Część Ia. 11.

816 33 20
                                    


Patrzył na nieprzytomną twarz dziewczyny, specjalnie omijając otarcia na szyi i przypominał sobie wydarzenia z wczorajszej nocy. Przed oczami wciąż stał mu palący się budynek, z którego niektórzy próbowali wydostać co się dało. Cieszył się, że nikomu nic poważnego się nie stało. Był z nich również cholernie dumny. Stanęli na wysokości zadania, zjednoczyli się w potrzebie i odzyskali część ich klucza do wolności. 

Zbierali te wskazówki już od ponad dwóch lat. Ich utrata byłaby strzałem prosto w głowę wymierzonym od przeszłości. Już raz przeszli przez podobną sytuację. Podczas Ciemnych Dni grupa buntowników, która uważała, że powinni zostać tutaj gdzie są bez szukania wyjścia, również próbowała zniszczyć stworzone mapy. Wtedy się jednak nie udało, dlatego ostatnia żyjąca z nich osoba chciała dokonać tego tym razem. Z marnym skutkiem, chociaż wyrządziła całkiem sporo szkód. 

Newt jeszcze raz kontemplował nad ostatnią obradą w sprawie wygnania chłopaka. Upewniał się, że podejmują słuszną decyzję. Nigdy nie była ona dla nich prosta, jednak musieli utrzymać porządek w Strefie i zapewnić bezpieczeństwo pozostałym. Taka niesubordynacja i rozwalanie grupy od środka nie mogły mieć miejsca.

– Nyyt... – Dobiegł go cichy i zachrypnięty jęk. Rozejrzał się dookoła upewniając się, czy nie należy do nikogo innego znajdującego się właśnie w chatce Medyków i podszedł do łóżka dziewczyny, która zaczęła powoli otwierać oczy, mrużąc je co jakiś czas.

-Hej, Świeżyno. Witaj z powrotem wśród żywych- zaśmiał się pod nosem, kucając obok niej, choć wcale nie było mu do śmiechu, gdy przypominał sobie jej siną twarz i nie unoszącą się klatkę piersiową. 

Przejechał dłonią po jej włosach, koncentrując na niej swoją całą uwagę. Widział, że powoli zaczyna kojarzyć fakty i zapewne przypominać sobie ostatnią sytuację. Upewnił go w tym cień strachu, który pojawił się w jej oczach.

– Nic się nie bój, jesteś bezpieczna. Ten cholerny Krótas posiedzi jeszcze chwilę w Ciapie i nie będzie więcej twoim zmartwieniem.

– Och, widzę, że się obudziłaś. – Hope przeniosła wzrok na chłopaka, który pojawił się nagle w pomieszczeniu, uśmiechając się delikatnie i stanął za Newtem. Kiwnął jej głową na powitanie. – Cześć Sztamaczko, jestem George. Zastępowałem czasem tego Krótasa, gdy musiał załatwić swoje przywódcze sprawy, a nie chciał zostawiać cię bez opieki. – Poinformował ją dumnie, wypinając klatkę do przodu, co dało komiczny efekt. Uśmiechnęła się.

– Hej. – Udało jej się wycharczeć, jednak ból, który po tym nastąpił zgiął ją w pół. Newt zareagował natychmiast.

– George, skoczysz po Jeffa?

– Ma się rozumieć, przyjacielu. – Szatyn zniknął w mgnieniu oka, zostawiając tę dwójkę ponownie względnie samych. Wszyscy pozostali dostali jakieś leki, po których posnęli jak susły.

Blondyn usiadł obok spokojniejszej już dziewczyny i złapał ją za rękę.

– Jeff zaraz da ci coś przeciwbólowego. Póki co odpoczywaj i wstrzymaj się z mówieniem, może być z nim trochę trudno. – Jasnooka przeniosła swoją rękę na szyję i z grymasem ją pogładziła, kręcąc głową i przymykając oczy.

– Pamiętasz, co się stało? – Zapytał, uzyskując po krótkiej chwili twierdzącą odpowiedź.

– Dla...cze...go?– Wychrypiała, mając nadzieję, że chłopak zrozumie co ma na myśli. Wypowiadanie słów rzeczywiście sprawiało jej trochę trudności, co było jej bardzo nie na rękę. Miała tak wiele pytań, które chciała zadać.

Zawsze będę [Newt] ~ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz