Drugiej nocy, gdy stan dziewczyny wciąż nie uległ poprawie, Newt postanowił zmienić Plastrów i dać im trochę odpocząć. Nie zważał na to, że sam również potrzebował snu. Dni przed jej pojawieniem się nie były najlepszymi w jego, znanym od pewnego momentu, życiu. Dwa ostatnie wypełniał pracą i doglądaniem nowoprzybyłej. Spędzał przy niej całkiem sporo czasu, zaglądając w każdej wolnej chwili i licząc na wybudzenie. Przyglądał się jej uważnie, zastanawiając się, czy jego pierwsze odczucia da się wyjaśnić w jakiś racjonalny sposób. Jednak nie był w stanie nic sobie przypomnieć, tak jak wszyscy w Strefie. Poza tym starał się zbytnio nie przeszkadzać Plastrom w ich pracy, usuwając się wtedy, kiedy było to konieczne. Obserwował uważnie ich sprawne ruchy, wiedząc, że dziewczyna jest w dobrych rękach.
Czując wstrząsający nim dreszcz przebudzenia poklepał się po twarzy, próbując wykrzesać nieco energii. Poprawił się przy tym na pryczy, skanując obraz przed sobą. Wciąż żadnych zmian. Wstał na chwilę, przysuwając się bliżej jej łóżka i próbując nie zrobić żadnej krzywdy, poprawił delikatnie przykrywający ją koc.
Złamana lewa ręka spoczywająca na prowizorycznym temblaku leżała swobodnie, mając podłączony do siebie przezroczysty przewód ze skapującym powoli płynem. Nie zrozumiał dokładnie, czym był. Wiedział, że pomaga utrzymać ją przy życiu, dostarczając jakichś substancji. Próbował nie zastanawiać się, skąd Clint i Jeff posiadali tę wiedzę. Zamiast tego zgarnął kosmyk włosów na bok twarzy dziewczyny, sadowiąc się ponownie na swoim siedzisku i również przykrywając kocem. Balansując pomiędzy snem a rzeczywistością, wspominał odbytą niedawno rozmowę.
– Wiecie już, co jej jest? – zapytał zdyszany, wpadając do małej chatki po zebraniu zorganizowanym przez Albiego. Reszta też już tam była, ale on miał po drodze coś jeszcze do załatwienia. Nie wszyscy byli szczęśliwi z takiego obrotu spraw, ale ostatecznie wspólnie ustalili, że nie są w stanie jej zostawić na pastwę losu i oddać Labiryntowi. Kto wie, może pojawiła się nie bez przyczyny?
– Z grubsza tak, ale... Ma bardzo dużo obrażeń. To jakiś popinkolony cud, że przeżyła. – Widząc ponaglający wzrok brązowych tęczówek, Clint postanowił odpowiedzieć dokładniej na zadane pytanie. – Poza oczywistymi urazami, jak złamana lewa ręka, zwichnięta kostka, rozcięcia na przedramieniu i głowie, potłuczenia, zadrapania i siniaki jest coś, czego nie potrafię wytłumaczyć.
– Co masz na myśli? – zapytał spokojnym głosem Przywódca, który również chciał wiedzieć, jak wygląda sytuacja znalezionej przez nich dziewczyny. Liczył, że uda się ją szybko doprowadzić do odpowiedniego stanu. Tak jak pozostali był bardzo ciekaw, czego mogą się od niej dowiedzieć.
– Jej kark. – Odparł enigmatycznie, pozwalając słowom zawisnąć w powietrzu i dotrzeć do umysłów przybyłych. – Ma na nim dziwne zgrubienie i ranę, całkiem precyzyjną, ale zainfekowaną. Będziemy musieli podać jej antybiotyk, żeby...
– Ogay, możesz nie angażować nas w szczegóły. I tak nic nie zrozumiemy. – Wtrącił Minho, gubiąc się już przy słowie „zainfekowany". – Co to oznacza dla niej w praktyce?
– Zobaczymy. Mam nadzieję, że uda nam się wyleczyć ten stan zapalny i podtrzymać ją do momentu, aż się wybudzi.
– Kiedy się to stanie? – zapytał z nadzieją w głosie blondyn, przenosząc spojrzenie na leżące nieprzytomne ciało, które zostało już oczyszczone i opatrzone. Wyglądała lepiej, niż po znalezieniu, ale wciąż była bardzo blada. Oddech wydawał się być płytki i ledwie widoczny, ale był! To było najważniejsze.
CZYTASZ
Zawsze będę [Newt] ~ZAKOŃCZONE
FanfictionHope od małego nie zgadzała się z działaniami DRESZCZu, lecz nie miała wyjścia. Będąc córką Avy Paige jej życie nie było proste, a nie chcąc się podporządkować, sama je komplikowała. Miała jednak przy sobie ludzi, z którymi udawało się kroczyć przez...