29. Przecież wybrał dobrze.

4.8K 215 273
                                    

lana i moja ukochana piosenka do części z gwiazdką 

— Żartujesz sobie kurwa — rzucił Mason, podchodząc do Aarona. Złapał go za materiał koszuli i uderzył z pięści w prawy policzek. — Jesteś taki sam jak on. — Wskazał głową na stojącego obok, wyszczerzonego jak ostatni psychopata Castio. — A ty ją spróbuj tylko dotknąć to was rozpierdole.

Był w furii. Strach, który go opanował, wymieszał się z zebraną nienawiścią i stworzył szał, w który wpadł blondyn.

— Uspokój się — powiedział opanowany staruszek. W międzyczasie jeden z ochroniarzy podbiegł do chłopaka i unieruchomił mu obie ręce. — Ja nie wybierałem — Uniósł obie dłonie do góry. — Nie biorę odpowiedzialności. Mogła tego uniknąć. Podobno zakochani zrobią dla siebie co, tylko będzie trzeba, ale Violet ewidentnie mu tego nie wytłumaczyła. Poszedłeś za głosem serca? — zwrócił się do bruneta. — Mamusia czy może jednak duma zadecydowały o jej losie? Odpowiedz nam. Adalyn na pewno poświęciłaby życie, żeby usłyszeć odpowiedź.

Kpił ten cały czas i czuje się wygrany. W końcu o to mu chodziło.

— Ja... — jąknął się. — Nie mogę tego podpisać.

Popatrzył na nią. Jest obojętna, pusta i wyprana z emocji. Nie poruszała się, patrzyła jedynie w jeden punkt przed sobą i nagle wybuchła niekontrolowanym płaczem. Łkała, nie mogąc złapać oddechu i pokręciła głową, patrząc na Masona.

— Przepraszam — wyszeptała. — Zakochałam się. — Wzruszyła ramionami. Marszczyła nos w charakterystyczny sposób.

Rozpierał ją ból ze starty zaufania, zawodu, żalu i wyrzutów sumienia ze swoich decyzji. Nie obchodziło jej to, że Castio mógł w każdej chwili ją skrzywdzić fizycznie.

— Lucas — staruszek rzucił do jednego z ochroniarzy. — Zabierz ją stąd.

Wysoki mężczyzna z determinacją chwycił sznury od krzesła i zaczął się z nimi szarpać. Niedelikatnie rozrywał liny, które oplatały nadgarstki Adalyn.

— Nie! — krzyknął Mason. — Nie, kurwa, nie. Nigdzie jej nie zabieracie. Zapłacę. — Uniósł się i szarpnął ochroniarzowi, który go trzymał. — Zapłacę, ile tylko chcesz, tylko mi ją oddaj. W moje ramiona.

— Dziecko nie potrzebuję twoich marnych pieniędzy, które oferujesz. Tak naprawdę to mam je gdzieś. — Skrzyżował ręce i uniósł brodę. Popatrzył na bruneta, zmarszczył brwi i uśmiechnął się szyderczo. — Lucas. — rzucił. — Wypuść dziewczynę.

Mężczyzna, wykonując polecenie, popchnął brunetkę przed siebie. Ledwo złapała równowagę i podbiegła do blondyna, wtulając się w jego ramiona.

— Miłe interesy. — Kpił. — Ja sam umywam ręce. Chciałem cię wychować, próbowałem. Nie umową, to tym. Może nawet wybrałeś lepszą opcję. — Popatrzył na bruneta. — Skrzywdziłeś ją za mnie. Nie musiałem na nią nawet spojrzeć, żebyś w jednej chwili złamał jej świat. Jesteś skłonny poświęcić jej życie za swoją własną dumę i udowodnienie zmarłej mamusi swoich racji. — Stwierdził z udawanym smutkiem. — Taki z niego Romeo, skarbie. — Skierował słowa do Adalyn. — Nie potrzebuję już was.

Mason

Chwyciłem Adalyn za rękę i gdy tylko się odsunąłem, brunetka opierając na mnie cały swój ciężar zsunęła się, tracąc przytomność. Chwyciłem ją automatycznie, kładąc jej ramiona na swoich.

Obróciłem się i zobaczyłem Aarona, który zmartwiony patrzył na to, co się z nią dzieje.

— Spierdalaj — warknąłem do niego. — Zrobiłeś wystarczająco dużo.

Not a chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz