Alyson
Jak za machnięciem magicznej różdżki, wszystkie wrogie wampiry zatrzymały się. Spojrzałam w stronę naszych i dopiero teraz z góry zauważyłam ilu z nich leżała ranna w błocie, a ci co stali, byli wykończeni.
Poczułam jak Cameron staje u mojego boku i łapie mnie za dłoń. Spojrzałam na niego i zauważyłam cień złości i zaskoczenia, jednak wszystko to ginęło pod ogromną ilością zaufania.
- Mam plan – powiedziałam cicho.
- Wiem i chociaż podejrzewam, że mi się nie spodoba, to ci ufam.
Uśmiechnęłam się słabo i znów spojrzałam na szeregi wampirów, które jakby czekały na rozkazy.
- Richard? Wiem, że tam jesteś, więc do cholery jasnej się pokaż. Chcę się dogadać.
I nadal nic. Czyżbym się myliła? Czyżby tego dziada tam nie było?
Spojrzałam z przerażeniem na Camerona, który patrzył w wrogą armię ze skupieniem. Nie dawał po sobie poznać żadnych emocji.
Wzięłam głęboki wdech i spróbowałam znów.
- Richard...
Przerwał mi dźwięk klaskania, a wampiry zaczęły się odsuwać robiąc przejście swojemu panu.
Mój największy koszmar patrzył w moim kierunku z szerokim uśmiechem. Był ubrany w jasnoszary garnitur. Dziwny ubiór na kogoś, kto przyszedł na bitwę.
- Moja piękna, mała Alyson. W końcu poszłaś po rozum do głowy i zrozumiałaś, że nie uciekniesz ode mnie?
- Chcę twojej obietnicy, że jak z tobą pójdę, to odeślesz swoich ludzi.
- Moja droga, nie jesteś w pozycji aby stawiać warunki. Nie masz nic do zaoferowania, czego nie mógłbym wziąć siłą.
Poczułam jak zaczyna mi drżeć ręka. Spojrzałam na nią w dół i przypomniałam sobie o sztylecie, który cały czas trzymałam.
- Mogę ci obiecać, że będę posłuszna i potulna, że nie będę problemem.
- Obydwoje wiemy, że to byłoby kłamstwo.
- Dostałbyś mnie szybciej w swoje łapska, niż dopiero po zamordowaniu wszystkich, którzy by stanęli w mojej obronie.
- Jestem cierpliwym człowiekiem.
- Nie wiem czy byłbyś zadowolony tym co byś dostał na koniec.
Richard zmrużył oczy, a w następnej chwili wybuch śmiechem kiedy przyłożyłam sobie swój własny sztylet do szyi.
Poczułam jak Cameron obok mnie zamiera.
- Alyson...
- Ciii... zaufaj mi – powiedziałam tak cicho, aby słyszał mnie tylko on
- Piękne przedstawienie Alyson, jednak obydwoje wiemy, że twój przeznaczony nie pozwoli ci na ten ruch.
- Myślisz, że jest wystarczająco szybki? Nie goję się tak szybko jak ty czy on, wystarczy, że poderżnę sobie gardło, a wykrwawię się tak szybko, że nikt mnie nie ocali i na zawsze znajdę się poza twoim zasięgiem.
Wampir zamarł. Musiał mi uwierzyć, że nie blefowałam. W końcu sam Cameron stał obok mnie też w bezruchu, jakby najmniejszy jego ruch mógł spowodować, że poruszę sztyletem.
- Zgoda. Masz moją obietnicę. Jeśli się ze mną udasz to obiecuję odesłać swoich ludzi.
- Chcę jeszcze czasu na pożegnanie.
CZYTASZ
Obrończyni ✎
WerewolfOd dziecka chciała być tropicielką i jej marzenie się spełniło. Przeszła całe szkolenie, zakochała się, poznała swojego biologicznego ojca i tu zaczęły się schody. Alyson jako dziecko czterech ras, przyszła na świat z pewnym zadaniem, albo sprowadzi...