#32

965 59 6
                                    

Alyson


Szedł obok mnie, aż stanęliśmy na obrzeżach placu bitewnego gdzie trwała walka. Prawie od razu zapomniałam o tym co się przed chwilą stało i co sobie uświadomiłam.

Cameron się zmienił. W jednej chwili był nadopiekuńczym bucem, gotowym mnie zamknąć, aby mnie chronić, ale teraz? Teraz mi ufał, wierzył, że mogę dać sobie radę.

Szkoda tylko, że musiało dojść do takiej sytuacji, aby to zrozumiał.

- Cameron... - odezwałam się, ale wówczas przerwał mi inny głos

- Alyson!

Odwróciłam się w stronę biegnącego do nas Ericka. Poczułam jak Cameron obok mnie zamiera.

- Erick, co się dzieje?

- Słyszałem twój krzyk.

- Nic mi nie jest. Pomoc mi przybyła w ostatniej chwili – mówiąc to spojrzałam z wdzięcznością na Camerona.

- Rozumiem, jednak uważam, że nie powinno cię tu być.

Spojrzałam na niego zdziwiona i zauważyłam jak posępnie obserwuje wilka obok mnie. Zrobiłam krok w stronę Ericka, a następnie złapałam go za nadgarstek, co zwróciło jego spojrzenie na mnie.

- Jestem tam gdzie powinnam, o ile dobrze pójdzie, to może dziś ten koszmar się skończy. Dziś dorwę Richarda.

- Alyson...

- Będę uważać, obiecałam być ostrożna.

- Idę z tobą.

- Nie możesz – odezwał się tym razem chłodno Cameron – Nie bez powodu zostałeś zwolniony ze służby.

- Jeśli uważasz, że tak po prostu ją tam puszczę samą...

- Chłopcy... - zaczęłam, czując delikatne poirytowanie.

- Nie będzie sama, cały czas będę obok niej.

- Jakby to miało mnie uspokoić.

- Powinno, to moja druga połówka. Zrobię wszystko, aby ją ochronić.

- Właśnie wiem, nawet ją raniąc.

Szybko stanęłam między tą dwójkę i obydwóch rąbnęłam w pierś, aby się od siebie odsunęli. Po raz pierwszy od dawna poczułam ciepły strumień energii wewnątrz mnie, ten co zawsze pchał mnie do działania.

- Dosyć. Jesteście jak dzieci. Kawałek dalej nasi walczą z naszym wrogiem, nie czas i miejsce na kłótnie. Erick, powinieneś iść do namiotu medycznego, będą potrzebować twojej pomocy. – powiedziałam i następnie spojrzałam na Camerona – Kiedy to się skończy musimy poważnie porozmawiać. O mnie, o tobie, o nas.

Cameron spojrzał na mnie, a po chwili się uśmiechnął.

- Musimy, a na razie skopmy kilka wampirzych tyłków. Erick, słyszałeś miłą panią. Idź do namiotu medycznego. To jest rozkaz.

Zauważyłam wpływ mocy rozkazu, ale nic nie powiedziałam. Wiedziałam dobrze, że bez tego Erick poszedłby za mną i mógłby sobie zrobić krzywdę.

Wilk zacisnął wściekły zęby, ale nie mógł się przeciwstawić rozkazowi i po chwili się odwrócił.

Poprawiłam chwyt na rękojeści sztyletu i ostatni raz spojrzałam na Camerona.

- Spróbuj nadążyć – powiedziałam z uśmiechem, a następnie rzuciłam się w wir walki.

I po chwili nie istniało nic innego niż walka.

Obrończyni ✎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz