, że to Talmir jest ojcem Aldaia jest ciężkie do potwierdzenia. Jednak dlaczego Izolda akurat Aldaia nazwała „symbolem wolności"? Zerkam na intensywnie granatowe oczy Talmira wyraźnie emanujące w ciemnej kolorystyce skóry oraz włosów. „Czarny kot o granatowych oczach zakrada się do mej komnaty" pojawia się w mojej głowie, a zaraz potem przypominam sobie fragment listu: „Przywróci mi wolność swą utraconą. Kot, który wprowadził w me życie magię, a skowronka zmienił w walecznego orła. W klatce zamknięty nie podda się, nim swych skrzydeł nie rozłoży, porzuci swe więzienie i odleci w dal.

Teza stopnia pierwszego ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz