7. Będzie na kolegę

5.6K 239 210
                                    


Mój tata, odkąd pamiętam, był osobą, która uwielbiała mieć pełno ludzi wokół siebie. Przy najmniejszych czynnościach zawsze ktoś musiał stać obok, chociażby, żeby po prostu przytakiwać. Często była to mama lub moja skromna osoba, ale wystarczający, był też telefon do znajomego. W każdym razie pomimo tak dużego grona otaczających go ludzi zawsze powtarzał, że nie warto pokonywać oceanów dla ludzi, którzy nie przeskoczyliby dla nas kałuży.

Dorastając i poznając na swojej drodze nowe osoby, w końcu zrozumiałam przesłanie tej myśli. Jak się jest dzieciakiem i w grę nie wchodzą pieniądze ani miłość wszyscy wydają się naszymi przyjaciółmi. To wszystko trwa, dopóki najlepsza koleżanka nie zabierze ci ulubionego lizaka i wtedy zaczyna się już z górki. Ogarnia nas uczucie zazdrości, żalu, chęci odegrania się i powoli zaczynamy rozumieć i odkrywać negatywne uczucia.

Wracając. Myślałam dużo w nocy. Myślałam nad tym, że Aaron nie jest osobą, która byłaby w stanie zrobić dla mnie najmniejszą rzecz. Przecież relacja, do której dążę, normalnie opiera się przede wszystkim na zaufaniu, poczuciu bezpieczeństwa i beztroski. Jak mam to osiągnąć, skoro przy brunecie jestem jedynie bezbronną dziewczyną, która jak mu się znudzi albo po prostu, jak on sobie coś wymyśli w tej swojej aroganckiej głowie, to może mi zrobić krzywdę, albo moim przyjaciołom?

Dlatego na dzisiejszym spotkaniu muszę się upewnić, że nie będzie w stanie mnie skrzywdzić. Nie chodzi mi nawet o bezpieczeństwo, ale żebym czuła się lepiej psychicznie. Pomimo pewnych słów Castio, że nie mam się czym przejmować, bo zna go jak własną kieszeń i nie powinien mi zrobić krzywdy, to nie byłam do końca przekonana.

Kolejnym krokiem będzie budowanie zaufania. Zaufanie, które jest podstawą każdej zdrowej relacji. A do zaufania potrzeba szczerości, co będzie ciężko uzyskać przy tak tajemniczym, zamkniętym, budującym wokół siebie barierę człowieku. Będę musiała, nauczyć się go czytać.

— Myślę, że ta — Mason wszedł do mojego pokoju, przerywając moje strategiczne myśli. Na rękach wystawił w moją stronę przyległą, błękitną sukienkę na cienkich ramiączkach. — Jest zajebista.

Podniosłam się na łokciach, przeczesując ręką gęste, pozawijane przez noc włosy.

— Nie jest za... Zwykła? — zapytałam, marszcząc brwi i przyglądając się dokładniej delikatnej sukience. — Myślałam nad jakąś bardziej elegancką albo chociaż ciemniejszą. Zakładam, że nie będą to zwykle kręgle w poczekalni dla dzieciaków.

— Zabiera cię na do klubu dla szych. Każda kobieta będzie tam w czarnej dopasowanej lub jakiś samych ciemnych kolorach. Ty, moja piękna będziesz, wyglądać inaczej, ale przynajmniej zasłonimy twój silny charakter delikatną sukienką — podszedł, kładąc strój na łóżku zaraz obok mnie.

— O której wychodzimy? — zapytałam z nadzieją, że mnie blondyn mnie odwiezie, bo jednak jego obecność działa na mnie relaksująco.

— Przyjeżdża po ciebie Aaron, nie? — przypomniał.

No tak, zapomniałam o naszej ostatniej rozmowie.

Dwudziesta trzydzieści. Inaczej nigdzie nie idę.

Wstałam leniwie ze swojego łóżka i narzuciłam na siebie zwiewny szlafrok.

Stając przed lustrem w mojej osobnej łazience w założonej na siebie bieliźnie, suszyłam swoje długie włosy po wziętym prysznicu. Przez to, jak gęste były ta czynność zajmowała mi czasami dużo więcej czasu, niż powinna.

Patrzyłam na swoje odbicie i przypomniałam sobie swój były związek. Kriss był pizdą. Mason go ostatnio dobrze podsumował. Jednak lubiłam z nim spędzać czas. Był pełen ambicji i uwielbiałam słuchać o jego pasjach. Był wtedy zupełnie kimś innym. Panowała nad nim fascynacja. Problem był w tym, że liczyłam na to, że kiedyś dojdzie do takiego momentu, że o mnie też będzie w stanie mówić z takim uczuciem. Jak w końcu usłyszałam od niego kocham cię, to miałam wrażenie, że musiał sobie wyobrazić zamiast mnie sklejany samolot, żeby z większymi emocjami.

Not a chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz