#26

1.4K 95 2
                                    

Alyson


Przysiadłam na gałęzi drzewa blisko granicy obozu i obserwowałam w ciszy jak wszyscy szykują się na wieczór. Wyznaczyłam na dziś noc dwie pięcioosobowe zmiany patroli i przypisałam do każdej dwóch tropicieli na kontrolę.

Sam dzień był ciężki, a ja chciałam jak najszybciej się położyć do łóżka, ale wiedziałam, że z momentem jak moje oczy się zamkną przyjdą koszmary. Dlatego tak odwlekałam tą chwilę ile się da. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz spałam spokojnie. Chociaż nie, kłamałam.

Było to jeszcze na dworze, kiedy to obudziłam się w ramionach Camerona. To było kilka dni temu, a tyle się wydarzyło od tamtego czasu. Nie mogłam jednak o tym myśleć.

Zeskoczyłam z drzewa i złapałam swoją torbę. Uznałam, że teraz będzie najlepsza chwila opuścić obóz i udać się do mojego stawu. O tej godzinie też raczej nikt się nie powinien się zorientować, że zniknęłam.

Cicho przemieszczałam się między drzewami, uważając na patrole, które dzięki temu, że ja rozstawiałam, wiedziałam, gdzie mogę się ich spodziewać.

Kiedy dotarłam do stawu, poczułam się spokojniejsza. Odłożyłam torbę, zdjęłam buty wraz z skarpetkami, oraz spodnie i koszulkę, zostając w samym czarnym staniku sportowym i majtkach do kompletu. Zrobiłam kilka kroków w stronę wody i zaciągnęłam się świeżym nocnym powietrzem, a następnie weszłam do stawu.

Kiedy poczułam palcami stóp, że stoję na krawędzi, spojrzałam w górę na srebrną tarczę księżyca. Sięgnęłam do swojego warkocza i zaczęłam go rozplatać. Po całym dniu związanych włosów poczułam ulgę, a kiedy kurtyna włosów uderzyła w moje plecy i w taflę wody, zrozumiałam, że są już za długie. Przydałoby się je w końcu ściąć, ale jakoś nie potrafiłam.

Było to głupie i niebezpiecznie mieć tak długie włosy, ale dzięki nim czułam się piękna, bo wszystko inne było we mnie brzydkie. Mięśnie przez które nie wyglądałam kobieco, mały biust i biodra, dwukolorowe dziwne oczy i przeciętna uroda twarzy.

Spojrzałam na swoje odbicie, które również odwzajemniło moje spojrzenie. Wszyscy mi zawsze powtarzali, że jestem uderzająco podobna do matki, ale ona była piękna, kobieca, a ja nie.

Zrobiłam krok w przód i zapadłam się. Woda, która jeszcze przed chwilą sięgała mi pępka, teraz łaskotała mi brodę. Odchyliłam głowę do tyłu przejechałam dłońmi po włosach. Przez chwilę pomasowałam skórę głowy, a następnie się wyprostowałam.

Zrobiłam kilka kolejnych kroków, aż znalazłam się na środku stawu. Miałam właśnie położyć się na wodzie, aby chwilę podryfować, kiedy usłyszałam dźwięk łamanej gałązki.

Od razu wróciły wspomnienia, czyżby Cameron, znów za mną poszedł? Czyżby miał nadzieję coś wskórać.

Z bijącym sercem spojrzałam na brzeg. Nikogo nie widziałam, ale na pewno ktoś tam był.

- Kto tam? Nie chowaj się, bo jak cię dorwę to ci nakopię.

Nikt się nie pokazał. Wyszłam szybko na brzegu i uklękłam przed swoją torbą, aby sięgnąć po broń. Złapałam rękojeść sztyletu kiedy ktoś mnie złapał od tyłu za włosy i przystawił do gardła własne ostrze.

Cholera.

Serce zaczęło mi szybciej bić, a moje palce zacisnęły się mocniej na broni. Starałam się powoli oddychać, aby nie skaleczyć się o ostrze przy mojej skórze.

- Kim jesteś? – zapytałam spokojnie

- To nie istotne, ale jeśli chcesz wyjść z tego cało odrzuć przed siebie ten srebrny nożyk. I tak nic mi nim nie zrobisz, oprócz skaleczenia.

Obrończyni ✎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz