Przy podnoszeniu Hope do pozycji stojącej jej głowa opadła, uwidaczniając zakrwawioną podłogę. Przestraszyła się, że wyrządziła Tomowi aż tak wielką krzywdę, gdy nagle dotarło do niej, że ciemna ciecz wcale nie zależy do chłopaka, a pochodziła prawdopodobnie z jej własnej rany. Ten uraz w połączeniu z potraktowaniem jej elektromiotaczem spowodował, iż informacje dochodziły do niej przytłumione i spowolnione, a ona sama ledwie zarejestrowała moment, w którym zaczęła być ciągnięta w nieznanym kierunku.
Z każdymi mijanymi drzwiami wracała jej jednak zdolność racjonalnego myślenia. Nim się spostrzegła, zjechali windą i znaleźli się w pomieszczeniu, w centrum którego usytuowany był metalowy stół. Lustro fenickie na jednej ze ścian, rząd szafek, kryjących w sobie przedmioty i sprzęty, o których nawet nie chciała myśleć, razem z ogromnymi lampami znajdującymi się nad meblem sprawił, że zaparła się lekko. Próbowała stawiać opór, jednak prowadzący ją mężczyźni mieli o wiele więcej siły i szli dalej, jakby ten drobny incydent nie miał w ogóle miejsca.
Zdenerwowanie zaczęło przejmować nad nią kontrolę, Krzyknęła, gdy została posadzona na zimnym metalu. Wtem dwie kolejne zamaskowane postacie podeszły i złapały ją za nogi. Na nic zdały się szarpanina i prośby, gdyż po kilku chwilach leżała już prosto, będąc przypiętą pasami w kilku miejscach. Nie zdawała sobie sprawy, że w momencie, gdy jeden z lekarzy wszedł do pomieszczenia, z jej oczu potoczyły się łzy. Wiedziała, na co się decyduje, co się za chwilę stanie, jednak świadomość tego chyba jeszcze bardziej potęgowała ogarniający ją lęk.
– Pani Kanclerz. – Mężczyzna skinął głową, witając się ze swoją przełożoną.
– Doktorze Radclif, proszę wykonać zabieg wszczepienia kontrolera. – Rzuciła polecenie, nie patrząc nawet na mężczyznę i skupiając się na przeglądanych dokumentach. Zaskoczony medyk cofnął się o jeden krok i zaczął wpatrywać się w blondynkę z otwartymi ustami.
Nie słysząc odpowiedzi, podniosła w końcu na niego wzrok, pokazując, iż nie rozumie jego zachowania. Przełknąwszy ślinę, odważył się w końcu zadać nurtujące go pytanie.
– Ależ pani doktor, to przecież pani....
– Wykonaj moje polecenie. – Ucięła twardo wypowiedź towarzysza, wracając do przeglądania kartek i powoli kierując się do pomieszczenia za ścianą, by móc obserwować wszystko zza szyby. Radclif jednak nie ustępował.
– Przygotowanie osoby na taki zabieg trwa trochę czasu i jest wyczerpujące. Nie sądzę, żeby...
– Wykonaj zabieg. – Przeciągnęła każdą literę, ukazując swoje niezadowolenie z niesubordynacji pracownika, który uległ pod spojrzeniem i z rezygnacją pokiwał głową. Nie rozumiał, dlaczego miał zrobić to córce tak ważnej dla nich w organizacji osoby, a także czemu miało to odbyć się w tak natychmiastowym tempie. Jednak nie miał wyjścia.
Wiedział, że Avie Paige nie ma sensu się sprzeciwiać, dlatego czym prędzej rozpoczął przygotowania do zabiegu. Kobieta stanęła za lustrem, obserwując personel i leżącą na stole dziewczynę, otoczoną wianuszkiem strażników. Jej uwagę zwróciła kobieta, która pojawiła się w drzwiach pomieszczenia z tabletem w dłoni.
– Dzień dobry, pani Kanclerz. Jaka ma być treść tatuażu? – Przeszła od razu do rzeczy, nauczona, iż nie warto się patyczkować. Ava wciągnęła powoli i głęboko powietrze, jeszcze wolniej je wypuszczając. W końcu zdecydowała.
– Hope. Obiekt 0. Własność Avy Paige.
Thomas próbował jak najszybciej uciec spod ręki medyka, by czym prędzej dostać się do przyjaciółki, która w tej chwili zapewne go potrzebowała. Zabieg wszczepienia tego ustrojstwa do głowy i podłączenie umysłu do ich systemu nie był niczym przyjemnym; tym bardziej, gdy odbywał się bez jakiegokolwiek przygotowania. Ba, nawet nie wiedział, czy to bezpieczne! Przyspieszył, pokonując kolejne korytarze, które zbliżały go do obecnego miejsca pobytu Hope.
CZYTASZ
Zawsze będę [Newt] ~ZAKOŃCZONE
FanfictionHope od małego nie zgadzała się z działaniami DRESZCZu, lecz nie miała wyjścia. Będąc córką Avy Paige jej życie nie było proste, a nie chcąc się podporządkować, sama je komplikowała. Miała jednak przy sobie ludzi, z którymi udawało się kroczyć przez...