Część Ia. 10.

723 31 12
                                    

Newt widząc, że dziewczyna już odpłynęła, a jej klatka piersiowa unosi się spokojnie i miarowo, postanowił wrócić w końcu na swoje miejsce. Nie miał nic przeciwko przebywaniu tyle czasu w obecności Hope, jednak nie chcąc narażać się na niepotrzebne plotki, które mimo wszystko potrafiły być całkiem nieźle w ich gronie rozniesione i rozdmuchane, podjął decyzję. 

Miała się już lepiej, nie potrzebowała stałego nadzoru, co sama dobitnie podkreślała, dlatego jego upieranie się nie miało sensu. Nawet Clint i Jeff zaczęli dziwnie na niego patrzeć. Chcąc nie chcąc zerknął ostatni raz w jej kierunku, poprawiając koc, który zsunął się z ramienia i wyszedł, próbując zachowywać się jak najciszej.

Na jego nieszczęście, a w sumie nie tylko jego, nie zauważył osoby kryjącej się za rogiem budynku, która tylko czekała na opuszczenie przez chłopaka pomieszczenia już kolejny raz. Niecierpliwie stał jeszcze przez parę chwil, w końcu wchodząc do środka i  wykonując przy tym dziwne ruchy karkiem i dłońmi, rozpaczliwie szukał winowajczyni wzrokiem. Na tle ciemnego krajobrazu nieoświetlonego żadnym światłem, był ledwie zauważalny.

Był jednak nie najgorzej słyszalny, co sprawiło, że nieświadoma zagrożenia Hope przebudziła się. Wciąż będąc nieco zamroczoną, balansując na granicy snu, wsłuchiwała się w dochodzące do niej dźwięki, instynktownie próbując uniknąć zagrożenia. Nagłe szurnięcie buta zaniepokoiło ją. Przekręciła głowę w kierunku głosu, myśląc, że może Newt zmienił zdanie. Nim jednak zdążyła się zorientować w sytuacji, zobaczyła pochylającą się nad nią osobę, która złapała ją mocno za szyję, blokując dopływ powietrza.

Wierzgnęła, uderzając rękoma o przybysza i próbując odepchnąć go od siebie. Nie czuła bólu w ręce, nie czuła bólu w żadnej z odniesionych jakiś czas temu ran. W tym momencie skupiona była na swoim gardle i niemożności wzięcia oddechu, która powoli zaczynała dawać jej się we znaki.

– To twoja wina! Wasza! To wszystko przez ciebie! – Wycharczał dziwnym głosem słowa, z których nic nie rozumiała i nie chciała się na nich skupiać. Z całych sił próbowała się bronić, używając również nóg, które jakimś cudem w pewnym momencie także zablokował. 

Walcząc z przeciwnikiem spojrzała w końcu na jego twarz, zauważając ciemniejsze od wszystkiego oczy, które sprawiły, że doznała jeszcze większego szoku. W jego wyniku odpuściła nieco, co od razu skrupulatnie wykorzystał, zwiększając ucisk. Traciła siły i nie miała wciąż pomysłu, jak się wydostać z tej sytuacji. Żałowała, że akurat tego dnia kazała piwnookiemu wrócić do swojego lokum.

Tymczasem blondyn zatrzymał się, czując, że czegoś mu brakuje. Myślał przez jakiś czas nad tym uczuciem i prawie odpuścił, gdy przypomniał sobie noc przed znalezieniem Hope. Kubek! Zostawił go przecież u niej na szafce. Westchnął i przetarł twarz, będąc już porządnie zmęczonym po intensywnym dniu. Każdy Strefer spał już sobie smacznie, przewracając się na drugi bok i odpoczywając przed kolejnym dniem pracy, poza nim, który jak zwykle musiał wziąć na siebie nadprogramowe zadania. Nie był jednak zły z tego powodu, a wręcz uśmiechał się, chociaż czasem tylko w głowie, na myśl o spotkaniu.

Wcale nie musiał po niego wracać, lecz z drugiej strony miał idealną wymówkę. Kuśtykał powoli w kierunku Lecznicy, śmiejąc się z siebie pod nosem. Jak to się dzieje, że nawet na chwilę nie mogę zostawić jej samej? Czuł, że jakaś dziwna siła, której pochodzenia nie potrafił wytłumaczyć, ciągnęła go do dziewczyny i sprawiała, że odczuwał niepokój, gdy nie było jej obok. Będąc już całkiem blisko, z dłońmi wsadzonymi w kieszenie umorusanych ziemią spodni, usłyszał nagle dziwne dźwięki, przypominające szamotaninę. Przystanął, jednak gdy zorientował się, skąd pochodzą, ruszył czym prędzej, odzyskując w sekundzie sprawność umysłu.

Wpadł do chatki, kierując się od razu w stronę jej łóżka i serce w nim zamarło, gdy zobaczył odgrywającą się przed nim scenkę. Rozpoznał w napastniku jednego z chłopaków, którzy przyczynili się do Ciemnych Dni i brali w nich czynny udział. Tego samego, który oponował najbardziej w sprawie zabrania Hope do Strefy i pozostawienia jej tam na stałe.

Kątem oka zauważył przedmiot, po który się cofnął oraz stojącą obok deskę, z której Plastry wzięli fragment do temblaku dziewczyny. Nie zastanawiając się dłużej złapał za stojące bliżej naczynie, rozbijając je na głowie Strefera, dzięki czemu ogłuszył go na tyle, by puścił swoją ofiarę i złapał się za bolące miejsce. 

Nagle odwrócił się w kierunku blondyna charakterystycznym ruchem, który dał Newtowi później do myślenia, również chcąc go zaatakować, jednak nie zdążył tego zrobić, zostając znokautowanym kawałkiem drewnianej sztachety. Chłopak padł jak długi na ziemię, przewracając się na plecy i wylądował przy krawędzi łóżka, na którym kilka ostatnich nocy spędził Newt. Zastępca Przywódcy oddychał głęboko, próbując ogarnąć sytuację i się nieco uspokoić, gdy w końcu jego spojrzenie trafiło na leżącą bez ruchu dziewczynę. Odrzucił trzymany w ręku przedmiot i podszedł do niej szybko, zapalając drżącymi dłońmi lampę na szafce.

– Pomocy! Clint! Jeff!– Krzyknął głośno, chcąc, by usłyszeli go Medycy. Nie mógł zostawiać jej ponownie samej w jednym pomieszczeniu z napastnikiem, tym bardziej że nie wiedział, jak mocno oberwał i kiedy może się obudzić.– Pomocy!!! –Zawołał jeszcze głośniej, wciąż próbując przywrócić siną Hope do życia.

Nagle coś go tknęło i nie zastanawiając się dłużej, przysunął się bliżej jej twarzy. Objął jej usta swoimi i zrobił głęboki wydech, dostarczając jej dawkę powietrza. Ponowił kilkukrotnie swoje działanie, aż w końcu poczuł, jak jej klatka ponownie się unosi, a Hope samodzielnie, nieco spazmatycznie, nabiera tlenu do płuc.

– Och, Hope! O to chodzi! Tak jest...– Szepnął nerwowo, głaszcząc ją po głowie i obserwując jej pozostałe ruchy, gdy do pomieszczenia wpadli w końcu zaspani Medycy. Stanęli w progu, zaskoczeni, widząc leżącego na ziemi ziomka i roztrzęsionego Newta. Ich oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, gdy zobaczyli dzięki płomieniowi lampy twarz dziewczyny. Ten widok ich zaalarmował i czym prędzej podeszli do niej, zaczynając sprawdzać jej stan.

Blondyn pozwolił im robić swoje, odsuwając się na drugą stronę i nie puszczając jej dłoni, trzymał ją przy twarzy, prosząc, by się obudziła. Dopiero teraz czuł, jak strach uderza w niego ze zwiększoną siłą, sprawiając, że raz było mu gorąco, a potem zimno. Dobrze, że nie stał, bo był pewny, że nie utrzymałby się na swoich własnych nogach.

Wpatrując się wciąż w jej nieprzytomną twarz, która powoli zaczęła jednak nabierać odpowiednich kolorów, usłyszał poruszenie na zewnątrz. Zaniepokojony podniósł się nieco, nie puszczając ręki dziewczyny, i wyjrzał przez otwór w ścianie. Streferzy biegli szybko w tym samym kierunku, gdy do nozdrzy blondyna doszedł charakterystyczny zapach. Upewniając się, że Hope jest bezpieczna i kneblując wciąż nieprzytomnego chłopaka, wyszedł, kierując się z pozostałymi w stronę palącego się miejsca.

Szok po raz kolejny w niedługim czasie zawitał na jego twarzy, gdy zorientował się, co właśnie zostało zniszczone.

Ich droga do wolności...

***********************************************************************************************

(data opublikowania: 09.02.2021)

Cześć!

Dzisiaj krócej, nieco dramatycznie. Powoli się rozpędzamy i po tylu rozdziałach w końcu wchodzimy w główną akcję części Ia. Ktoś się domyśla, jakie miejsce zostało zniszczone? :) jeśli nie było to oczywiste, to odpowiedź macie w "Szybkiej przypominajce"- króciutkim streszczeniu rozdziałów ;) (tak krótkim, że tego się chyba nawet nie da nazwać streszczeniem ;P dlatego jest jedynie przypominajką xD)

Do następnego, Oleanderka :)

Zawsze będę [Newt] ~ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz