#1

4.1K 211 29
                                    

Cameron


Szybkim krokiem przemierzyłem dziedziniec Twierdzy. Misja, z której aktualnie wracałem znów okazała się kompletną porażką. Przez ostatni tydzień wraz z kilkoma Tropicielami, starszych stażem przeszukiwaliśmy teren, który niegdyś był przy posiadłości brata króla wampirów. Niestety sama posiadłość i cholerny dwór, z tym szaleńcem na czele wyparował. Zupełnie jakby nigdy nie istniał. Od samego myślenia, że po całym tym incydencie nie został nawet najmniejszy ślad powodował moją wściekłość.

Minęło już pół roku, od kiedy to szeregi Tropicieli zasilili nowi rekruci, osiem miesięcy, kiedy to powiedziałem mojej życiowej partnerce, że nigdy nie będziemy razem. Od tamtego czasu robię wszystko, aby Alyson była bezpieczna, aby związek, ze mną nie powodował, że nad jej głową pokazywał się wielki czerwony celownik. Do tej pory dziewczyna nie opuszczała Twierdzy, nie wyruszyła na żadną misję, bo nie mogłem pozwolić jej choćby na najmniejsze ryzyko. Ona dobrze wiedziała przez kogo nie mogła opuścić murów Twierdzy, nie była głupia i przez to nasza relacja nie była zbytnio przyjacielska, oczywiście ja tego też nie ułatwiałem.

I jakbym ją wezwał myślą, za rogu wyszła najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widziałem. Swoje ciemnobrązowe włosy miała standardowo spięte w długi warkocz, z którego po treningu powypadały pojedyncze kosmyki. Ubrana była w strój szkoleniowy Tropicieli, w czarną przylegającą koszulkę w długim rękawem i tego samego koloru obcisłe spodnie. Na stopach miała wiecznie jej towarzyszące trapery, którymi nie raz skopała mi dupę. To co jej jak zawsze towarzyszyło i tym razem nie było wyjątku to ta wściekłość w spojrzeniu pomieszana z ulgą i ciepłym uczuciem, które zawsze widziałem jak wracałem z misji. Ulga często zamieniała miejsce z przerażeniem, kiedy to musiałem wyruszać. W takich chwilach sam również czułem wszechogarniającą ulgę, że dziewczyna, chociaż nie miała jeszcze szansy poczuć, że jesteśmy sobie przeznaczeni, to dalej jej na mnie zależało, nawet po takim czasie i po tym co jej zrobiłem.

Chowając swoją wściekłość, przywołałem na twarz uśmiech, który zawsze ją irytował i stanąłem, czekając aż podejdzie. Rzuciłem swoim towarzyszą tylko, że za chwilę do nich dołączę. Pozostali spojrzeli tylko na moją pannę i powiedzieli pod nosem, że znów będzie dym, a następnie ruszyli dalej.

Tak. Ja i Alyson często się tłukliśmy, w ten sposób miałem pewność, że ona utrzymuje swoją sprawność fizyczną i to były jedne z nielicznych momentów, kiedy to mogłem się do niej zbliżyć.

Dziewczyna stanęła metr ode mnie i przekręciła głowę na bok, jej dwukolorowe oczy zabłysnęły, nie wiedziałem tylko czy z powodu złości czy czegoś innego.

- Co tam mała? – zapytałem i wyszczerzyłem zęby, na co zmrużyła oczy.

- Znów wyruszyłeś beze mnie.

- No i?

Dziewczyna zmarszczyła nos, coraz bardziej poirytowana. Wiedziałem o co jej chodziło, ale takie nasze potyczki słowne, dyskusje, czy cokolwiek innego przypominało mi, dlaczego warto ją dalej chronić, dlaczego warto znaleźć tego psychola, który na nią polował.

- Mieliśmy być partnerami, a partnerzy wybierają się na misje wspólnie.

- Na tej nie było dla ciebie miejsca. Gdybyś się nie wyrzekła swoich umiejętności to bym cię zabrał.

Alyson warknęłam i wiedziałem, że przesadziłem. Zauważyłem, jak zaciska dłoń w pięść, ale prawie od razu wzięła głęboki wdech i wydech, a następnie wyprostowała dłoń i spojrzała na mnie z uśmiechem. W tyle głowy zapaliła się lampka ostrzegająca. Coś ty znów wymyśliła Alyson.

Obrończyni ✎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz