Minął tydzień od wyzwania MrBeasta. George dalej nie wrócił do domu, gdyż jak stwierdził spotkał Tommy'iego i obiecał mu nagrać z nim vlog...
Tuż po przyjeździe do domu, kiedy jeszcze nie było Nicka w domu, zapisałem się do psychologa. Wiem, że sam nie daję sobie już z tym rady, a nie mam zamiaru zamartwiać swoich przyjaciół. Jest to w takiej sytuacji jedyne rozsądne wyjście. Bo w końcu, moim postanowieniem noworocznym było nie zabicie się. Jak postanowiłem, aby się nie zabijać, to musiałem podjąć pewne kroki. Są nimi branie moich tabletek, nie wyrządzanie krzywdy samemu sobie oraz wizyty u psychologa. To ostatnie może okazać się cięższe w trakcie rozmów...
No cóż, już wpadłem w to bagno. Właśnie zbierałem się na pierwszą wizytę. Mam nadzieję, że kupi on moją opowieść o chęci wyjścia na spacerek i nie będzie chciał iść ze mną...
-Wychodzę na spacer, może mnie nie być dłuższą chwilę! - krzyknąłem. Nie przybiegł, w odpowiedzi usłyszałem tylko krótkie "ok". Czasami cieszy mnie jego ignorancja.
Wybrałem klucze od mojego żółtego Golfa i udałem się do garażu. Wyjechałem po za posesję. Tak, teraz nic mi już nie przeszkodzi w drodze do tego psychologa. Boję się jak nie wiem co, ale dam radę. W końcu silny chłop ze mnie!
Dotarłem pod budynek przy ulicy Nienormalnej. Może coś w tym jest? Czasami ludzie chodzący do psychologa są nienormalni. A co ciekawe, tuż obok tego budynku znajduje się wariatkowo, to znaczy zakład psychiatryczny.
Wszedłem niepewnie do środka. Zauważyłem recepcję, na której stała młoda kobieta. Na mój widok uśmiechnęła się przyjaźnie. Podszedłem do lady.
-Dzień dobry, ja przy... - nie dała mi dokończyć, uciszyła mnie. Chyba widziała, jak bardzo zdenerwowany jestem. Ręce mi się pociły i nie umiałem tego ukryć, gdyż chowanie rąk do kieszeni podczas rozmowy jest niekulturalne.
-Spokojnie, poproszę o nazwisko i zaraz zawołam odpowiednią osobę - nie powiem, całkiem miła. Mam nadzieję, że reszta personelu też taka będzie.
-Clayton Wastaken.
-Ahh, czyli pan do pani Jasmine Malamalama? Miło mi widzieć nową osobę w gronie mądrzejszych ludzi - stwierdził uprzejmie. Szczerze, to nawet nie wiem kim jest ta Jasmine Malamalama, ale cóż, musi to być dobry psycholog. - Za chwilę przyjdzie, proszę usiąść i się zrelaksować.
Usiadłem na krześle i po około dziesięciu minutach usłyszałem, jak ktoś wywołuje moje nazwisko. Czułem się dziwnie wchodząc do gabinetu, nie było to dla mnie normalne doświadczenie.
W gabinecie zastałem odrobinę niższą szatynkę ode mnie. Nosiła okulary z czerwonymi oprawkami. Jej włosy były średniej długości. Nie powiem, ubiór też był ciekawy. Luźne jeansy i zwykły T-shirt. Spodziewałem się zupełnie czegoś innego po osobie o tym zawodzie.
-Dzień dobry - powiedziałem cicho i niepewnie na wejściu. Ta się natomiast tylko do mnie uśmiechnęła i wskazała na miejsce. Usiadłem.
-Witam, ja jestem Jasmine Malamalam, ale jak będziemy rozmawiać, dla swojego komfortu możesz mówić na mnie po prostu Jasmin - powiedziała z przyjaznym uśmiechem na ustach. Nie mogę uwierzyć w to, że istnieją ludzie, którzy wytwarzają tak przyjemną atmosferę wokoło siebie. - Było by mi miło, gdybyś mi powiedział, jak masz na imię.
-Mam na imię Clayton, ale część osób przez jakiś czas nazywała mnie Clay, tak jest po prostu prościej... - powiedziałem cicho. Wiedziałem już, dokąd teraz pójdzie ta rozmowa.
-A jak nazywa cię ta druga część osób?
-D-dre... - nie umiałem, w tamtym momencie się rozpłakałem. Jaką ja musiałem mieć już wyczerpaną psychikę, aby podczas wymawiania własnego nicku zająkać się, przerwać w połowie i jeszcze się rozpłakać...
-Spokojnie, nic się nie dzieje - powiedziała uspokajająco. - Jak nie chcesz mówić, to proszę bardzo... Damy sobie radę bez tego... - spojrzałem jej w oczy. Widziałem w nich współczucie, coś rzadko spotykane w moim otoczeniu. - Jednak, jeśli jest to coś, co może pomóc w terapii, to powiesz jak będziesz na siłach.
-Duża większość nazywa mnie D-dream - wydusiłem w końcu z siebie. Mam wrażenie, że psycholożkę odrobinę zatkało. Patrzyłem jej dalej w oczy, ale nie umiałem już nic wyczytać z jej twarzy.
-Czyli to jest istotny aspekt? - odezwała się w końcu. Kiwnąłem jej tylko głową. - Czy będziesz się czuł mniej komfortowo, gdy będę mówić ci po imieniu? - spytała po raz kolejny. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Jako Clay, jestem w pełni sobą, ukazuję emocje i mówię o swoich uczuciach. Za to jako Dream, ukrywam to wszystko pod maską...
-Nie wiem... Jako Dream ukrywam to wszystko pod maską...
Spojrzała na mnie ze zrozumieniem. Chyba wiedziała, co to znaczy budować wokół siebie barierę emocjonalną i nic nie pokazywać innym...
-Zatem, proszę, opowiedz mi, co się dzieje, że już dłużej nie wytrzymujesz?
-Ehhh, nie wiem od czego zacząć... W sumie, zaczęło się to parę lat temu, gdy zacząłem stawać się popularny na youtubie. Nie spływało na mnie wtedy jakoś dużo hejtu, ale z czasem zaczęło się dziać coraz gorzej. Istnieją powody, dla których nie chcę pokazać twarzy...
|TIME SKIP do końca opowieści Clay'a|
-A zatem, mówisz, że powstrzymałeś siebie samego przed samookaleczeniem się? - kiwnąłem tylko głową. - I twierdzisz, że wtedy zdałeś sobie sprawę z tego, że nie dasz sam sobie rady? - znowu kiwnąłem głową. - Jestem dumna, z twojej decyzji - powiedziała z uśmiechem na twarzy. Nie rozumiem... Sam nie wiem czemu postanowiłem tu przyjść, a ona tylko mówi, że jest ze mnie dumna z powodu mojej decyzji... - Będzie mi miło współpracować z osobą tak wyjątkową jak ty, w końcu jest bardzo mało osób z twoją przypadłością... Zatem, następne spotkanie odbędziemy za tydzień o tej samej godzinie. W ciągu tego tygodnia ułożę plan naszych spotkań - powiedziała wyjmując jakąś kartkę. Była to wizytówka. - Jakby coś się działo, to dzwoń, istnieje możliwość umówienia się na dodatkową wizytę. Pamiętaj, że musi być to coś naprawdę pilnego.
-Dziękuję. Jak tak się komuś wygadałem, komuś, kto nie jest moim kotem, to czuję się odrobinę lepiej...
Zobaczyłem uśmiech na jej twarzy. Podniosła się z krzesła i podała mi rękę, po krótkiej chwili zrobiłem to samo.
-Dziękuję, że do mnie przyszedłeś. Widzimy się za tydzień.
-Do widzenia.
Uścisnąłem jej rękę i wyszedłem. Szczerze, to mi się nie śpieszyło. Ewidentnie ta psycholożka umie słuchać...
Spojrzałem szybko na telefon. Godzina 14.27 i z dziesięć nieodebranych połączeń od SapNapa. Rany, nie było mnie może z dwie godziny, a ten już rusza ziemią i niebem, aby tylko się ze mną skontaktować. W drodze do samochodu zadzwoniłem do niego.
===============================================================
-Hej Sap, coś się stało?
-CLAY! GDZIE TY JESTEŚ?!
-Jestem w parku po drugiej stronie miasta. Właśnie miałem wracać.
-Zatem, czemu nie odbierałeś?
-Miałem wyciszony telefon. Ty też przecież miewasz takie chwile, gdzie chcesz być sam ze sobą...
-Nie gadaj, tylko wracaj już do domu idioto. Gości mamy!
=====================================
Nic już więcej nie mówiąc rozłączyłem się. Ciekawe kim mają być ci goście... Przekonam się jak będę na miejscu.
I tym o to sposobem, w odrobinę lepszym humorze udałem się do domu. Nie wiedziałem, co będzie tam na mnie czekać...
______________________________________________________
Proszę się mnie nie pytać o znaczenie nazwiska "Malamalam", gdyż jest to tylko "zrozumienie" przetłumaczone na Samoański.
CZYTASZ
Czy mogę się przyłączyć? |DNF
FanficDream wyjeżdża na swoje urodziny do rodziny. Niestety, przytrafia się tam tragiczny wypadek... Gdy wraca do domu zastaje tam George'a, który nie wiadomo kiedy przyleciał. Niedługo później brunet znajduje dziewczynę i chce za nią wyjść. Czy plany bru...