a/n: kolejny w czwartek, ewentualnie w piatek
#
Minął miesiąc od śmierci Michaela, a Devon nigdy nie była już taka, jak kiedyś.
Nie wychodziła, ani nie utrzymywała kontaktów z przyjaciółmi. Rzuciła naukę. Podczas gdy jej rodzice byli zajęci pracą i myśleli, że Devon kończy szkołę, ona w tym czasie leżała w łóżku, najczęściej płacząc, czasem kaprysząc, a to wszystko przez smutek.
Przestała tak często jeść. Brała zazwyczaj tylko kilka gryzów, potem odkładała talerz, kłamiąc, że jadła coś wcześniej. Schudła. Przestała pić wodę. Czuła, jak jej stan się pogarsza.
Od czasu do czasu myślała o samobójstwie, jednak za każdym razem, kiedy brała opakowanie tabletek, tchórzyła. Nie mogła tego zrobić. Nie teraz.
Nieważne, ile razy próbowała zapomnieć o słowach cyganki, której słowa jak najbardziej się sprawdzały. Devon miała zginąć miesiąc później. Ale jak? Depresja? Zagłodzenie się? Złamane serce? Odwodnienie?
Cokolwiek to było, zbliżało się. Rodzice Devon wrócili z pracy, tylko po ty, by odebrać raport od Devon o pierwszym miesiącu w szkole. Zawaliła każdy przedmiot, miała takie oceny, że nawet nie pokazała się na sesjach. Wszyscy postanowili zlekceważyć, że Devon straciła swoją miłość życia.
- Devon Peterson, co to jest do cholery? - jej tata krzyknął, rzucając kartką na stół. Devon wzdrygnęła się, podciągając kolana do brody i zwijając się w kłębek. Nie była przyzwyczajona do krzyku ojca.
- Nie chodziłam do szkoły - wymamrotała, bojąc się reakcji rodziców.
Jej matka potrząsnęła głową i zmarszczyła brwi.
- Nie możemy tego zaakceptować, Devon. Wiem, że jesteś zdenerwowana bo twój przyjaciel umarł ale...
- Przyjaciel? - zapytała, unosząc się. - Nie był tylko przyjacielem, mamo. Kochałam go. Był jedyną osobą, która pokazywała mi, że coś jestem warta. Czego ty nie rozumiesz?
Jej matka zadrwiła, posyłając swojemu mężowi krytyczne spojrzenie.
- Kochanie, masz tylko dziewiętnaście lat. Co ty możesz wiedzieć o miłości? Umawiałaś się z jakimś chłopakiem przez dwa i pół miesiąca? Nie możesz tak szybko się zakochać. To nie jest możliwe. Ten chłopiec cię nie kochał, a jeśli wyznawał ci miłość, to prawdopodobnie był zaślepiony. I nie próbuj zmienić tematu, Devon. Niszczysz siebie! Nie zdasz do następnej klasy! Musisz o tym zapomnieć i zacząć normalnie żyć! To już miesiąc, jak długo mamy czekać?
- Tak długo, jak będzie potrzeba! - wykrzyknęła, wstając i posyłając im niedowierzające spojrzenie. Łzy zbierały się w kącikach jej oczu. - Nie mogę się otrząsnąć. Nie teraz, kiedy ciągle o tym myślę. I jeśli myślisz, że Michael mnie nie kochał to się mylisz, mamo. Kochał mnie nad życie. Umarł za mnie, dla Chrystusa! To wszystko jest moją winą, moją winą, moją winą.. - zamarła, próbując otrzeć łzy.
Wybiegła szybko z pokoju, ignorując nawoływanie rodziców.
- Devon, to nie koniec! - zawołał jej tata, ale wszystko, co odpowiedziała to 'pierdol się!'.
Opadła na łóżko i zaczęła płakać. Płakała, dopóki jej oczy nie były zmęczone, a światło w korytarzu zgasło, sygnalizując, że rodzice poszli już spać. Mogliby ją sprawdzić, ale nie zrobili tego. Fajni rodzice.
Zanurzyła twarz w poduszce. Michael ją kochał, prawda? Michael ją kochał i chciałby, żeby żyła.
Ale nie miała powodu do życia. Świat nie miał nic do zaoferowania.
Nie mogła zakończyć swojego życia przez chłopaka. Chciała więcej niż to. Ale on nie był zwykłym chłopakiem. Był jej drugą połówką, jej szczęściem. I wtedy Devon postawiła. Wyciągnęła tabletki, które chowała w szufladzie. Poszła do kuchni, zabierając papier i długopis. Zaczęła pisać, zostawiając łzy na papierze.
mamo i tato,
jeśli to czytacie to prawdopodobnie już po wszystkim. umarłam. mam nadzieję, że jesteście szczęśliwi. mam na myśli to, że nie rozumieliście, że potrzebuję czasu. czas był tutaj ważnym kluczem. on umarł miesiąc temu, a ja umrę miesiąc po nim. teraz potrzebuję więcej czasu.
nie sądzę, żebyście to wszystko rozumieli, więc to wyjaśnię. michael sprawiał, że czułam się najszczęśliwszą osobą na ziemi. bez niego jestem do niczego. nikt nawet nie będzie wiedział, że umarłam. czemu? nikt nigdy do mnie nie dzwonił, nie tęsknił, ani nie pytał jak się czuję, nawet wy nie pytaliście. nikogo nie obchodziłam, a michael był tą pierwszą osobą, która zaczęła się mną interesować.
przeszłam przez wiele bolesnych dla mnie rzeczy w życiu. pierwsza z nich to ta, kiedy zachorowałam na grypę, gdy byłam mała. wtedy płakałam bo tak strasznie mnie szczypało. pamiętam też klasowego chomika, Freddy'ego, który umarł w piątej klasie. pamiętam, jak złamałam kolano i wciąż słyszę dźwięk łamanej się kości na lodzie.
ale powiem wam tyle; wolałabym mieć milion razy grypę i wołałabym ciągle łamać kości, niż odtwarzać moment, w którym michael zmarł. nigdy nic tak bardzo mnie nie bolało.
więc tak... myślę, że chyba jestem w niebie. tutaj jeszcze wszystko, co potrzebuję.
kocham was i zawsze będziecie w moim sercu,
devon
Przy ostatnim zdaniu musiała odczekać pięć minut bo jej ręce zaczęły niesamowicie drżeć. Włożyła wszystkie tabletki do ust.
Pojedynczo spływały w dół, będąc popijane przez wodę. Pojedynczo wypełniły jej krew i osłabiły jej organizm. Wreszcie odcięły ją od żywych, przybliżając do Michaela.
I to właśnie, moje panie i panowie, jest koniec dwóch, szalonych i uzależnionych seksualnie ludzi. Odczuwali potrzebę bycia razem, w jednym miejscu.
Teraz zapytasz mnie, drogi czytelniku, dlaczego Devon po prostu nie przebolała Michaela? Dlaczego nie zebrała się w kupę i przestała go kochać?
Myślę, że niektóre nawyki muszą być złamane.