Rozdział 37

1K 107 242
                                    

George był ze mnie dumny. Nie mogę powiedzieć, że sam z siebie nie byłem również dumny. Udało mi się to zrobić. Teraz tylko pozwolić dziać się rzeczom jak chcą. Gogy jest ze mnie dumny, ja również, fani jak zgaduję też. Czekam już tylko na klipy z tego stream'a! Będzie zabawnie. Może uda mi się trochę zmontować tak, aby stworzyć jakiś krótki film...

-Clay, możesz być z siebie naprawdę dumny! W nagrodę nie będziesz musiał męczyć się z kolacją! - ciągnął dalej Brytyjczyk. Miło z jego strony.

-Cieszę się, że udało mi się przełamać... - odpowiedziałem odrobinę niepewnie. - Mam nadzieję, że odwaga przy następnym razie nie opuści mnie...

-Clay... To normalne! Nigdy nie stream'owałeś na kamerce! - powiedział George. 

Mam nadzieję, że wie co mówi... Nie czułem się zbyt komfortowo robiąc to przed kamerą... Mam nadzieję, że nie będę musiał tego powtarzać, w co niestety wątpię...

-Ej! Drista chce iść na spacer! Ktoś wychodzi? - usłyszałem krzyk SapNap'a. 

-Idziemy! - odkrzyknął mu Gogy.

Pociągnął mnie za sobą na dół, gdzie zobaczyłem już mojego przyjaciela z moją siostrą gotowych do wyjścia. Bez żadnych rozmów wyszliśmy. Spacerowaliśmy sobie w komfortowej ciszy, kiedy podszedł do nas pewien mężczyzna. Nie znałem go, ale wyglądał ma porządnie wkurzonego.

-Ty! Tak ty wysoki! - krzyknął wskazując na mnie. - Odbiłeś mojej siostrze narzeczonego, więc teraz za to zapłacisz! - krzyczał w dalszym ciągu.

Nie do końca rozumiałem co się dzieje. W pewnym momencie zobaczyłem zaciśniętą pięść lecącą w moją stronę. Nie zdążyłem się uchylić, dostałem po twarzy. Upadłem, co było oczywiste. Widziałem, jak Sap chce mi pomóc oraz jak Gogy płacze.

-Sap, zabierz ich stąd! Poradzę sobie - szybko zawołałem w jego stronę, na co ten niechętnie złapał wózek oraz George'a i ich odciągnął gdzieś daleko. 

Powoli się podnosiłem, kiedy poczułem buta na swojej klatce piersiowej. Po chwili ponownie poczułem pięść na twarzy. Teraz nie miałem nawet jak się bronić. Poddałem się po prostu...

-Przepraszam... Nie chciałem jej go odbijać... To on sam do mnie przyszedł, wtedy na ten most - powiedziałem niemalże słyszalnym szeptem. W tym momencie wiedziałem, że już po mnie.

Po krótkiej chwili poczułem jak odpływam. Czyli to koniec? Tak ma się zakończyć moja historia? Mam nadzieję, że nie...

-DREAM! ZOSTAW GO GOŚCIU! - usłyszałem głos SapNapa jak przez mgłę. - GEORGE! Chodź tu do cholery jasnej! Dzwoń na pogotowie! - nie wiem co się wokoło mnie działo, ale na pewno nie było to dobre.

-Clay, nie zostawiaj mnie... Proszę, nie będę mógł bez ciebie żyć... Dobrze wiesz, jak bardzo cię kocham... - ledwie usłyszałem jak przez mgłę głos Gogy'ego... Nie chcę odejść, nie chcę go zostawiać...

+POV: George+

⚠ Pojawi się odrobinę drastyczny opis wyglądu! Osobom z rozwiniętą wyobraźnią bądź o słabych nerwach, pomińcie ten fragment. (xd po co ja to piszę, i tak wszyscy to przeczytają jak znam życie) ⚠

Trzymałem na kolanach głowę Clay'a. Był cały we krwi. Rozcięta warga, rozcięty łuk brew, skrzywiony nos. Strasznie posiniaczone policzki. Oczy całe zakrwawione. Krew lała się również z tyłu jego głowy. 

Liczne zadrapania na szyi i rękach. Miał też porządne zadrapanie na czole, oraz chyba coś stało się z blizną na jego policzku - krwawiła. Clay powoli stawał się coraz bledszy. 

⚠ Koniec opisu drastyczniejszego niż zwykle⚠ 

Nie miałem pojęcia co mam zrobić. Przytulałem go po prostu. Nie chciałem, aby odszedł... W pewnym momencie poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem ratownika.

-Jeśli naprawdę nie chcesz go stracić, odsuń się - powiedział łagodnie, ale z powagą. 

Zrobiłem tak jak powiedział i po prostu wpatrywałem się w nieruchome ciało Clay'a. Nie wiem czy wytrzymam bez niego. 

Kiedy karetka go zabrała, Nick postanowił odstawić Sam do domu i pojechać razem ze mną do szpitala. Dobrze wiedział, że muszę w tym momencie przeżywać piekło. Właśnie prawdopodobnie straciłem chłopaka raz na zawsze...

|TIME SKIP trzy godziny|

Siedziałem razem z SapNapem w tym szpitalu od kilku godzin. Jakąś godzinę lekarze pozwolili mi wejść do Dream'a. Gdy tylko zobaczyłem jego twarz w tym stanie ponownie zachciało mi się płakać...

Usiadłem obok niego i złapałem jego dłoń. Była taka ciepła i przyjemna w dotyku...

W pewnym momencie do sali wszedł lekarz, zapewne po to, aby sprawdzić jak się miewa Clay...

-Przepraszam, ale czy mogę wiedzieć, kiedy on się obudzi? - spytałem lekarza.

-Tego nie wiadomo. Doznał dość silnego urazu mózgu. Pacjent może się już nie wybudzić, a jeśli, to może mieć pewne problemy ze zdrowiem - odpowiedział na spokojnie.

Znowu zachciało mi się płakać. Zrobiłem tylko to, co zazwyczaj robiłem, gdy byłem smutny. Przytuliłem się do klatki piersiowej Dream'a. Brakuje mi go...

-Przepraszam, ale czy mógłbyś ze mnie zejść? - usłyszałem cichy głoś Clay'a. Podniosłem się jak oparzony.

-Clay! Obudziłeś się! - zawołałem przeszczęśliwy. Chciałem się ponownie przytulić, ale on zaczął się ode mnie odsuwać. - Co się dzieje? - spytałem zaskoczony jego reakcją.

-J-ja nie wiem kim jesteś... - przerwał na chwilę. Ta informacja mnie kompletnie zszokowała. - J-ja nie wiem kim ja jestem... Nic nie pamiętam... Jedyne słowo jakie sobie przypominam, to "Dream"...

-Tak, Dream! To twój nick w grze! - zawołałem odrobinę zadowolony, że przynajmniej to pamięta. 

-Poprosiłbym pana o wyjście. Pacjent najwyraźniej nic nie pamięta, a my musimy wykonać dodatkowe badania - powiedział łagodnie i chyba współczująco lekarz. - Przykro mi, że osoba ważna dla pana, nie pamięta o pańskim istnieniu - ciągnął dalej tym samym tonem. On chyba już nie raz przekazywał ludziom takie, a nawet jeszcze gorsze informacje. 

Wyszedłem bez gadania i spojrzałem na Nicka ze smutkiem w oczach. Usiadłem obok niego i autentycznie się rozpłąkałem.

-Co się stało? - zapytał się mnie.

-O-on nic nie pamięta...

-Zatem, trzeba będzie się nim zająć... Spokojnie, w końcu sobie wszystko przypomni...

Nie wiedziałem, czy mogę wierzyć mu na słowo... Boję się, że on nic nie będzie pamiętał...


Czy mogę się przyłączyć? |DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz