Słysząc jedynie urywki słów, z których i tak nie mogła nic wywnioskować, mała dziewczynka zaglądała do pomieszczenia próbując pozostać niezauważoną. Nie tylko dlatego, że jej mama rozmawiała właśnie z ważnymi ludźmi o, jak przypuszczała, siedzącym z boku chudym chłopcu o smutnych brązowych oczach. Miał tak rozdzierający serce wyraz twarzy, że chciała podejść i go przytulić, mimo że ujawniłaby przez to swoją pozycję. Mama nie byłaby zadowolona.
Z drugiej strony mama i tak nigdy nie jest zadowolona, przebiegło jej przez myśl, lecz potrząsnęła głową, wracając na ziemię. Musiała się uspokoić. Nie lubiła płakać, a szczególnie pilnowała się zawsze, by nie wybuchnąć przy mamie. Tego całkowicie nie tolerowała. Dlatego cieszyła się, że udało jej się wytrzymać aż do czasu schowania się w schowku. Przetarła jeszcze raz mokre policzki i odetchnęła głęboko, uspokajając się.
Musiała poczekać aż wyjdą, nie chciała znowu dostać kary. Zbyt dobrze pamiętała ostatni raz. Pamiętała też złego Jorge, który jedynie przytulił ją mocno i kołysał, sadzając sobie wcześniej na kolanach. Nie wrócił tej nocy do pokoju. Ani kolejnej. Potem pytała, gdzie się podziewał, lecz zbywał ją, mówiąc, że to sprawy starszaków. Przecież nie była już wcale taka mała! Ale on zawsze powtarzał, że duża czy nie, będzie jego malutką siostrzyczką.
Gdy w pomieszczeniu podniosły się głosy kucnęła nieco, jakby chowała się sobie. Nie- szykowała się do ataku. Nie mogła być słaba, musiała nauczyć się, jak przetrwać w tym świecie. Szło jej nie najgorzej, a przynajmniej coraz lepiej. Jednak po kilku chwilach pojedyncze osoby zaczęły wychodzić, aż w środku oprócz chłopca zostały trzy kobiety- mama, ciocia Mary i jej siostra. Rozmawiały jeszcze przez pewien czas, spoglądając na blondynka, gdy w końcu opuściły bez słowa pomieszczenie. Ciocia Mary będąc przy drzwiach odwróciła się i posłała mu delikatny pokrzepiający uśmiech, wypowiadając bezgłośnie „zostań tutaj". Zniknęła, a dźwięk ryglowanych drzwi dał jej do zrozumienia, że zostali sami.
Chłopiec odczekał jeszcze chwilę, po czym zerwał się ze stołka, podbiegając do drzwi. Gdy upewnił się, że są zamknięte ruszył do kolejnych miejsc, które mogłyby być jego ewentualną drogą ucieczki. Nie był przestraszony, raczej zdeterminowany i gotowy do działania.
Wiedząc, że i tak niedługo sam odnajdzie jej kryjówkę popchnęła drzwi i wstała z kolan, robiąc kilka kroków. Słysząc dźwięki odwrócił się w jej kierunku, zamierając. Oboje wpatrywali się w siebie z zaciekawieniem, mierząc spojrzeniami. Nie była pewna, od czego zacząć. Chłopiec nie był zalękniony jak pozostali. On wiedział, czego chce.
– Znasz drogę do wyjścia? – zapytał, ignorując zaczerwienione oczy i patrząc na nią bystrym wzrokiem, który nieco ją onieśmielał. Pokiwała jedynie głową, łącząc razem dłonie przed sobą i wykrzywiając palce.
– Gdzie ono jest? Pokażesz mi? – Nadzieja rozbłysła w jego oczach i zrobił kilka kroków, stając tuż przed nią. Z zaskoczenia prawie się cofnęła, lecz ostatecznie została w miejscu, przez co zauważyła, że byli tego samego wzrostu, a z bliska jego oczy były jeszcze bardziej czekoladowe. Oderwała się od nich w końcu i wskazała palcem na znajdujące się za nim drzwi. Zmarszczył brwi i odwrócił głowę przez ramię. Westchnął.
– Mówię poważnie. Muszę wiedzieć, gdzie ono jest – powiedział jakby do siebie pod nosem, wznawiając swoją wędrówkę po pomieszczeniu. Dotykał ścian i opukiwał je, wciąż posuwając się dalej i dalej. Oparła się o jedną z nich i obserwowała jego poczynania.
– To na nic. Jedyne wyjście z tego pomieszczenia to to, które ci pokazałam – poinformowała go wyprutym z emocji głosem, wiedząc, że jego działania są bezcelowe. Chciała ukrócić mu poszukiwań.
CZYTASZ
Zawsze będę [Newt] ~ZAKOŃCZONE
FanficHope od małego nie zgadzała się z działaniami DRESZCZu, lecz nie miała wyjścia. Będąc córką Avy Paige jej życie nie było proste, a nie chcąc się podporządkować, sama je komplikowała. Miała jednak przy sobie ludzi, z którymi udawało się kroczyć przez...