Rozdział 46

963 109 19
                                    

-Mimo tego, że ją znam, to się boję... Zawsze się bałem... - powiedziałem po cichu.

-Co? Czemu? - spytał się mnie natychmiast.

-Nie lubię rozmawiać o tym, co czuję...

-Spokojnie... Będę przy tobie, nawet jak nie pozwoli mi tam wejść, to zrobię to - mówił zawzięcie. Uśmiechnąłem się delikatnie.

Nie miałem wyboru. Trzęsącymi rękoma sięgnąłem po telefon i zza etui wyciągnąłem wizytówkę. Podałem mu to.

-Ty rozmawiasz.

-Dobrze Clay, jeśli tego potrzebujesz to zrobię to za ciebie - odpowiedział mi z uśmiechem. 

Patrzyłem jak wybiera numer. W końcu zadzwonił. Siedział cały czas przede mną uśmiechając się. Boję się tego, co może się stać...

-Dzień dobry, z tej strony George Davidson. Chciałbym umówić mojego chłopaka na wizytę. Ponoć już u pani bywał - mówił spokojnie do telefonu. - Tak, jest obok - kontynuował po krótkiej przerwie. - Już włączam na głośnomówiący. Nie będzie on niestety mówił, bo się boi, a ja jak głupi postanowiłem mówić za niego - ostatnie zdanie powiedział delikatnie się śmiejąc. Nie mogę uwierzyć, że on tak na to zareagował... Po chwili zastanowienia jest to jednak odrobinę zabawne.

-Dzień dobry, z tej strony Jasmine Malamalama. Ponoć chcesz się umówić na wizytę. Mogę dla ciebie zarezerwować termin nawet na jutro na godzinę 11.30 - usłyszałem znajomy głos. Ten głos był spokojny i przepełniony troską... - Jeśli będziesz czuł się bardziej komfortowo, to możesz przyjść ze swoim chłopakiem, mnie to nie przeszkadza. Liczy się dla mnie przede wszystkim twój komfort

-Dziękuję - powiedziałem cicho. George spojrzał na mnie zaskoczony.

-Dziękujemy, pojawimy się jutro z pewnością. Chciałbym życzyć jeszcze miłej nocy - dopowiedział jeszcze George.

-Dobrej nocy! Mam nadzieję, że jutro dacie radę się zjawić - mówiła dalej uprzejmie.

+POV: Jasmine Malamalama+ (nikt się tego nie spodziewał, tak samo jak jej powrotu - dopisek autorki)

Zadzwonił do mnie numer, który miałam już wcześniej zapisany jako Clayton Wastaken. Ciekawa sprawa, bo to nie on dzwonił, tylko ktoś o imieniu George Davidson. Przedstawił się jako jego chłopak, czyli pewnie dla tego odwołał wizyty, miał kogoś jako wsparcie, kogoś kogo kocha.

Bardzo mnie to cieszy, ale coś się musiało stać, skoro znowu potrzebuje pomocy...

Mam nadzieję, że przyjdzie. Zaniepokoił mnie w szczególności ten cichy głos w tle, brzmiał prawie tak jak Clayton... Zdaje mi się, że był niepewny, wystraszony...

Teraz tylko czekać, aż jutro przyjdzie. Wtedy z nim porozmawiam...

+POV: George+

|TIME SKIP 10.30 rano następnego dnia|

-Ja i Dream wychodzimy! Nie będzie nas może trzy godziny! Nie rozwalcie domu! - zawołałem ciągnąc Clay'a do drzwi. 

Wiem, że nie jest on tak bardzo chętny, ale on tego potrzebuje... Przy wyjściu zgarnął kluczyki od Tesli. On chyba lubi nią jeździć, kiedy nie jest pewny tego, co może zrobić na drodze...

Wsiedliśmy do samochodu. Ruszyliśmy sprzed domu. Nie włączaliśmy radia, nie czuliśmy potrzeby, czuliśmy się w swoim towarzystwie wystarczająco dobrze.

Po 25 minutach dojechaliśmy pod poradnię psychologiczną na ulicy Nienormalnej. Zastanawiam się, jakim sposobem dojechał tam bez żadnej nawigacji, bez żadnych wskazówek... Może jednak przypomina sobie więcej niż myślałem...

Weszliśmy do środka. Gdy podeszliśmy do recepcji, przywitała nas bardzo miła pani. Powiedziała nam, gdzie mamy się udać oraz gdzie usiąść. Zrobiliśmy to bez problemu.

Po dwóch minutach wyszła nam na spotkanie mniej więcej mojego wzrostu szatynka. Miała na sobie okulary z czerwonymi oprawkami. Uśmiechała się do nas przyjaźnie. 

-Zapraszam do środka - powiedziała ciepło i przyjaźnie. Chyba ją polubię. - Miło mi cię widzieć Claytonie. Mam nadzieję, że wszystko w porządku - kontynuowała jednocześnie zamykając za nami drzwi. - Proszę, usiądźcie - dokończyła pokazując na krzesła.

Clay przez cały czas miał spuszczoną głowę. Zastanawiam się, jakim sposobem te wspomnienia tak bardzo go wyniszczają... Nie umiem sobie poradzić z pomaganiem mu... On potrzebuje pomocy, a ja nie umiem go zrozumieć; mogę go przytulić, mogę go pocałować w czoło, ale nie mogę zniwelować skutków utraty pamięci...

-Co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak... - powiedziała z troską. 

Gdy tylko spojrzałem na Clay'a, zobaczyłem łzy w jego oczach. Wystraszyłem się odrobinę, więc złapałem go za rękę. Podniósł na mnie wzrok.

-Spokojnie Clay... Jestem tu tak, jak obiecałem... - powiedziałem mu po cichu. Pokiwał mi głową na zgodę.

-Prawie około miesiąc temu straciłem pamięć... Teraz te wszystkie wspomnienia zaczęły wracać tak nagle... Nie umiem sobie z nimi poradzić... - mówił cicho i niepewnie.

-Spokojnie, poradzimy sobie razem. Rozumiem, że w końcu poradziłeś sobie ze swoimi problemami miłosnymi? - spytała z współczującym uśmiechem na twarzy.

-Rozwiązały się chyba tydzień przed tamtym dniem... - odpowiedziałem za niego. 

+POV: Dream+

Gdy tylko powiedziałem o moim problemie spuściłem głowę. Tylko słuchałem tego o czym mówią. Miło, że Gogy zajmuje się rozmową, której ja nie umiałbym prowadzić.

-Clay, to będzie wymagać twojego zaangażowania, ale nie masz co się bać... Jestem tu po to, aby ci pomóc... Po prostu otwórz się na pomoc innych tak, jak kiedyś. Opowiedz mi o wszystkim co cię dręczy, tak jak na naszym pierwszym spotkaniu - mówiła spokojnie psycholożka.

-Zatem, ehhh, od czego tu zacząć? - spytałem się niepewnie.

-Może od momentu, w którym się obudziłeś. W swoją opowieść wciśnij wszystko, co w tamtym momencie czułeś. Opowiedz mi o wszystkich uczuciach, odczuciach, wydarzeniach. Chcę usłyszeć wszystko - tłumaczyła spokojnie. Zacząłem opowiadać.

Czy mogę się przyłączyć? |DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz