Część Ib. 1.

580 21 9
                                    

Tępy ból w głowie powodował, że powoli odzyskiwał przytomność, jednak jej zawroty i ciągły ruch miejsca, w jakim się właśnie znajdował, utrudniał mu zorientowanie się w sytuacji. Czuł, że jest cały mokry i leży na niewygodnym zimnym podłożu przypominającym metalową kratkę. Widok nachylających się nad nim twarzy i towarzyszące temu obrazowi zatrważające uczucie przerażenia przywróciły go do rzeczywistości.

Nagle podniósł się szybko do pozycji klęczącej i wciągnął gwałtownie powietrze, którego od dłuższego czasu brakowało mu w płucach, wypluwając resztki jakiejś substancji z ust. Nareszcie udało mu się wydostać z letargu, w jakim był do tej pory, nie poprawił jednak znacząco swojej sytuacji. Poruszający się szyb i niewielki jego metraż, zastawiony dodatkowo jakimiś skrzynkami, które dostrzegł mimo wszechogarniającej ciemności dzięki pojawiającym się co jakiś czas niewielkim diodkom na ścianach, sprawił, iż wzrósł w nim niepokój. Gdzie do diabła się znajdował i co tutaj robił?!

Niespodziewany ryk pochodzący z jednej z klatek przestraszył go na tyle, że wylądował na przeciwległej ścianie, łapiąc się za serce i próbując wcisnąć w powierzchnię, aby zniknąć bądź schować się jak najszybciej. Nie miał czasu zastanowić się nad kolejnymi sprawami, gdyż miejsce w którym się znajdował zaczęło nagle niebezpiecznie szybko zbliżać się w kierunku czerwonego światła. Krzyknął, zasłaniając się ponownie rękoma, będąc już bardzo blisko stropu, gdy wtem wszystko stanęło, zwalając go z nóg.

Nim się obejrzał sufit zaczął się powoli otwierać i zalała go fala oślepiającego światła. Dalej wszystko działo się tak szybko, że nie był w stanie tego nawet prawidłowo zarejestrować. Przez krew dudniącą w uszach nie usłyszał huku, wywołanego przez chłopaka, który właśnie wskoczył go środka. Ledwie go zauważył, lecz nie usłyszał z kolei słów, jakie do niego skierował. Nagle znalazł się jakimś cudem poza upiorną klatką na powierzchni, otoczony przez całkiem spore grono młodych osób. Nie wiedział gdzie jest, co tutaj robi i... nie miał również pojęcia, kim tak naprawdę jest. W uszach mu dzwoniło, a głosy zlewały się w całość.

Nie mógł ich dłużej słuchać, chciał znaleźć się jak najdalej od tego wszystkiego, dlatego przepchnął się przez kilku stojących mu na drodze chłopaków i pognał przed siebie, nie patrząc nawet gdzie biegnie. Pędził po prostu do przodu, zostawiając w tyle jeszcze bardziej niż wcześniej słyszalne głosy. Zdążył złapać się na tym, że bieg sprawia mu satysfakcję i pomaga wyłączyć myślenie, a nawet uciec od problemów, których miał w tym momencie aż nadto. Jednak skupiając się na tym odczuciu nie zauważył wystającego z ziemi sporego kamienia, przez co stracił równowagę i padł na ziemię, wykonując wcześniej kilka porządnych fikołków. Zdyszany zignorował pojawiający się ból i rozejrzał się po otaczającym go terenie. Pojawiający się szok przesłonił wszystkie inne emocje.

Zakręcił się dookoła siebie, nie dowierzając w to, co widzi. Potężne mury sprawiały, że czuł się przytłoczony i rozumiał jeszcze mniej niż wcześniej. Przez skupianie się na tej części nowego krajobrazu, nie zauważył zbliżających się w jego kierunku dwóch brunetów, którzy powalili go na ziemię i łapiąc solidnie pod pachy, zaczęli ciągnąć w nieznanym kierunku. Resztką sił próbował wyrwać się z żelaznego uścisku, jednak nic to nie dało. Tym bardziej, że chwilę później i tak został puszczony, gdy dwójka mięśniaków wrzuciła go do jakiejś jamy, zamykając za nim plecioną kratę. Ponownie rozejrzał się po nowym miejscu, przyswajając szczegóły i próbując ułożyć cokolwiek w głowie. Nadaremnie, nie miał nawet żadnego punktu zaczepienia, który pomógłby mu ruszyć dalej.

Podszedł bliżej wyjścia, by móc zorientować się w otoczeniu, jednak nagły ruch i pojawienie się kogoś przy wejściu zaskoczyły go, przez co wcisnął się w kąt, nie wiedząc, czego może się spodziewać.

Zawsze będę [Newt] ~ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz