20. Aktualnie nim gardzę.

4.8K 205 237
                                    

witam, czytajcie, a potem śpijcie dobrze!

— Nie wstanę, nie ma szans. — Mruknęłam w poduszkę, kiedy brunet walczył ze mną o jakąkolwiek produktywność z mojej strony.

— Jest szesnasta — westchnął. — Od pieprzonej szesnastej leżymy na tych sztywnych dechach i nic nie robimy.

Przewróciłam oczami na typowy, marudny komentarz bardzo w stylu Aarona i wystawiłam leniwie obie ręce w jego stronę. Popatrzył na mnie zdystansowanym wzrokiem i chwytając mnie za dłonie, uniósł na nogi.

— Idę się umyć — rzuciłam, przeciągając się. — Możesz zamówić coś na śniadanie.

Brunat przytaknął ruchem głowy na mój pomysł i wyciągnął w pośpiechu komórkę. No tak, zapominałam, że chłopak nic przy mnie nie zjadł od wczorajszego wieczora.

W wolnym tempie weszłam pod prysznic, po drodze zrzucając z siebie ubrania, w których spałam w nocy. Rozpuściłam włosy z kucyka i włączyłam cichą, przypadkową playlistę, która zaraz połączyła się z głośnym strumieniem wody, odbijającym się o duże płyty podłogowe. Bez żadnego pośpiechu nałożyłam na włosy szampon i namydliłam ciało hotelowymi kosmetykami. Nuciłam znane mi melodie, aż pisnęłam tak głośno, że serce prawie wyleciało prosto przed moje nogi. Dzwonek telefonu rozszedł się po całej łazience tak nagle i przede wszystkim zdecydowanie za głośno pobudzając każdą komórkę mojego ciała.

Wyłączyłam wodę, owinęłam się niezdarnie ręcznikiem, zostawiając włosy jedynie lekko odsączone z wody. Chwyciłam zdenerwowana za komórkę i przyłożyłam do lewego ucha.

— Słucham — warknęłam do słuchawki.

— Adalyn, dzień dobry — powitał mnie doskonale znany mi męski głos. — Castio z tej strony.

A spierdalaj.

— Nie mam ochoty ani czasu na tę konwersację — skrzywiłam się. Widziałam swoją minę w odbiciu i podziwiałam swoją osobę za tak wyrazistą mimikę twarzy.

— Nie do końca masz wybór — powiedział przesadnie miłym głosem. Żaden dziad nie będzie o mnie decydował. — Dzisiaj jest niedziela. Widzimy się o dwudziestej w restauracji, jaką sobie tylko wymarzysz.

Niedziela? Czyli spotkanie przed kolacją. Powinnam dowiedzieć się wszystkiego. Albo będę słuchać, jak staruszek pruje historyjki.

— W restauracji obok naszego apartamentu. Mojego i Masona. — Mam nadzieję, że jak jest, tak wszechwiedzący to nie będzie to dla niego żaden problem, aby załatwić sobie adres. — Stawiasz.

— Nie słyszę przekonania w twoim głosie — stwierdził. — Adalyn, pamiętaj, że gramy w tej samej drużynie. Nic nie jest robione przeciwko tobie.

Wyszłam z łazienki, trzasnęłam drzwiami, popatrzyłam na stojącego naprzeciwko bruneta, on na mnie i rozłączyłam się, rzucając telefon w pizdu.

„Nic nie jest robione przeciwko tobie"

Stary zgred.

— Chłopak? — zapytał spokojnie brunet.

Popatrzyłam na niego, marszcząc brwi. Odchyliłam głowę i zacisnęłam oczy, żeby zaraz je szeroko otworzyć.

— Całowałam się z tobą dwie godziny temu. Co to za pytanie?

— To zadam je inaczej — wzruszył ramionami. — Kogo tak łagodnie zignorowałaś i nazwałaś starym zgredem?

O, czyli powiedziałam to na głos. Super, jeszcze mi brakuje, żeby się dowiedział i nas powystrzelali wszyscy w powietrze. Czuję się co najmniej jakbym żyła w jakimś chorym filmie akcji. Pewnie obejrzałabym go z ciekawością, ale nie do końca rozumiejąc fabułę ani chociażby jakie główna bohaterka otrzymuje profity w tym wszystkim.

Not a chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz