Część Ib. 9.

497 18 20
                                    


Budząc się rano jedyne, czego pragnęła, to ponownie zasnąć i nie wstawać nigdy więcej. Albo obudzić się w rzeczywistości zupełnie innej od tej, w której przyszło im żyć. Wczorajsza noc była jedną z gorszych, jakie przyszło jej przeżyć i zdecydowanie mogła zaliczyć je do grupki dwóch nocy spędzonych w Labiryncie. Tym razem tak wiele się wydarzyło i stracili tak wiele osób.

Każdym wstrząsnęła śmierć kogo innego, lecz Hope najbardziej uderzyła strata Albiego. Wciąż miała w głowie jego ostatnie słowa skierowane do Thomasa tuż przed tym, jak Dozorca wyciągnął go z Bazy-"zabierz ich stąd".

Zerknęła na leżącego niedaleko niej Chucka i westchnęła, przymykając oczy. Jego również prawie stracili. Wspomnienie przerażenia bijącego z jego spojrzenia paraliżowało ją do teraz, a ślady na ciele boleśnie przypominały całe wydarzenie... Jego mała lecz pulchna dłoń kurczowo zaciśnięta na jej przedramieniu. Wiszące w powietrzu ciało. Ryk Bóldożercy. Napływ wspomnień...

Gdy przekręciła się na plecy i wpatrywała w sufit z otwartymi już oczami zaczęła rozmyślać o tym, co stało się potem; tuż przed tym, jak Gally przejął władzę i dał im prawo wyboru, po której stronie chcą stanąć. Razem z Newtem, by nie tracić wolności i mieć jakiekolwiek pole do manewru, zostali z nim, pozwalając na wsadzenie rannego Thomasa razem z Teresą do Ciapy.

Uważała pomysł bruneta z dobrowolnym dziabnięciem się za głupi. Z drugiej strony miała wrażenie, że pakowanie się w kłopoty to jego specjalność. Tak samo jak jej. Teraz już pamiętała, lecz wciąż nie była pewna, jak doszło do ostatnich wydarzeń. Nie miała wspomnień z przebudzenia w Labiryncie. Dopiero gdy gonił ją jeden z Dozorców i wpadła w zamykające się ściany, jej mózg jakby zaczął rejestrować to, co się działo. Może to przez szok, a może powód był identyczny jak przy utracie wspomnień o Thomasie? Tomie, który leżał właśnie nieprzytomny po podaniu ostatniego serum na ubitej zimnej ziemi.

Miała nadzieję, że się obudzi i jak najszybciej będą mogli się wydostać. Taki był plan, ustalony w nocy po kryjomu razem z Minho. Nie dopytywała o szczegóły. Mimo że szła w paszczę lwa, wolała nie wiedzieć zbyt wiele o Labiryncie. Jedyne o czym marzyła to wydostanie się z tego przeklętego miejsca. Chłopcy mieli plan, lecz potrzebowali jeszcze trochę czasu. A tego akurat im brakowało.

Nie była pewna, czy wciąż są tutaj bezpieczni. Chyba tak naprawdę nigdy nie byli i nie będą, dlatego miała dosyć czekania. Uciekną albo zginą w trakcie próbowania. Nie mogła dłużej trwać bezczynnie.

– Hej – usłyszała niedaleko siebie cichy głos i przekręciła głowę w jego stronę. Newt opierał się o belkę i patrzył na nią spokojnym wzrokiem z góry. Jednak jego napięte ramiona zaalarmowały ją, że nie do końca jest tak wyluzowany, jakby chciała by był.

– Coś wiadomo? – Nie sprecyzowała pytania, samej nie wiedząc o co dokładnie chciałaby zapytać. Blondyn westchnął i ukucnął, zrównując się z nią głową.

– Thomas się obudził. Pamięta o wiele więcej. Powiedział... – Newt zawiesił na chwilę głos, drapiąc się po szczęce. Nie miał mu tego za złe, chociaż wciąż był zaskoczony zdobytymi informacjami.

– Co powiedział?

– ... że tak naprawdę Labirynt jest testem. Wsadzili nas tutaj i wciąż obserwują z jakiegoś powodu. I że on... razem z Teresą... pomagali w tworzeniu tego wszystkiego. – Słowa chłopaka wstrząsnęły nią nieco, ale jedynie pokiwała głową, nie komentując. Teraz nie miało to żadnego znaczenia. Mieli inne problemy na głowie. Zerknęła za siebie upewniając się, że Chuck wciąż śpi i wróciła spojrzeniem do Newta. Wyglądał na bardzo zmęczonego.

Zawsze będę [Newt] ~ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz