Alyson
Po tym jak się zgodziłam nie iść na Richarda i go sobie tym razem darować oraz wrócić na teren sfory, zaczęliśmy z Cameronem myśleć nad planem ucieczki. Zdecydowaliśmy, albo raczej on przekonał mnie, że najrozsądniej będzie najpierw sprawdzić do czego gotowy jest nasz wróg, czyli udać się na obiad, na którym Cameron poinformuje króla, że z powodu mojego osłabienia musimy wracać do domu.
Uważałam to za głupi pomysł, bo wówczas mogą chcieć siłą nas zatrzymać, ale on określił, że tak naprawdę nie mamy pewności, że król wie kim naprawdę jestem i może nadal uważać, że jestem Louise. Tym bardziej, jeśli podczas obiadu powiem, że moja siostra będzie bardzo zdenerwowana, jak wrócimy i dowie się, że źle się czułam, a ona nic o tym nie wiedziała.
- Przecież wilki nie chorują – odpowiedziałam wtedy, na to też miał już odpowiedź.
- Ale ty nie jesteś zwyczajnym wilkiem, pamiętaj, że od początku mówiliśmy, że geny twojej matki są silniejsze, a ona jest w połowie człowiekiem, więc mogłaś odziedziczyć od niej podatność na choroby.
- Brzmi to bardzo podejrzanie.
Cameron się zaśmiał.
- Jak wszystko tutaj, ale wówczas ja obiecam królowi, że wrócę za miesiąc, dwa, z Alyson i jej ojcem, aby może doprowadzić do większego sojuszu i jeśli będzie sobie życzył poproszę też Alyson, aby przekonała Williama, aby się z nami zabrał.
Po tym nie miałam już żadnych zastrzeżeń. Kiedy on to wszystko wymyślił, nie wiedziałam, ale byłam pod wrażeniem, że tak szybko potrafił się odnaleźć w nowej sytuacji. Tak szybko potrafił wymyśleć kłamstwo, które jest proste do wprowadzenia w życie.
Tak więc po tym jak się zgodziłam na jego plan, przyszykowaliśmy się jeszcze na inną ewentualność, jeśli jednak będą próbowali nas zatrzymać. Cameron kazał mi ubrać pod sukienkę elastyczny strój bojowy tropicieli, który był niczym druga skóra, ale wzmocniona. Kiedy założyłam suknię, pomógł mi zamontować tak broń aby się nie rzucała w oczy, a następnie przyglądał mi się krytycznym wzrokiem czy nie wyglądam podejrzanie.
On sam nie założył stroju tropicieli, uznał, że jak wszystko trafi szlag, to i tak będzie musiał się przemienić, więc mu to za dużej różnicy nie robi.
Po półgodzinie od ułożeniu planu i poinformowaniu mnie gdzie się musimy udać jak się wydostaniemy, byliśmy już w drodze na obiad.
Szłam z wilkiem i trzymałam się go za ramię, grając źle czującą się towarzyszkę, co nie było takie trudne, nadal byłam wyczerpana. Na korytarzu mijaliśmy członków dworu, którzy nas ignorowali, był to chyba dobry znak. Na pewno dobrym znakiem było to, że Cameron był jak na razie rozluźniony. To ja szłam spięta i podenerwowana.
Posiłek przebiegał w przyjaznej atmosferze, tak jak ten poranny. Wszyscy miło ze sobą rozmawiali, na tematy polityczne i codzienne. Król właśnie opowiadał, jak to lubi czasem z żoną pojechać kilka kilometrów dalej od pałacu, aby po odpoczywać sobie na plaży.
Jego żona która siedziała obok uśmiechała się i przytakiwała, ale nic nie mówiła. Przykład idealnej potulnej żony. Ciekawe ile kobiet musiał znosić takie życie? Jakby nie było luna w naszej sforze miała czasem coś do powiedzenia, ale nigdy nie sprzeciwiała się alfie, zawsze też była potulna w towarzystwie.
Spojrzałam na Camerona, który z uwagą słuchał króla, ale widziałam jak jego spojrzenie krąży po wszystkich zebranych. Ciekawe czy jakbyśmy byli razem, to ode mnie też by tego wymagał.
CZYTASZ
Obrończyni ✎
WerewolfOd dziecka chciała być tropicielką i jej marzenie się spełniło. Przeszła całe szkolenie, zakochała się, poznała swojego biologicznego ojca i tu zaczęły się schody. Alyson jako dziecko czterech ras, przyszła na świat z pewnym zadaniem, albo sprowadzi...