Rozdział 26

1.3K 109 245
                                    

Minął tydzień od spotkania na moście. Dziś mam zamiar dać Gogy'emu kolejną wskazówkę na temat moich uczuć do niego. Mam nadzieję, że dobrze to wszystko zinterpretuje... 

-George! Wychodzimy dziś na spacer! - krzyknąłem do niego zza drzwi. Znowu spalił buraka i się ukrywa, ale nie ma czego się wstydzić, wygląda on wtedy tak uroczo... Kocham go... (xd jak to George na jednym stream'ie powiedział "kokam cie" mi się nagle przypomniało. dopisek autorka)

Wyszedł z łazienki w znacznie lepszym stanie i złapał mnie za rękę. Wyciągnął mnie wręcz z domu. Kiedy tylko odzyskałem kontrolę, złapałem jego dłoń i zacząłem prowadzić w stronę małej polanki w parku. 

Jest to rzadziej uczęszczana część parku, jest ona bardziej dzika. Dlatego tak właśnie ją lubię, jest po prostu inna, tak samo jak ja. 

Usiadłem pod starym drzewem i zacząłem myśleć co mam mu powiedzieć. Jednak Gogy zrobił coś, czego się nie spodziewałem.

-Clay, czy ty mnie naprawdę kochasz? - spytał się łapiąc przy okazji ze mną kontakt wzrokowy.

-G-george... J-ja... - zaciąłem się. Nie wiedziałem co powiedzieć. Czy on właśnie rozgryzł moje uczucia? Zadałem mu nieme pytanie, o to skąd to wie. Zachichotał cicho.

-Nie zdążyłem wczoraj zasnąć zanim to powiedziałeś, wtedy to usłyszałem... Twój głos był wtedy nasycony tyloma emocjami...

-Gogy... To nie jest dla mnie prosty temat... - powiedziałem. - J-ja Gogy nie wiem co mam powiedzieć, więc może pokażę... 

Złapałem go delikatnie z brodę i podtrzymałem tak, aby mi nie uciekł. Powoli zacząłem zbliżać nasze twarze do siebie. Już mogłem wyczuć jego oddech na swoich ustach. Nie mogłem dłużej wytrzymać, pocałowałem go. Zrobiłem to z całym uczuciem jakie do niego czuję. Już nie chciałem tego w sobie ukrywać. Moja maska w jednej chwili opadła, brama w murze emocji otwarła się. Teraz czułem tylko to szczęście z pocałunku. George zrobił coś, czego nie spodziewałem się, oddał pocałunek w równie namiętny sposób co ja mu go podarowałem. Nie umieliśmy się od siebie oderwać. Czułem się przeszczęśliwy, łzy zaczęły mi spływać po policzkach, ale to nie były smutne łzy, tylko te radosne. George najprawdopodobniej kocha mnie tak samo jak ja jego. Nasz pocałunek trwał dobrych kilka minut, kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy. Nie byłem zbyt szczęśliwy z tego powodu.

-C-co to b-było, Clay? - spytał się mój przyjaciel.

-Kocham cię George. Mówi się, że osobie którą się kocha trzeba dać być szczęśliwym, więc przez cały ostatni rod dałem ci być takim... - powiedziałem cicho patrząc w ziemię.

-Czy możesz powtórzyć?

-Kocham cię Gogy - powiedziałem już patrząc mu w oczy. - Kochałem cię zanim jeszcze tu przyleciałeś. Gogy, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Nie chce cię stracić - mówiłem z łzami w oczach. Otworzyłem się przed moim najlepszym przyjacielem. Przyjacielem, dla którego zrobiłbym wszystko...

-Ja t-też cię kocham, Dweami - wyznał po cichu, ale szczerze. Nie mogłem uwierzyć, on czuje do mnie to samo co ja do niego.

Jeszcze raz złączyłem nasze usta w pocałunku, tak na wszelki wypadek, gdyby był to sen. Chciałem sobie zapamiętać to uczucie, tak na wszelki wypadek.

-George, jeśli to nie jest sen - powiedziałem po czym wziąłem głęboki oddech i kontynuowałem, - czy chciałbyś zostać moim chłopakiem?

Nic mi nie odpowiedział. Przybliżył się do mnie i mnie przytulił, jednocześnie całując w podbródek. 

-Czy mogę to przyjąć jako zgodę?

-A ja, czy mogę się przyłączyć do grona twoich najbliższych, tych których nigdy byś nie zostawił, których będziesz zawsze kochać?

-Już od dawna jesteś na takim miejscu, Gogy.

-Zatem tak, z chęcią nim zostanę - powiedział i mnie pocałował.

+POV: George (na takim haju jak ja pisząca ten rozdział, dopisek autorki)+

Spytał mnie, czy chcę z nim chodzić. On jest chyba jakiś głupi, oczywiście że chcę... W ciągu ostatniego tygodnia zdałem sobie sprawę z tego jak bardzo go kocham...

Nie umiem już bez niego żyć. Jest on tak uzależniający jak jakiś narkotyk. Potrzebuję jego bliskości dzień w dzień. 

Jedyne słowo, jakim mogę to opisać jest "miłość". Tak, George Henry Davidson zakochał się w swoim najlepszym przyjacielu...

___________________________________________________________

Dobra, drugi rozdział pisany podczas słuchania HeatWaves. 

Pojechałam chyba trochę za szybko, ale mnie to nie obchodzi! 

Gogy już nie ślepy! 

Godzina prawie 22.00 więc mi się nie chce przed komputerem siedzieć, ale piszę!

No, teraz będzie tylko lepiej. Być może zdarzy się jakaś niespodziewana sytuacja z naszą "kochaną" Audrey (tak, to ten moment w którym autorka ff po raz kolejny przyznaje, że nie lubi jednego z bohaterów). No, powiem tyle, znalazłam widelec, więc mogę tam kogoś wysłać. Już nawet wiem kogo...

Wystarczy tylko coś powiedzieć takiemu jednemu, a sprawa będzie załatwiona całkiem subtelnie...

Czy już publika wie o kogo chodzi?

Może dołożę mu jakąś armię? Ale to zależy czy chcecie iść.

Jak coś, tu mam widelce dla Was: 🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴🍴

No dobra, miłego dnia/ miłej nocy!

Trzymać się!

Czy mogę się przyłączyć? |DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz