NOWY USER NA TT:
@MWLIKSX+WIELKIE DZIĘKI ZA #29 W FANFICTIONS
*
− Opowiedz mi historię – Devon jęknęła, przytulając się do jego klatki piersiowej, kiedy leżeli koło siebie w ciemnościach.
Michael zamyślił się na chwilę.
− Okej. Pewnego razu żył sobie chłopak o imieniu Michael i jeździł motocyklami. Jego kutas był większy niż wieża i nie mówię Eiffla.
− Ktoś powinien napisać o tym piosenkę.
− To byłoby perwersyjne[1]– zaśmiali się cicho, wgapiając się w sufit i próbując znaleźć jakąś szczelinę lub pęknięcie. – Nie powiedziałem ci wszystkiego, co wydarzyło się wczoraj u rodziców – powiedział delikatnie.
Devon wyciągnęła szyję, by popatrzyć na jego twarz.
− Co się stało?
− Okej – zaczął, wzdychając ze zmęczenia. – Zachowywali się jak ‘Michael Gordon Clifford nie powinieneś w ogóle wychodzić z tego mieszkania, bo co, jeśli uciekniesz, a my zostaniemy z jednym dzieckiem, które jest nieco rozczarowujące?’ a ja im odpowiedziałem ‘mam osiemnaście lat, mogę robić co zechcę i uprawiać seks. Z resztą, gdzie mogę uciec skoro nie mam pieniędzy, ani przyjaciół?’
− I co ci powiedzieli?
− Tylko ‘oh’ i przeszliśmy na kompromis. Powiedzieli, że będą mnie szanować i traktować jak dorosłego, jeśli zacznę się tak zachowywać, chociaż to nie ma żadnego pieprzonego sensu bo jak mam być dorosłym skoro mam tylko osiemnaście lat?
Devon skinęła głową, nie będąc pewna, co odpowiedzieć. Chłopak westchnął, gładząc jej włosy. Oczekiwał takiej reakcji z jej strony i.
Kiedy rozmawiał z rodzicami, doszli do kompromisu; mógł chodzić, gdziekolwiek będzie chciał, a oni będą traktować go jak dorosłego, dopóki on będzie wszystko im mówił.− Mogę teraz ja ci coś opowiedzieć? – zastanowiła się głośno, powodując rosnący uśmiech na twarzy Michaela.
− Oczywiście.
− Kiedyś żyły sobie dwie lamy. Jedna nazywała się… Laura, a druga Bill. Laura i Bill mieszkali na dużej farmie i byli bardzo samotni. Ale w pewien dzień, postanowili zrobić coś, żeby się nie nudzić – zatrzymała dla dramatycznego efektu, zostawiając Michaela z rozszerzonymi oczami.
− I co zrobili?
− Pieprzyli się. Wyobrażasz sobie lamy, które na siebie naskakują na środku pastwiska?
− To wygląda jak my.
− Ah, więc zrozumiałeś metaforę.
Te momenty znaczyły dużo dla Devon. Mogła zachowywać się sprośnie, mogła mieć brudne myśli bez posądzenia bo po prostu była sobą. Pogrążyli się znowu w ciszy, która wydawała się idealna. To dało czas na przemyślenia, na które Michael nie miał ostatnio czasu.
− Myślisz, że ta cyganka mówiła prawdę? – zapytał szybko, przygryzając wargę.
− Szczerze to nie wiem – odpowiedziała. – Ale mam nadzieję, że się myliła. To nie może być prawda. Jakim cudem zginęlibyśmy w dymie? Pożar czy coś?
Michael wzruszył ramionami, zamykając oczy.
− Nie wiem. Trzymajmy się z dala od ognia.
− Dobry pomysł – zgodziła się, wdychając.
Nie wiedzieli kiedy i w jaki sposób umrą. Wszystko, co wiedzieli to to, że umrą za kilka tygodni – praktycznie dni – obstawiając, że wróżka miała rację.
Późniejszy czas spędzili planując, jak spędzą przyszłe dni bo to mógł być najlepszy czas w ich życiu
[1] perwersyjność – coś sprośnego, nieprzyzwoitego. Ogólnie wszystko, co złe