Cameron
Chciała odejść, nie dziwiło mnie to, od początku wiedziałem, że muszę ją do siebie przywiązać, aby jej nie stracić bezpowrotnie. Jednak, kiedy powiedziała, że rozważała ucieczkę wiedziałem, że nie kłamała, widziałem to w jej oczach. Była zmęczona, zmęczona życiem, które jej stworzyłem. Zawsze chciała być wolna, od kiedy tylko zorientowała się, że jako jedyna nie potrafi się przemieniać wiedziała, że będą próbowali jej zabrać tą wolność.
To dlatego nikomu nie mówiła o swojej wadzie, a mi się przyznała do tego wszystkiego w tym krótkim okresie, kiedy pozwolono nam być razem. Potem wiedziałem, że boi się, że to kim była znów zagrozi jej wolności, nigdy mi tego nie mówiła, ale wiedziałem, bo znałem ją jak nikt inny. I to ja byłem tym który spełnił jej najgorsze obawy. To ja ją zamknąłem, to ja jej przykróciłem tą wolność, a jeszcze doprowadziłem ją do stanu, że musiała o nią błagać.
Myślałem, że zwymiotuję, kiedy usłyszałem jej błaganie, czułem się jak zwyrodnialec i nawet tłumaczenie tego próbą ochronienia jej nic nie zmieniało. Zniszczyłem ją. Kiedy się zgodziłem i zauważyłem jej zdziwienie poczułem jakby ktoś mi przywalił w brzuch, potem się uśmiechnęła i nic innego już nie miało znaczenia. Byłem tak bliski padnięcia przed nią na kolana i błagania ją o wybaczenie. Nawet teraz wracając do tej całej sytuacji z nocy chciałam ją odnaleźć i to zrobić.
Przywaliłem o wiele za mocno w worek treningowy przez co kij, na którym był założony się złapał. Wszyscy spojrzeli w moim kierunku, ale miałem ich gdzieś. Nic się teraz nie liczyło jak odnalezienie tego skurwysyna, który polował na moją ukochaną, aby mógł zapłacić za cały jej ból, a kiedy go dorwę będę musiał znaleźć sposób, aby odpłacić krzywdy, które ja zrobiłem Alyson. Jeśli jeszcze będzie mnie chciała po tym wszystkim.
- Wszystko w porządku? – odezwał się do mnie jeden z tropicieli, który ostatnio ze mną często jeździł na misje
- Tak – powiedziałem i podniosłem worek, którzy przed chwilą okładałem pięściami.
- Przyjacielu, nie musisz mnie okłamywać, widzę, że nie jest. Nigdy nie traciłeś nad sobą kontroli.
Spojrzałem na niego wilkiem.
- Po pierwsze, nie jesteś moim przyjacielem, po drugie, nic o mnie nie wiesz, a po trzecie, nie straciłem kontroli – jeszcze nie, bo tak to bym ich wszystkim w diabły posłał.
Chłopak przekrzywił głowę, a następnie spojrzał z zainteresowaniem za mnie. Poirytowany zrobiłem to samo i ujrzałem Alyson, która szła na plac ćwiczebny wiążąc sobie do końca warkocz. Była szeroko uśmiechnięta, dawno już jej takiej nie widziałem.
Wczoraj po tym jak się zgodziłem, powiedziałem, żeby przenocowała resztę nocy w swoim pokoju, rano jak chciałem ją odprowadzić do twierdzy już jej tam nie było. Musiała w nocy wrócić sama, a teraz, jak gdyby nigdy nic szła przez plac, ale nie w moim kierunku, tylko innych tropicieli, którzy na widok jej uśmiechu na chwilę się pogubili w swoich ćwiczeniach. Teraz już chciałem wszystko roznieść.
- Właśnie widzę. Cameron, bywam z tobą prawie na każdej misji w poszukiwania tego psychola, który na nas napadł. Inni może tego nie widzą, ale ja za każdym razem patrzę, jak jesteś bliski wybuchnięcia bo nic nie możemy znaleźć i domyśliłem się, że robisz to dla niej.
Spojrzałem znów na niego.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Każdy kto ma oczy i umie z nich korzystać, widzi, że ciebie i Alyson coś łączy. Możemy być wszyscy tylko kupą mięsa do walki, ale głupi często nie jesteśmy. Chciałbym ci pomóc.
- A niby jak miałbyś to zrobić? – zapytałem podejrzliwie. Po sprawie z Aaronem, nie ufałem nikomu.
- Pozwól mi ruszyć samemu na tą misję w Phonis, jestem bardziej obiektywny od ciebie, ale jestem też dobry.
- Dlaczego miałbyś chcieć mi pomóc.
- Chcę pomóc jej - zmrużyłem oczy. Jaki miał w tym interes, podejrzliwość coraz bardziej wychodziła na wierzch – Alyson uratowała w zeszłym roku moją młodszą siostrę. Nie wiedziałem, że ją porwali, byłem daleko stąd, a kiedy się dowiedziałem, jak najszybciej wróciłem do domu i Jess, znaczy moja siostra Jessica, nie była nawet przerażona. Opowiedziała mi jak to wspaniały sposób uratowała ją dziewczyna. Z całego tego koszmaru pamięta tylko Alyson i to, że chce zostać tak jak ona i ja tropicielką. Chcę się jej odwdzięczyć.
- Nie wiedziałem...
- Że mam młodszą siostrę? – zaśmiał się gorzko – widzisz, a dowódcy wiedzieli, jak i o tym, że gdybym się dowiedział rzuciłbym wszystko i za nią ruszył. Specjalnie to przede mną ukrywali, nie wiem jak się Alyson dowiedziała, ale na pewno nie została przez kogoś wysłana.
- Nie została. Usłyszała moją rozmowę z dowódcą – powiedziałem słabo i zapatrzyłem się w moją ukochaną, która zaczęła trening z jakimś nieznanym mi tropicielem i już widziałem, że była lepsza od niego – wyruszyła jak tylko się dowiedziała, bez niczyjej wiedzy.
Przypomniałem sobie tamten dzień, to przerażenie, kiedy nie było jej w jej pokoju, kiedy uświadomiłem sobie, że była na tyle głupia wyruszyć sama. Wniosłem alarm i chwilę później ruszyliśmy, byłem gotowy zrobić wszystko, aby ją znaleźć i ocalić, ale również przeklinałem się za swoją własną głupotę, że zaufałem jej, że nic nie zrobi.
Potem dojechaliśmy, a ja ją zobaczyłem, jak siedzi pod fontanną z małą dziewczynką. Wyglądała na zmęczoną, ale szczęśliwą, a dziecko było spokojnie, chociaż zazwyczaj po takich sytuacjach zamykały się w sobie. Dziewczynka była poraniona, ale jak się później okazało, nie tak jak Alyson, której plecy były w opłakanym stanie.
- Moi rodzice mówili, że została ranna, ale słyszałem, że później wdała się w bójkę, jakby nic jej się nie stało.
- Miała poharatane całe plecy od srebrnego bicza.
- Cholera, jak ona dała radę cokolwiek robić?
- Myśleliśmy, że wytworzyła sobie odporność na srebro, ale późniejsze wydarzenia wyjaśniły czemu nie ma na nie takiej awersji jak reszta i czemu się tak szybko rany po nim goją.
Spojrzałem ponownie na mojego rozmówcę, w momencie jak Alyson powaliła swojego przeciwnika i przyłożyła mu do gardła ćwiczebny sztylet. Zobaczyłem jak mój towarzysz ją też obserwuje.
- Nie wiedziałem tego i teraz tym bardziej chcę jej się odwdzięczyć. Mam dług do spłaty – powiedział i spojrzał na mnie.
- Wątpię, aby ona tak na to patrzyła.
- Może, co nie zmienia faktu, że chcę to dla niej zrobić, pozwól mi.
Pokiwałem głową. Może miał rację, może przydałoby się bardziej obiektywne spojrzenie. Mi zależało, aby jak najszybciej zamknąć temat, tego psychola, ale w tym czasie mógłbym zająć się czymś innym. Musiałbym tylko mu zaufać.
- Jak się nazywasz?
Wilk zamrugał zdzwiony, takiego pytania się raczej nie spodziewał.
- Wiktor.
- Dobrze Wiktorze, za nim się zgodzę, muszę cię o czymś poinformować – powiedziałem spokojnie i położyłem dłoń na jego ramieniu, aby wiedział, że jestem stu procentowa poważny – jeśli w jakiś sposób spróbujesz zaszkodzić całej sprawie, zrobisz coś, że ktoś zacznie podejrzewać cię o zdradę, albo zdradzisz mnie i ją, będziesz żałował, że Alyson tamtego dnia ruszyła na pomoc twojej siostrze, że w ogóle kiedykolwiek o niej usłyszałeś. Od teraz odpowiadasz przede mną i nikt, ale to absolutnie nikt nie może się dowiedzieć co takie odkryjesz na tej misji, rozumiesz?
- Oczywiście Cameron. Zdaję sobie sprawę co by się stało jakbym cię zdradził, nie musisz mi grozić.
- To dobrze chłopie, jeszcze jedno. Alyson nie może wiedzieć na jakie misje wyruszasz, ani, że to co do tej pory zrobiłem było dla niej. Ma być nieświadoma, jasne?
- Jak słońce.
CZYTASZ
Obrończyni ✎
WerewolfOd dziecka chciała być tropicielką i jej marzenie się spełniło. Przeszła całe szkolenie, zakochała się, poznała swojego biologicznego ojca i tu zaczęły się schody. Alyson jako dziecko czterech ras, przyszła na świat z pewnym zadaniem, albo sprowadzi...