Rozdział 32

1.1K 115 56
                                    

Ehhh, no cóż. Po tym jak wczoraj pogodziłem się z Gogy'ym postanowiliśmy pooglądać coś sobie sami w pokoju. Ostatecznie poszliśmy spać gdzieś około godziny pierwszej w nocy. Zasnęliśmy wtuleni w siebie. 

Kiedy tylko się obudziłem i zobaczyłem promienie słońca wiedziałem już co za dzień mamy. Sobota, dzień 27 sierpnia. Tak, dzisiaj jest spotkanie z fanami... Czemu musiałem to zaproponować? No cóż, teraz się nie wywinę... Wstałem z łóżka delikatnie wychodząc z objęć mojego brunecika. Zszedłem na dół po schodach jednocześnie się przeciągając. 

-No proszę! Nie mów nam, że nie wiesz co dziś za dzień i dlatego już nie śpisz! - zawołał Willbur.

-Akurat wiem... - odpowiedziałem odrobinę niezadowolony z tego faktu. - Nie powiem, że mnie to jakoś szczególnie cieszy, ale nie wywinę się.

-Zatem jedz naleśniki! - odezwała się Niki najwyraźniej oderwana naszą rozmową od kuchenki. - Smacznego!

-Dziękuję - odpowiedziałem z grzeczności i zabrałem się za jedzenie. Naleśniki były takie smaczne... 

Zdążyłem zjeść z trzy, kiedy na schodach pojawił się George. Taki zaspany, taki uroczy... Jak ja bardzo go kocham...

-Dzień dobry - powiedział zmęczonym głosem.

-Witaj piękny~ - odezwałem się odrobinę niższym niż zwykle głosem. Zarumienił się na co ja tylko zacząłem się śmiać pod nosem. - No choć tutaj, zjedz naleśniki - mówiłem już normalnie. 

O dziwo, nie usiadł na jakimś wolnym krześle, tylko na moich kolanach. Uroczo i przyjemnie. Zastanawiam się, czy może moje słowa nie były dla niego zachętą. Ciekawe, co by zrobił, gdybym tego nie powiedział... Nie ważne przemyślenia, postanowiłem przytulić George'a. To jest mój chłopak i nikt mi go nigdy nie zabierze.

-Gogy, nie musisz mnie pilnować, nie ucieknę... - odezwałem się do jego ucha.

-No nie jestem tego taki pewien - odpowiedział mi takim chyba uradowanym głosem.

-George, chcę się ogarnąć... Nie pójdę przecież w piżamie... - marudziłem dalej.

-Ogarniesz się jak zjem - odpowiadał dalej spokojnie.

-Dobra - odparowałem lekko urażony w duchu. Że pozwalam mu tak sobą rządzić... 

Gdy tylko zjadł, zaciągnął mnie na górę do pokoju i zaczął wybierać mi ubrania. Ciekawe, czemu on ma to robić? Przecież sam umiem. Ale no dobra, nie odzywam się, niech ma dzisiaj tę przyjemność.

-Masz, idź się umyć i ubierz to - powiedział mi podając przy okazji zieloną bluzę z mojego merchu i czarne jeansy. Podał mi oczywiście bokserki i biały T-shirt. Ja nie wierzę, pozwalam mu grzebać w mojej szafie...

No cóż, bez marudzenia udałem się do łazienki. Szybko się umyłem i ubrałem. Uznałem, że bluza na razie nie jest mi potrzebna, więc zawiązałem ją sobie na biodrach. Spojrzałem jeszcze szybko w lustro. Zobaczyłem w nim osobę o blond włosach, której twarz wyraża brak radości przez dłuższy czas. Nie dziwię się, że Gogy myśli, że trzeba mnie pilnować. 

Otrząsnąłem się szybko z moich przemyśleń i wyszedłem z łazienki. W pokoju zastałem już ubranego i umytego George'a. Uśmiechnąłem się delikatnie w jego stronę. Mój nastrój nie wiem czemu poprawia się od razu, gdy widzę tego brunecika. Czy to w ten sposób działa miłość? Czy to właśnie sprawia, że jeszcze żyję?

-Chodź Clay, musimy już iść - powiedział radośnie. - Trochę długo byłeś w tej łazience - dopowiedział z pretensją w głosie.

-Musiałem się umyć - stwierdziłem śmiejąc się cicho pod nosem. - Czekaj chwilę, muszą coś wziąć z szafy - dodałem i ruszyłem w stronę wspomnianego mebla. 

Zacząłem grzebać i szukać. Wyrzuciłem na podłogę chyba pół szafy, kiedy w końcu znalazłem ją - białą maskę z czarnym uśmiechem. Mój "znak rozpoznawalny". Jeśli pójdę tam bez maski nikt mnie nie rozpozna. Chcę poczuć się komfortowa zanim ją zdejmę...

-Teraz możemy iść - powiedziałem z uśmiechem na twarzy. Zobaczyłem również uśmiech George'a.

-Idziemy - zawołał jednocześnie łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę wyjścia.

Czy mogę się przyłączyć? |DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz