26. bdsm

5.3K 236 310
                                    

Tego rozdziału miało nie być, ale nie jestem okrutna (trochę za wcześnie na diabelskie czeluści, zaczniemy w następnym) 

sukienka ady w mediach

Do apartamentu wróciłam taksówką. Co prawda, brunet oferował mi swoją pomoc i proponował, że mnie odwiezie, ale nie zdecydowałam się. Odmówiłam świadomie, chcąc odpocząć. Mieliśmy do pogadania, ale zostawiliśmy to na później. Oboje się z tym prześpimy i zobaczymy jutro na imprezie rudowłosego.

Nie chcę nawet próbować o tym myśleć, bo i tak sama tego wszystkiego nie pojmę.

Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po salonie, rzucając zdjęte buty do szafki.

— Mason! — krzyknęłam, marszcząc brwi. — Jesteś?

Pobiegłam schodami na górne piętro i otwierając kolejne drzwi, szukałam blondyna. W żadnym go nie było. Przez głowę przeszły mi nawet nieprzyjemne myśli. Ruszyłam po torebkę i wyjęłam telefon.

SMS

Jestem z Cassie

Odetchnęłam z ulgą. Było już późno i ostatnie, na co miałam ochotę to rozmowa z Masonem o tej całej, chorej i nienormalnej sytuacji. Plus cieszyłam się, że chłopak żyje.

Rozluźniona wzięłam prysznic, zrobiłam sobie szybką kolację i z lampką wina rozsiadłam się wygodnie na naszej kanapie. Włączyłam komedię, którą zawsze oglądam, jak chcę się kompletnie odciąć od rzeczywistości i przykryłam kocem.

*

Poranek spędziłam w sposób, który jest moim ulubionym. Leniwie, z kawą i dobrym nastawieniem. Poleżałam w łóżku dłużej, niż powinnam, pooglądałam koty, które szukają domu i przejrzałam prace od lokalnych projektantów. W tle leciała muzyka, którą włączyłam, żeby teksty piosenek głównie zajmowały moje myśli.

Potwierdziłam zamówienia na ten tydzień i od razu zabrałam się za dżinsową kamizelkę. Rozłożyłam potrzebne materiały i przygotowałam sobie stanowisko. Kiedy byłam już w kompletnym nieładzie z materiałami i igłami porozrzucanymi pod moimi nogami, rozległ się dzwonek telefonu.

Jak zawsze. Dzwonią, jak mam kompletne zawirowanie.

Chwyciłam komórkę w dłonie i aż poczułam jak całe moje ciało, reaguje na wyświetlone imię.

Aaron

— Co jest? — zaczęłam ze szczerym uśmiechem. Oparłam telefon o ramię i kontynuowałam przyszywanie kolorowych naszywek.

— Zmiana planów złośnico.

— Oh, czyli teraz jestem złośnicą? Grabisz sobie, a ja jestem pamiętliwa. — Zaśmiałam się pod nosem.

— Widzisz? Wychodzi na to samo — rzucił. — W każdym razie zamiast imprezy u Briana idziemy na licytację. Niespodzianka — dodał.

— Licytację? — powtórzyłam zaskoczona. — Fancy bankiet dla graniaków?

— Nazywaj to, jak chcesz — westchnął. — Ale tak, Brian ze mną licytuje istotną akcję, a ty będziesz mogła utonąć w barze z przekąskami z jego nową dziewczyną.

Przewróciłam oczami. Bardzo polubiłam Briana, ale nie byłam zachwycona pomysłem spędzenia czasu z obcą mi laseczką.

— Niech ci będzie — rzuciłam obojętnie. — Robię to tylko, po to, żebyś mógł się pochwalić tak zjawiskową osobą towarzyszącą.

Usłyszałam jego stłumiony śmiech.

— A ja to robię tylko dlatego.

Pokręciłam głową na jego słowa i z uśmiechem się rozłączyłam. Wizja dokończenia zamówienia zrobiła się dla mnie mało interesująca. Chciałam już to rzucić i iść wybrać odpowiednią stylizację na wieczór. Uwielbiam mieć pretekst do ubrania eleganckiej sukienki i zrobienia mocniejszego makijażu. Na co dzień lub zwykłe, małe imprezy jestem zbyt leniwa.

Not a chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz