nieskoordynowana antylopa

2.9K 302 25
                                    

− Powinni cię bardziej szanować – powiedziała spokojnie, podciągając kolana do klatki piersiowej. – Traktowali cię jak gówno, więc zasługują na każde słowo, które im wykrzyczałeś.

− Byłem zaskoczony, że przyjęli to tak łagodnie. Zanim tam wrócę to muszę upewnić się, czy nie będą chcieli oberwać mi jaj.

Devon westchnęła.

− Co zamierzasz zrobić? Zadomowisz się u mnie dopóki twoi rodzice nie zaproszą cię do siebie?

Michael wzruszył ramionami, jednocześnie przewracając oczami.

− Albo wrócę i nigdy nie będziesz mogła się ze mną pieprzyć bo będę…

− Możesz zostać – ucięła szybko, słysząc śmiech Michaela. – Ale idź się wykąp, śmierdzisz jak końskie gówno.

Spojrzał na nią i posłał fałszywy uśmiech, gdy zaczęła chichotać. Zatrzymał się, kiedy szedł do łazienki i z powrotem na nią popatrzył.

− Poczekaj, potrzebuję ciuchów. Nie ma mowy, że ubiorę te same ciuchy trzeci dzień z rzędu.

− Możesz pożyczyć jakieś ode mnie.

− To nie powinno być tak, że to ty masz pożyczać bokserki i za duże bluzki ode mnie?

− Jesteś taki seksistowski…

− Może to ty jesteś feministką?

Devon zmarszczyła brwi. Zamyśliła się, przygryzając dolną wargę w koncentracji.

− Mógłbyś wejść do swojego pokoju przez okno, coś jak spidermen, z wyjątkiem, że jesteś głupszy i mniej skoordynowany.

Michel obmyślał jej plan, nie biorąc pod uwagę nic, z wyjątkiem świeżych ubrań.

− Myślę, że to nawet dobry pomysł.

− Bo to wspaniały plan, zamknij się.

Słońce powoli zachodziło, kiedy kierowali się w stronę mieszkania Michaela. Było widać tylko cień chłopaka przedostającego się przez płot, który doprowadzał do tyłu budynku. Popatrzył na duże drzewo, doprowadzające do jego pokoju, zawsze dzięki niemu mógł wydostać się w nocy z domu.

− Jeśli spadniesz to nie będę ci składała kości – ostrzegła, niepewnie spoglądając na drzewo.

− Już dużo razy się wspinałem, wiem co robię – warknął cicho, sięgając po najniższą gałąź. Wspinał się szybko, zostawiając gryzącą na dole paznokcie Devon.

Modlił się, by nikt go nie usłyszał, gdy udawanie ninji nie udało się i upadł na podłogę z lekkim hałasem. Zgarnął czyste ubrania razem ze świeżą parą bokserek – co było dość trudne bo jego pokój wyglądał jak mieszanka jedzenia i ciuchów.

Słysząc zbliżające się kroki, jego oczy rozszerzyły się w panice. Praktycznie wybiegł przez okno, zrzucił ubrania – miał nadzieje, że Devon je złapie − i ześlizgnął się na dół.

− Biegnij! – krzyknął, spadając na trawę.

Devon skinęła, przeskakując płot.

− Kurwa, było blisko – wymamrotał, wchodząc na zatłoczony chodnik. – Prawie tam umarłem.

− Widziałam, jak wypadałeś przez okno. Wyglądałeś jak nieskoordynowana antylopa – zamyśliła się, uśmiechając się. Popatrzył na nią, a ona próbowała ukryć coraz to większy uśmiech.

Kiedy wrócili do jej mieszkania, Michael zabrał jeden z najkrótszych prysznicy w jego życiu. Ignorował fakt, że pachniał, jak dziewczyna. Zawinął ręcznik wokół głowy i wyszedł z łazienki.

Znalazł Devon w jej pokoju, kiedy obserwowała swoje ciało w lustrze. Była ubrana w bardzo krótką sukienkę. Michael wytrzeszczył oczy, nie wiedział, że jego szczęka opadła, a Devon zaczęła patrzeć na niego dziwnie.

− Nie połknij muchy – zachichotała, a Michael nie rozumiał, jak mogła żartować w takim krytycznym momencie w jego życiu.

− Ty… ja… pierdolę – wymamrotał, dyskretnie przejeżdżając wzrokiem po jej drobnym ciele. Jak miał z nią wytrzymać całą noc na imprezie, skoro już teraz odczuwał na nią ochotę?

− To źle? – zmarszczyła brwi, odwracając się z powrotem do lustra.

Michael potrząsał głową.

− Nie, wcale nie. Jest piękna. Ty jesteś piękna. Tylko… jesteś… jesteś gorąca – oświadczył, a ona zaczęła się śmiać.

− Dzięki, kutasie. Chodźmy na tę imprezę, zanim rozbierzesz mnie wzrokiem.

sex addicts // michael clifford✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz