Alyson
- Coś ty sobie myślał? Czyś ty rozum postradał? – wydarłam się na Ericka, któremu przykładałam właśnie zabrany z namiotu uzdrowicieli worek z lodem – On jest synem alfy, może cię za to czekać kara!
- Znów przez niego płakałaś. – powiedział jakby to wszystko wyjaśniało
- I co z tego. Nie pierwszy i pewnie nieostatni raz.
- Ostatni jeśli mam coś w tym do powiedzenia – powiedział pod nosem
Zła jak osa i przerażona złapałam go za podbródek i zmusiłam do spojrzenia sobie w oczy. Jego były pełne zdeterminowania, moje musiały być pełne przerażenia.
- Obiecaj, że nic więcej nie zrobisz.
- Obiecałem ci, że mu przywalę – powiedział, próbując rozluźnić atmosferę
- Erick.
Westchnął i wolną ręką złapał moją, która trzymała jego podbródek i skierował do swoi ust. Moje serce zabiło szybciej, a następnie chwilowo zamarło kiedy musnął ustami moje palce. Otworzyłam szeroko oczy.
- Niech ci będzie. Obiecuję już nie bić syna alfy. Czy wasza rozmowa coś wyjaśniła czy tylko doprowadził cię do łez?
Tym razem to ja westchnęłam i zabrałam mu swoją rękę aby sprawdzić co z jego zranioną ręką. Uderzył na tyle celnie, że trzepnął w kość policzkową Camerona, do wieczora na pewno obydwaj będą już cali, ale i tak czułam wyrzuty sumienia całą sytuacją.
Nie odzywałam się przez kilka minut myśląc i martwiąc się jaka kara może czekać mojego przyjaciela. Oraz w jaki sposób udało mi się to wszystko tak pogmatwać. Zachowanie Ericka też mnie przeraziło, to zawsze ja byłam tą impulsywną, a on głosem rozsądku, a tym razem role się zmieniły i to mnie martwiło jeszcze bardziej.
- Gdzie zniknęłaś? – zapytał i złapał mnie za podbródek tak jak ja przed chwilą jego – Nie musisz się niczym martwić, nic mi nie będzie.
- Skąd wiesz? To syn alfy, tak naprawdę jest nietykalny, a każdy atak na niego czy jego rodzinę to zdrada.
- Powiedziała dziewczyna, która niejedno krotnie mu przywaliła czy zaatakowała.
- To co innego.
- Nie, to to samo. – powiedział poważnie – Nigdy nie będę bezczynnie stał i pozwalał aby ktoś cię ranił. Już wystarczająco wiele przeszłaś, a tego co żałuję najbardziej, że to chore przeznaczenie nie chce się od ciebie odczepić i połączyło cię z nim.
- To nie przeznaczenie będzie decydowało z kim się złączę.
Erick uśmiechnął się szeroko.
- Cieszy mnie, że to mówisz.
Serce znów mi szybciej zabiło i poczułam jak policzki zaczęły mi nagrzewać od rumieńców. Mój przyjaciel patrzył na mnie jak urzeczony.
Kilka miesięcy temu rozmawialiśmy na temat jego uczuć do mnie. Zarzekał się, że wystarcza mu rola mojego najlepszego przyjaciela, ale też mówił, że jak kiedyś bym była zainteresowana, to zawsze przyjmie mnie z otwartymi ramionami. Nie sądziłam, że po takim czasie nadal będzie się mną interesować.
- Ale wiesz, że to i tak nic nie zmienia? Nadal jestem z nim związana i chociaż bardzo nie chce to i tak go kocham?
Erick skrzywił się, ale po chwili się uśmiechnął.
- Tak sobie ostatnio o tym myślałem, nie jesteś wilczycą, nie czujesz tego tak naprawdę, bo byś się zorientowała już dawno.
- Ale wiem o tym.
- Wiedzieć, a czuć to dwie różne sprawy.
- Skąd ci się nagle to wzięło?
Wilk westchnął i puścił mój podbródek. Złapał moją rękę, która trzymała worek lodu. Następnie wstał z pryczy w moim namiocie, odłożył lód na małej komodzie i złapał z nadgarstek przyciągając do siebie. Sam się oparł o tą komodę.
Z coraz mocniej bijącym sercem i coraz większym rumieńce stanęłam przy nim. Nie wydawał się usatysfakcjonowany więc objął mnie w pasie i przyciągnął jeszcze bliżej. Położyłam dłonie na jego piersi i poczułam jak rumieniec zszedł mi aż na dekolt.
- Jesteś taka piękna kiedy się rumienisz.
- Erick...
- Chcesz wiedzieć skąd mi się to wzięło? Kolejny raz pozwoliłem ci wymknąć się z moich rąk. Gdybym ze dwa, trzy miesiące temu przyjechał do ciebie i otwarcie się o ciebie zalecał, to nie wiedziałabyś o tej więzi, może nawet byłabyś moja.
- Erick...
- Daj mi skończyć. – odezwał się i przeniósł spojrzenie z moich oczu na mój już doszczętnie zniszczony warkocz i pouciekające z niego kosmyki, obejmując mnie dalej tylko jedną ręką drugą zaczął bawić się moimi włosami i zawijać je sobie na palcach – Jak zbliżyłem się do jego namiotu to usłyszałem jak powiedziałaś, że z nim nie będziesz i wówczas zrozumiałem, że to jest ostatnia szansa jaką życie mi daje. Nie czujesz tej więzi, wiem o tym, bo inaczej byś nie mogła od niego od tak odejść. On na pewno też jej już nie czuje, bo nie mógłby przez taki czas być tak daleko od ciebie. Zdaję sobie sprawę, że zawsze będzie was do siebie ciągnąć, ale wierzę, że mogłabyś pokochać kogoś innego i tym kimś mógłbym być ja.
- Erick...
- Nie wymagam od ciebie, abyś się od razu zgodziła, ale byś dała mi szansę, nam szansę.
Westchnęłam.
- Erick, jesteś moim najlepszym przyjacielem, o niczym innym nie marzę, niż abyś to ty był moją drugą połówką, ale wątpię abym mogła cię pokochać tak jak ty tego pragniesz.
Wilk znów spojrzał mi w oczy.
- Proszę tylko szansę, abyś się na to otworzyła.
- A jeśli to nie wypali? Jeśli nigdy cię tak nie pokocham? Będziesz miał mi to za złe i cię stracę...
- Nie, co to to nie. Nigdy mnie nie stracisz, jak się nie uda, trudno, ale może wówczas ja będę mógł się wyleczyć z ciebie.
- Nie wiem, nie jestem pewna czy teraz jestem na cokolwiek gotowa.
- Nie będę naciskał, nie będę natarczywy, chcę abyś się tylko na otworzyła i zgodziła dać nam szansę.
Czy naprawdę mogłabym? Jeśli Erick ma rację i więź między mną i Cameronem nie jest taka jak zawsze, to może mam jeszcze szansę na szczęście. A kto będzie lepszy do sprawdzenia tego niż mój najlepszy przyjaciel, którego już i tak kochałam, ale nie chciałam go wykorzystać do roli królika doświadczalnego. Chociaż to on tego chciał. Czy naprawdę będę mogła przy nim zapomnieć o tym całym bólu?
Patrzyłam mu w oczy, tak różne niż te w których byłam zakochana. Prawda była taka, że gdyby nie trafiła do posiadłości alfy, to bym najprawdopodobniej skończyła z Erickiem. Cameron wszystko skomplikował, od samego początku był jedną wielką komplikacją, a ja chciałabym w końcu wyprostować swoje życie i znów być sobą, tym bardziej teraz z Richardem na karku.
Richard.
Prawie o nim zapomniałam. Erick już raz prawie zginął przez przyjaźń ze mną, a jeśli byłby ze mną to znalazłby się na większym celowniku. Każdy kogo pokocham będzie na celowniku. Więc chociaż pragnęłam zapomnieć o bólu i znów posmakować szczęścia, to nie mogłam tego nikomu zrobić, nie mogę być tak egoistyczna.
Do oczu znów napłynęły mi łzy.
- Erick, ja bym bardzo chciała, ale nie... przepraszam.
- Nie miałem na celu doprowadzić cię do łez. – przyciągnął mnie do siebie aby przytulić – Rozumiem. Nie możesz mi tego dać, spóźniłem się, ale rozumiem Alyson, tylko nie płacz, to łamie mi serce.
Zaciągnęłam nosem. Czemu moje życie musiało być tak trudne, czemu, nie mogłam żyć w spokoju? Czemu?
CZYTASZ
Obrończyni ✎
WerewolfOd dziecka chciała być tropicielką i jej marzenie się spełniło. Przeszła całe szkolenie, zakochała się, poznała swojego biologicznego ojca i tu zaczęły się schody. Alyson jako dziecko czterech ras, przyszła na świat z pewnym zadaniem, albo sprowadzi...