Dziękuję za ponad 3 tysiące wyświetleń i 200 gwiazdek, a także za wszelkie komentarze ^-^ Jesteście niesamowici!
***********************************************************************************************
– Chodź, będzie fajnie – słyszała przedrzeźniający ją głos, który podążał za nią jak cień korytarzem. Przewróciła oczami, nie zaszczycając chłopca ani jednym spojrzeniem.
– Przymknij się, sam się zgodziłeś. Poza tym nie musiałeś brać winy na siebie. Nie miej teraz do mnie pretensji.
–Ojejku no wiem przecież. – Podbiegł, zrównując z nią krok i wsadził dłonie w jasne dresowe spodnie, pociągając ją wcześniej za jeden z warkoczy. – Zawsze musisz coś wymyślić, a ja cię wyciągam z tarapatów.
– Więc tego nie rób – stwierdziła bez ogródek, skręcając w korytarz po prawej i czekając, aż stojący przed drzwiami strażnik je otworzy.
– To moja rola, Hope. Mam to we krwi. – Wypiął dumnie pierś i wszedł do środka, zanim zdążyła trzepnąć go po klatce, sadowiąc się na jednym z krzeseł przed biurkiem. Nagle poczuł, że dziewczyna przybliża się do jego twarzy z nieciekawym wyrazem. Znał to spojrzenie...
– We krwi to ty masz właśnie cukierki, które wyjadłeś mi spod łóżka – wysyczała cichutkim głosem, wracając do opierania się o za wysokie krzesło, przez co nogi zwisały jej z siedzenia. Zaplotła ręce przed sobą z urażoną miną. Nie lubił, gdy była na niego zła, chociaż w tym momencie absolutnie miała do tego prawo. Nie mógł się jednak otwarcie do tego przyznać.
– Ojejku, to nie moja wina, że miałaś taką słabą kryjówkę!
– Były moje! Jeśli tak bardzo chciałeś je zjeść, mogłeś przynajmniej poprosić.
– W porządku, następnym razem zapytam. Swoją drogą, nie mogę mieć we krwi cukierków. Najpierw trawią się...
– Och, przestań! – przerwała mu, zakrywając uszy dłońmi dla lepszego zobrazowania swojego sprzeciwu. – Zachowujesz się jak Teresa!
– Nawet mi o niej nie przypominaj! – speszony głos zaalarmował ją i spojrzała na niego, mrużąc oczy. Nie podobał mu się ten chytry uśmieszek; zbyt często go widywał, a potem zawsze lądowała w tarapatach. A często on za nią. Lub któryś z jej nowych kolegów. Ale z drugiej strony uwielbiali się ze sobą sprzeczać. To jedna z niewielu rozrywek, na jakie mogli sobie tutaj pozwolić.
– Uuu, ktoś tu się chyba zabujał...
– Hope... – zaczął poważnym tonem, mimo że uśmieszek tlił się w jego oczach; zgasł jednak w momencie, gdy drzwi się otworzyły i weszła przez nie młoda kobieta w białym kitlu. Oboje spuścili od razu posłusznie głowy, wpatrując się w złączone nerwowo palce. Jedynie dzięki słuchowi zarejestrowali moment, w którym blondynka usiadła za biurkiem, opierając się powoli o blat biurka.
– Od którego z was powinnam zacząć? – Na pozór spokojny, lecz lodowaty głos sprawił, że Hope się wzdrygnęła i przymknęła oczy. Lubiła nieco nagiąć zasady i zrobić coś normalnego, na co zazwyczaj im nie powalano, lecz konsekwencje nie były już takie przyjemne...I były nieuniknione.
– Ja to zrobiłem. Hope nie miała z tym nic wspólnego.
– Zostaw ją. – Spokojny, ale napięty głos Newta był tym, co udało jej się zarejestrować jako pierwsze po otrząśnięciu się z szoku i wspomnieniu, jakie właśnie pojawiło się w jej głowie. Przełknęła ślinę, wciąż czując przyciskane do szyi ostrze i posłała blondynowi przestraszone spojrzenie. Zignorował je, skupiając się całkowicie na zagrożeniu. Nie mógł pozwolić, by cokolwiek się jej stało, a ich plan legł w gruzach już na samym początku. Nie tak to sobie wyobrażał.
CZYTASZ
Zawsze będę [Newt] ~ZAKOŃCZONE
FanfictionHope od małego nie zgadzała się z działaniami DRESZCZu, lecz nie miała wyjścia. Będąc córką Avy Paige jej życie nie było proste, a nie chcąc się podporządkować, sama je komplikowała. Miała jednak przy sobie ludzi, z którymi udawało się kroczyć przez...