Alyson
Już dawno nie czułam takiej satysfakcji jak w momencie, kiedy weszłam do gabinetu dowódcy, który opuszczał wkurzony Cameron. Uśmiechnęłam się do niego słodko na co on pokręcił głową i zacisnął zęby, ale nic nie powiedział, tylko wyszedł. Zajęłam miejsce naprzeciwko biurka i spojrzałam na dwójkę mężczyzn, alfa patrzył na mnie jakbym była wygranym kuponem w loterii, a dowódca z lekkim zmartwieniem.
Przyznam, że kiedy przedstawili mi swój plan nie było mi, aż tak do radości. Nie spodziewałam się, że karzą mi kogoś udawać.
- Mam jechać na misję jako Louise Davenport? Swoja niby siostra? To żart prawda?
- Nie, to po to, aby się ochronić przed ewentualnymi problemami.
- A spodziewacie się jakiś?
Obydwoje spojrzeli po sobie. Czyli jednak coś było na rzeczy.
- To nie tak, że się spodziewamy – zaczął dowódca – po prostu mamy pewne obawy, a jako że brat króla Williama jest nadal nieuchwytny nie chcemy ryzykować, że coś się może tobie stać.
- Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie – zapytałam spokojnie, ale bardzo dobrze znałam odpowiedź na swoje pytanie, co powodowało moją złość.
Bycie jedyną córką najbardziej szanowanego czarownego na świecie miało trochę plusów, ale o wiele więcej minusów. Mój ojciec prawie na każdym kroku zaznaczał, że moje bezpieczeństwo ma być zawsze na pierwszym miejscu. Na początku mojego uziemienia w twierdzy, myślałam, że to jemu zawdzięczam moje małe więzienie, jednak po jego zdziwieniu moim atakiem na jego osobę, zrozumiałam, że komuś innemu powinnam za to podziękować.
- Jesteś wielce cenna dla sfory – odpowiedział alfa.
Cenna... jeszcze czego. Cenne są korzyści jakie przynosi moja osoba. Jednak cały ten cyrk nadal dawał mi szansę na wyrwanie się z tego więzienia.
- Rozumiem, jestem gotowa to zrobić, czy muszę się jakoś specjalnie przygotować do tej misji? – oprócz przyzwyczajenia się do myśli, że będę kimś innym i będę udawać partnerkę Camerona.
- Nie, moja żona i twoja matka przygotują dla ciebie stroje na tą wyprawę – odezwał się alfa, a po chwili spoważniał – Alyson, ta misja jest bardzo ważna, nie tylko zależy nam na porozumieniu z dworem na Wyspach Brytyjskich, ale również pokazaniu, że przyszły alfa naszej sfory jest potężny, nie wolno ci spalić swojej przykrywki jak i kopać dołów pod Cameronem.
- Ma się rozumieć, alfo. Jestem tropicielką, żołnierzem, który będzie wypełniał rozkazy swojego dowódcy, jak i wspierał swojego partnera. Zrobię wszystko, aby misja się powiodła.
- Dobrze, to ja już was zostawię – powiedział alfa, a następnie wstał i wyszedł.
Dowódca patrzył w ciszy na drzwi, aż zaczęłam się zastanawiać, czy może również powinnam wyjść, ale kiedy chciałam wstać z fotela spojrzał na mnie. Tym razem na jego twarzy widniała determinacja.
- Alyson, chciałbym z tobą porozmawiać na osobności, jak i również, aby nasza rozmowa została między nami.
- Dobrze dowódco – powiedziałam lekko zaniepokojona.
Ostatnio jak ktoś chciał, aby nasza rozmowa została między nami to było, kiedy to alfa chciał, abym zostawiła Camerona. Do tej pory żałowałam tej decyzji i tego, że nie poszłam do niego od razu. Jednak wątpiłam, aby mój bohater z dzieciństwa chciał tego samego ode mnie albo czegoś podobnego. Wszyscy wiedzieli, że ja i mój partner się nienawidzimy – znowu.
- Chcę cię ostrzec przed tą misją. Alfa uważa, że najlepiej by było gdybyś wyruszyła nic nieświadoma i ślepo wypełniała każdy rozkaz jego syna. Nieczęsto zdarza się, że nie wykonuję jego poleceń, dlatego proszę cię o zachowanie naszej rozmowy w tajemnicy.
- Skoro alfa nie chce bym wiedziała o tym co planujesz mi powiedzieć dowódco, to czemu to robisz?
- Bo jestem głównym dowódcą tropicieli od bardzo dawna, tylko dlatego, że wiem, kiedy należy złamać rozkaz, a kiedy nie. Oraz wiem, że ty Alyson również w zaczynasz to odczuwać. Nie każdy rozkaz ci się podoba, ale wypełniasz je, chyba, że uważasz, że twoja niesubordynacja bardziej wszystkim pomoże.
- Nie rozumiem po co mi to mówisz? Chyba powinno wam zależeć, abym była posłuszna, a nie namawiać mnie dalej do tego samego.
- Alyson, dobrze wiem, że będziesz dobrym dowódcą. Może nie teraz, bo jesteś za młoda i zbyt narwana, ale za jakiś czas. Jednak zeszliśmy z tematu. Cameron od dłuższego czasu ściga brata króla Williama, wziął sobie za cel honoru go dorwać i dopilnować, aby już nikogo nie skrzywdził, chociaż ja sam uważam, że ma jeszcze w tym jeszcze jeden cel. Jednak to nie wszystko. Ostatnie ich tropy wskazują, że brat króla ma koneksje z dworem, do którego się wybieracie. Alfa uważa, że to mało prawdopodobne i ważniejsze jest to co może dać ewentualny sojusz, do którego kluczem jesteś ty.
- Ale Cameron uważa, że to dla mnie zbyt duże niebezpieczeństwo i dlatego chciał abym została. Ściga Richarda, a mi każe tu siedzieć, bo obawia się powtórki z rozrywki – warknęłam poirytowana, rozumiejąc nagle o co w tym wszystkim chodziło.
- Mu zależy tylko na twoim bezpieczeństwu.
- Raczej na tym, aby mój ojciec nie rozniósł sfory w pył.
Dowódca uśmiechnął się delikatnie, a następnie wstał i ominął swoje biurko, aby usiąść na fotelu obok mnie.
- Jesteś za inteligentna, aby widzieć, że to jest jedyny powód.
- Wiem do czego zmierzasz dowódco, ale na własnej skórze, nie raz przekonałam się, że to co myślisz jest nie prawdą.
- Jak uważasz Alyson. Nie zmienia to faktu, że musisz być ostrożna na tej misji i nie dać po sobie poznać, że nie jesteś tym za kogo mają cię wziąć.
- Rozumiem i nie musisz się martwić, będę słuchać Camerona – nawet jeśli mam ochotę go zatłuc.
- Alyson, ta rozmowa nie miała na celu przekonania cię, że masz słuchać Camerona. Słuchaj go, ale miej na uwadze to, że on będzie robił wszystko, aby cię chronić, nie pozwól, aby przez to zdradził kim jesteś naprawdę.
CZYTASZ
Obrończyni ✎
WerewolfOd dziecka chciała być tropicielką i jej marzenie się spełniło. Przeszła całe szkolenie, zakochała się, poznała swojego biologicznego ojca i tu zaczęły się schody. Alyson jako dziecko czterech ras, przyszła na świat z pewnym zadaniem, albo sprowadzi...