Część Ia. 3.

1.1K 46 10
                                    


Hope powoli budziła się, odzyskując świadomość. Leżała w sali z jasnymi kafelkami na równie jasnej kozetce, mając na sobie inne ubrania niż ostatnio. Nie wiedziała, ile czasu mogło upłynąć, ale jej wdawało się, że odpłynęła dosłownie na sekundę. Patrząc w bok zobaczyła te same oczy, które całkiem niedawno ją żegnały. Nie uśmiechnął się do niej jednak i nie podszedł, stojąc sztywno z boku z założonymi na klatce rękoma. 

Podniosła się na tyle, na ile mogła, rozmasowując pościerane do krwi nadgarstki. Podciągnęła odziane w wygodne spodnie nogi pod klatkę i zauważyła stojące obok kozetki buty, wyglądające na równie komfortowe. Cienka bawełniana koszulka z długimi rękawami, które teraz podciągnięte były do łokci, miała kolor ciemnej zieleni. Dotknęła osłoniętego opatrunkiem karku, krzywiąc się przy tym nieznacznie. 

Nagle powędrowała szybko w okolicę szyi, chcąc dotknąć znajdującej się na niej zawsze pamiątki. Nie było jej tam. Przerażona spojrzała szybko na Thomasa, który najpierw zerknął, czy nikt nie zwraca nie niego uwagi, a dopiero potem delikatnie poklepał się po udzie. W tym samym miejscu, w którym na jej spodniach znajdowała się zasuwana kieszonka. Nadzieja i spokój wypełniły ją, ale chłopak pokręcił głową, aby była cicho. 

Pamiętała, wciąż pamiętała wszystko, dlatego wiedziała, że zatarcie jest jeszcze przed nią. Sądząc po ubiorze i przedsięwziętych krokach miała trafić do Strefy, dlatego zdawała sobie sprawę, iż usunięcie pamięci będzie kolejnym, ostatnim etapem przed wsadzeniem jej do szybu windy. Z jednej strony mogła trafić gorzej, ale świadomość tego, że utraci wszystkie wspomnienia, że utraci wspomnienia związane z brązowookim, były chyba wystarczającą karą. A wchodząca do pomieszczenia kobieta zdawała sobie z tego doskonale sprawę. 

Postanowiła jednak dolać trochę oliwy do ognia i zakpić sobie zarówno z dziewczyny, jak też może uzyskać przy tym kilka nowych ciekawych zmiennych. Wpatrywała się w córkę z wyrazem triumfu na twarzy. Co to to nie, nie da sobą więcej pomiatać! I tak jest już na straconej pozycji, ale to nie znaczy, że nie może zepsuć jej nieco nerwów.

– Zamierzasz tak stać i się na mnie gapić? A może powiesz mi w końcu, co dokładnie zamierzasz ze mną zrobić? Kiedy wysyłasz mnie do Strefy? – Wyprostowała się i bystro spojrzała na matkę, która zaśmiała się perliście.

– Och, kochanie. Nie zamierzam wcale wysyłać cię do Strefy. – Słowa te wywołały w niej zmieszanie, natomiast Thomas opuścił wzrok na swoje buty. Nie wierzył, że to się dzieje. Po prostu nie dopuszczał do siebie myśli, że blondynka naprawdę mogłaby się do czegoś takiego posunąć. 

– Zamierzam wysłać cię do Labiryntu. – Hope z pewnością nie spodziewała się takiego obrotu sprawy i przeleciał ją cień strachu. Przełknęła jednak szybko ślinę i postanowiła nie dać po sobie znać, iż przejęła ją ta informacja.

– Nie prościej będzie mnie zabić, wysyłając od razu poza teren placówki? Po co te wszystkie ceregiele?

– Włożyliśmy w ciebie ogrom pracy, Hope. Nawet jeśli ty tego nie doceniasz, to my nie możemy zmarnować naszego potencjału. Wysyłając ciebie do Labiryntu, będziemy w stanie zdobyć nowe i, mam nadzieję, interesujące zmienne, których do tej pory nam brakowało. Może w końcu się nam do czegoś przydasz. – Uśmiechnęła się kpiąco, zaplatając ręce z przodu. – Poza tym zmienne pozyskane od chłopców, którzy natkną się na ciało martwej dziewczyny w Labiryncie również mogą okazać się obiecujące.

– Chłopców? – Wyjąkała cicho, mając wrażenie, że się przesłyszała. – Chcesz wysłać mnie do Grupy A? Żartujesz...

– Jestem jak najbardziej poważna, moje dziecko. Wciąż zastanawiam się jedynie, czy zachować twoje wspomnienia. Jeśli przeżyjesz, będzie nam to bardzo nie na rękę. Jeśli jednak nie – zrobiła pauzę, skupiając na sobie całkowitą uwagę córki – wyobraź sobie, że będziesz tak blisko. Tak blisko osoby, na której ci zależy. Tak blisko osoby, której również zależało z jakiegoś powodu na tobie, ale obecnie nawet cię nie pamięta. Będziesz krzyczała, by ci pomógł, jednak nie będzie w stanie przyjść na ratunek. Może nawet miniesz po drodze ścianę, która tak wiele znaczy dla was obojga, przypomnisz sobie wydarzenia, jakie miały przy niej miejsce. – Hope zacisnęła mocno powieki i pięści, spinając się w sobie, próbując przy tym odgonić z głowy obraz prezentowany jej właśnie przez matkę. Zapomnienie akurat tego dnia nie byłoby dla niej tak wielką tragedią. Dni, które nastały po nim również. 

Zawsze będę [Newt] ~ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz