Rozdział 5

2.1K 194 16
                                    

Gdy tylko się obudziłem, usłyszałem śmiechy dochodzące z dołu. Postanowiłem to sprawdzić.
Gdy tylko byłem na dole, nie dowierzałem. Sap i Gogy robili śniadanie niewyobrażalnie przy tym brudząc kuchnie... A śmiali się jak wariaci. Ciekawe kiedy chociażby odrobinę dorosną... Ale co mi tam! Ja też chcę się pobawić!
-Czy mogę się przyłączyć? - spytałem z bananem na twarzy.
-A jasne, skoro dzięki temu lepiej się poczujesz! - zawołał Sap.
Czasami nie rozumiem, jak dziecinnie potrafimy się zachowywać. Gdy tak się bawiliśmy w kucharzy zawodowych, mąka, jajka oraz mleko latały po całym pomieszczeniu.
W pewnym momencie nie umiałem się powstrzymać. Wziąłem jedno jajko i rozbiłem je ba głowie bruneta. Odwrócił się do mnie, w ręku trzymał garść mąki.
-Czyli tak się bawimy? - spytał, po czym rzucił we mnie mąką.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Nie dziwię się, skoro tak głupio się bawiliśmy.
Przez te zabawy, zrobienie naleśników zamiast dwudziestu minut, zajęło nam półtorej godziny...
Ale co tam, zabawa była przednia. Walić wszelkie zasady normalnej pracy, czas się bawić! Jesteśmy dorośli, ale co z tego, skoro zachowujemy się czasami jak dzieci?
-Dobra, zjedzmy i się ogarnijmy. Około jedenastej mają przyjechać moje rzeczy - odezwał się George. Automatycznie spojrzałem na zegarek. Była 10.38.
Pobiegłem pod prysznic i ogarnąłem się tak szybko jak umiałem. Zdążyłem jeszcze zjeść jednego naleśnik zanim zadzwonił dzwonek do drzwi. Wystartowałem jak rakieta, aby otworzyć.
-Dzień dobry. Firma przeprowadzkowa, czy znajdujemy się pod adresem ****** ***, Orlando, Floryda?
-Tak, oczywiście. George niestety nie będzie w stanie odebrać rzeczy, gdyż jest w kuchni cały ubrudzony mąką - gdy zacząłem mówić drugie zdanie, podniosłem delikatnie głos, aby chłopaki w kuchni mogli mnie bez problemu usłyszeć.
-Mhm, a zatem, gdzie mamy wnosić jego rzeczy? Nie jest tego aż tak dużo - gdy to usłyszałem, automatycznie spojrzałem za miłego pana. Zobaczyłem tam kilka większych i mniejszych kartonów.
-Już prowadzę - powiedziałem, złapałem jeden karton i ruszyłem w stronę schodów.
Gdy tylko byłem na górze, otworzyłem drzwi do pokoju Gogy'iego i zapraszając tam panów, postawiłem pudełko. Od razu ruszyli po resztę. Ja miałem zamiar tylko przypilnować, aby nic nie zwędzili.
Po dziesięciu minutach bezcelowego stania, usłyszałem głos tego samego mężczyzny co na początku.
-Za usługę należą się $584 (czyt 584 dolary) - zaniemówiłem, nie była to jakaś duża suma, ale myślałem, że George już wszystko opłacił.
-Już płacę, pójdę tylko po gotówkę - powiedziałem spokojnie.
Gdy tylko wróciłem z mojego pokoju, podałem mężczyźnie należną sumę z uśmiechem. Postanowiłem nie wspominać o tym Gogy'iemu. W końcu dla przyjaciół zrobię wszystko, a może on nie jest tylko przyjacielem?
Ruszyłem do jego pokoju, aby chociaż odrobinę pomóc mu to wszystko rozpakować. Zabrałem się za pudło z naklejką informującą o tym, że w srodku jest krucha zawartość. Wyjąłem z niego jego komputer, monitor, myszkę, klawiaturę oraz kamerkę.
Niesamowite, jakim sposobem ukrył on tak szczelnie swój zestaw. Od razu zabrałem się za podłączanie go. Trochę pomęczyłem się z podłączeniem wszystkiego do komputera, ale finalnie mi się udało nawet nie poplątać kabelków.
Teraz zabrałem się za jakieś względnie lekkie pudełko. W środku były jego ubrania. Podszedłem zatem z nim do szafy i zacząłem je układać na półkach.
W pewnym momencie natrafiłem na bluzę z mojego merchu. Ciekawe, była czymś popryskana orzez co miała specyficzny zapach... Może zrobić mu niespodziankę i wsadzić parę moich bluz do jego szafy? Tak, to dobry pomysł, będzie miał coś fajnego, a do mnie i tak niedługo przychodzi kilka nowych.
Pobiegłem do swojej sypialni i wybrałem kilka najbardziej pachnących mną. Ciekawe co zrobi... Szybko wróciłem i powiesiłem na wieszaki wcześniej wspomniane ubrania. Zamknąłem szafę i zabrałem się za kolejne.
W nim znajdowały się przeróżne dekoracje. Różne plakaty, kartki z jakimś tekstem i moja figurka. Na jej widok oszalałem ze szczęścia. Najwyraźniej Gogy dba o rzeczy ode mnie. Wszystko ładnie po rozkładałem, plakaty powiesiłem na ścianach, kartki położyłem na biurku, a figurkę ustawiłem na szafce nocnej.
Następny kartonik. Poduszki, pluszaki i kocyki. Wszystko rzuciłem na jego biurko i zacząłem rozkładać. Kocr położyłem w nogach, poduszki na miejscu pod głowę, a pluszaki rzuciłem pod ścianę.
Zobaczyłem, że zostaly jeszcze dwa kartony. Gdy zaczynałem wypakowywać jeden z nich, do pokoju wszedł Gogy. Patrzył się na mnie chwilę, po czym do mnie podszedł.
-Czy mogę się przyłączyć? - spytał z uśmiechem na twarzy. Ja tylko pokiwałem głową na zgodę.
W tym pudełku znalazły się ramki z jakimiś zdjęciami. Od razu zabrałem się za układanie ich na półkach. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk aparatu. Spojrzałem w strone Georga, który trzymał telefon.
-A teraz, spójrz na mnie - powiedział. Zrobiłem tak, jak powiedział brunet. Uśmiechnąłem się delikatnie, gdyż podejrzewałem przyczyny tego zdjęcia. On miał tu zdjęcia swojej rodziny i przyjaciół... Zakładam, że chce mnie dodać do kolekcji.
-Wiesz po co mi to zdjęcie? - zapytał się. Ja, aby usłyszeć jego głos tylko pokręciłem głową. - Chcę mieć zdjęcia moich przyjaciół, aby nigdy o nich nie zapomnieć... Z wami zdjęć tych będzie jeszcze sporo, ale chciałem mieć twoją twarz oddzielnie...
Gdy to usłyszałem, prawie się rozczuliłem. Aby Gogy nie zauważył mojego wzruszenia wróciłem do roboty. Gdy tylko poukładaliśmy i powiesiliśmy wszystkie ramki ze zdjęciami, zaczęliśmy rozpakowywać następne pudełko. To było cięższe, więc Gogy adekwatnie poprosił mnie o pomoc. Ja tylko wyjąłem jego zawartość, czyli drukarkę i podpiąłem do prądu. Teraz tylko uprzątnąć pudełka...
Najwyraźniej George czytał mi w myslach, otóż złożył wszystkie w jedno i wyniósł na korytarz. Ja w tym czasie włączyłem jego komputer z zamiarem podłączenia go do internetu.
Jak wszystko co zamierzyłem zostało skończone, spojrzałem na godzinę. Była 16.24. Tak, zamawiam pizze, no chyba że Sap wymyślił coś innego. Oczywiście tak nie było, za to pizza leżała już w kuchni.
-Jeść póki ciepłe - zawołał Nick.
Zrobiliśmy tak jak powiedział, czyli zabraliśmy sie za posiłek śmiejąc się przy tym, że nie dało się z nami wytrzymać.

Czy mogę się przyłączyć? |DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz