Część Ia. 18.

650 26 22
                                    

Czując, jak zdrętwiał jej prawy pośladek przekręciła się, opierając ciążącą głowę na lewej dłoni. Westchnęła, gdy nieprzyjemny skurcz przeszedł jej przy granicy kręgosłupa i szyi. Podniosła się do pionu, rozciągając się delikatnie i podeszła do leżącego na kozetce blondyna, przykrywając go szczelniej kocem i sprawdzając wcześniej założone opatrunki. Żaden z nich nie przesiąkł już więcej krwią, więc miała nadzieję, że jego stan będzie coraz lepszy. Chciała przejechać dłonią po jego policzku, jednak cofnęła się w obawie, że może go obudzić. Ograniczyła się do przyglądania jego spokojnemu oddechowi i zrelaksowanej twarzy. Im dłużej będzie spał, tym dla niego lepiej. Nie tylko w kwestii zdrowia.

Nie mogąc już dłużej siedzieć w miejscu podeszła do szafek, przygotowując powoli i najciszej jak mogła potrzebne na potem materiały do zmiany opatrunku. Gdy ona odejdzie jeden z Plastrów będzie mógł przejąć opiekę nad Newtem, mając już wszystko przygotowane. Wiedziała, że sami też by to zrobili, ale chciała dopilnować tego osobiście. Po wszystkim co Newt dla niej zrobił, chciała odwdzięczyć się tym samym choć w najmniejszym stopniu.

Oczy jej się kleiły i piekły ją, powodując łzawienie, ale za każdym razem odganiała zmęczenie. Czekał ją trudny i intensywny dzień, a wspomnienie rannego Newta z tyłu głowy nie pomagało. Obrażenia chłopaka jak się okazało nie były tragiczne, ale na tyle duże, że musieli podać mu sporą dawkę leków. Do teraz się nie obudził, a przez całą noc w równych odstępach czasu wstrząsały nim dreszcze. Gorączka również wydawała się utrzymywać na tym samym poziomie, chociaż w ciągu ostatniej godziny zauważyła nieznaczną poprawę. 

Zauważając kątem oka miskę z zużytym wczoraj sprzętem westchnęła, przymykając oczy i opierając się o blat. Zaszycie ran zajęło jej naprawdę sporo czasu, a oświetlająca jej pole jedynie mała lampa pod koniec postanowiła nawalić. Kończyła pracę przy płomieniu świecy, wpatrując się dokładnie w zaopatrzone właśnie miejsca. Jeff i Clint robili co mogli, ale kolejną świeczkę jak na złość znaleźli w momencie, gdy zakończyła już główne zadanie. Nie było sensu jej zapalać tym bardziej, że nie dostali nowego zapasu w ostatniej dostawie. Po założeniu opatrunków i ogarnięciu sytuacji zapewniła również słaniających się na nogach chłopaków, że zostanie z Newtem do rana. Opuściła go tylko na kilkanaście minut, by wziąć udział w Naradzie. Tym razem jako pełnoprawny członek.

– Hope... – usłyszała za plecami i odwróciła się, widząc wykrzywioną twarz chłopaka. A niech to, mógł poczekać jeszcze chwilę. Tak czy siak była szczęśliwa, że się obudził i może się z nim pożegnać. Musiała stawić temu czoła, a nie uciekać i unikać tematu. Nie była tylko jeszcze do końca pewna, jak przekazać mu te informacje.

– Hej, Newt – odpowiedziała ciepłym głosem, kucając obok jego łóżka i dotykając dłonią twarzy. Po kilku chwilach udało mu się wyostrzyć wzrok i zorientować w sytuacji.

– Nic ci się nie stało? – Pierwsze pytanie, jakie padło z jego ust rozbawiło ją, ale też sprawiło, że przyjemne uczucie rozlało się po jej sercu, powodując wypełnienie się oczu łzami. Przyciągnęła do ust jedną z jego dłoni i pocałowała wierzch, zamykając w swoich i przytulając do policzka.

– Cały ty. Najpierw martwisz się o innych, a dopiero na końcu o siebie.

– Martwię się głównie o ciebie – wychrypiał, co było dla niej dobrą okazją, żeby zasłonić zarumienione policzki. Zgarnęła stojący obok kubek i pomogła mu się napić. Tak bardzo przypominały jej się sytuacje, gdy to on wykonywał takie gesty dla niej, że kolejna łezka zakręciła się jej w oku.

– Jestem cała, Gally okazał się całkiem niezłą tarczą. Choć trochę ciężkawą – zażartowała, na co jedynie uśmiechnął się, czując ciągnięcie w kilku miejscach.

Zawsze będę [Newt] ~ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz