Wspomnienie „Czy uczynisz mi ten zaszczyt..."

451 19 6
                                    


Korzystając z okazji, że Ava Paige razem z Jansonem i całkiem sporą obstawą wyruszyli w dosyć ważną podróż, mogli w końcu spędzić wspólnie czas bez zamartwiania się, że ktoś ich przyłapie. Osoby sprawujące nad nimi opiekę przymykały oko na zniknięcia; musieli jedynie stawiać się o określonych porach w pokojach, stołówce czy salkach, a także nie sprawiać problemów. Wystarczyło tylko tyle, by móc cieszyć się namiastką upragnionej wolności. Tylko tyle, choć dla nich zdecydowanie lepszym słowem było „aż".

Dzisiejszy wieczór miał być ostatnim. Minione dni były dla nich czymś wspaniałym- chyba jeszcze nigdy nie udało im się przeżyć w tych murach tak cudownego czasu; bez obaw że zostaną zabrani na dodatkowe testy, uciążliwe zajęcia czy inne jeszcze mniej przyjemne „spotkania". Dlatego też planowali spędzić go najlepiej jak umieli, a pewien chłopak o złotoblond włosach miał w głowie jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia. Liczył na to, że wszystko pójdzie po jego myśli, mimo że zupełnie nie wiedział, jak się do tego zabrać. Dużo myślał i rozmawiał z przyjaciółmi oraz jej braćmi, ale ostatecznie to on musiał zrobić pierwszy najważniejszy krok.

Zajadali się właśnie podwędzonymi z kuchni słodkimi bułeczkami, rozmawiając i żartując, gdy spóźnieni Minho z Thomasem wpadli nagle do środka, robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Co niektórzy spojrzeli w ich kierunku ze strachem w oczach, inni dalej pełni rozbawienia.

– Co tam, Żółtku, dłużej stroić się nie dało? – zaśmiał się Gally, siedząc pod przeciwną ścianą z podciągniętymi w połowie nogami i beztrosko opartą głową. Uchylił się, gdy w jego kierunku poleciała ściągnięta na szybko czapka z daszkiem, ale zaraz porwał ją w dłonie, uważnie oceniając tę część garderoby.

– Przestań mnie tak nazywać, Gburze!

– Ej, odwołaj to! – powiedział oburzonym tonem i odrzucając czapkę, ruszył nagle w kierunku niespodziewającego się niczego Minho, zwalając go z nóg. Tarzali się po ziemi, okładając pięściami i śmiejąc się do rozpuku, rozbawiając przy tym pozostałych.

Hope natomiast przeniosła swoją uwagę na Thomasa, który ściągnął plecak z ramion i postawił go przy nogach, również obserwując szamoczących się przyjaciół. W końcu poczuł, że ktoś mu się przygląda.

– Skąd to macie? – Kiwnęła głową w stronę leżącej niedaleko nich samotnej czapki, zaplatając ramiona na piersiach. Czuła, że za ich spóźnieniem kryje się ciekawa historia. Rzuciła mu jeszcze kawałek jedzonej bułeczki, którą bezproblemowo złapał, pakując od razu prawie całą do buźki.

– Za chwilę zapytasz o dużo ciekawsze rzeczy – odparł tajemniczo brunet, kucając przy plecaku i odsuwając suwak. Przedmiot przyciągnął uwagę przyjaciół, jakby dopiero teraz zdali sobie sprawę z jego obecności. Zebrali się dookoła, obserwując poczynania Toma. Nawet Gally z Minho zaprzestali bójki, podchodząc z czerwonymi twarzami i rozczochranymi włosami, wciąż jednak tryksając się po bokach.

– A tak serio, chłopaki, to gdzie się podziewaliście? Myślałam, że zrezygnowaliście z naszego ostatniego spotkania.

– Nigdy w życiu, Babeczko. – Oświadczył poważnym tonem brunet, puszczając jej oczko. – Patrzcie. – Odsunął do końca suwak, uwidaczniając zawartość plecaka. Pomruk zaskoczenia przeszedł przez pomieszczenie. Zbili się w ciaśniejszą kupkę, obserwując nieznany przedmiot.

– Co to takiego? – Zapytał Winston, stojący tuż za plecami uśmiechającego się szeroko do swojej zdobyczy chłopaka.

– Nie mam pojęcia, ale wyglądało na ważne.

– Tom... – Posłała mu pouczające spojrzenie, chociaż w sercu chyba tak naprawdę żałowała, że jej z nimi nie było. Mimo ostatniej nieudanej akcji brakowało jej już adrenaliny związanej z coraz rzadszymi eskapadami.

Zawsze będę [Newt] ~ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz