Po pięciu i pół godziny przekonywania mocnymi argumentami rodzice Michaela zgodzili się, by jechał.
Podczas całej jazdy Ashtonowi udało się wepchać Michaela na tylne siedzenie, gdzie nie mógł poruszyć się bez uderzania głową w dach samochodu. Za każdym uderzeniem Devon odwracała się i posyłała mu krótkie uśmiechy.
Oglądał, jak Ashton próbował flirtować z Devon, ona odpychała go za każdym razem, a Michael cicho się podśmiechiwał. Mała część chłopaka była zadowolona, kiedy patrzył na odrzuconego przez Devon Ashtona.
Kiedy dojechali do Cape May[1], zatrzymali się w hotelu, gdzie wcześniej Ashton zarezerwował jeden pokój. Michael przewrócił oczami.
− Pokój ma tylko dwa łóżka, więc będziesz musiał zająć kanapę - wyjaśnił Ashton, gdy weszli.
~~
Ashton przez cały wieczór był zajęty przygotowywaniem się do hucznej imprezy.
Devon pomalowała się, a potem ubrała w czarną krótką sukienkę, która podkreślała jej krągłości. Michael, w tym samym czasie nie robił nic, by się przygotować. Nie obchodziło go to, jak wyglądał.
− Co powinienem włożyć? Wyglądam dobrze w tych jeansach? Może powinienem pójść z bluzą bo potem może być zimno? − Ashton był bliski do napadu astmy.
− To ognisko - zwrócił uwagę Michael, wydymając wargi. − Jeśli będzie ci zimno to najwyżej wskoczysz do ognia.
Irwin zaśmiał się wesoło, a Devon prawie zakrztusiła się wodą.
− Nikt cię nie pytał, Clifford.
~~
Cała trójka wybrała się na ognisko, gdzie miały być 'wszystkie gorące dziewczyny, Michael. Możesz się z nimi przespać lub coś'.
Ashton nie zabrał bluzy, dla uciechy Michaela.
− Zostań ze mną - Devon wyszeptała w ucho chłopaka, splatając razem ich palce.
Irwin prowadził ich przez tłum, chciał, aby jej dłoń znowu była wolna. Niestety lub stety - znów spotkał się z odrzuceniem. Irwin odpuścił i zgubił się w tłumie, całkowicie zapominając o swojej ex i jej przyjacielu.
Michael nigdy za dużo nie imprezował. Nie lubił tamtej atmosfery i zasad typu 'znajdź najbliższą dziewczynę i przeleć ją'.
Ta para postanowiła powędrować bliżej brzegu, gdzie cicha muzyka zlewała się z odgłosem odbijających się o brzeg fal. Siedli na piasku, zatapiając w nich palce u stóp. Było ciemno, a jedynym obiektem, który dawał światło był świecący księżyc, odbijający się od tafli wody.
− Przepraszam, że zaciągnęłam cię tutaj - powiedziała Devon, przerywając ciszę, a chwilę później przyłożyła do połowy pustą puszkę piwa do ust. - Wiem, jak chujowo spędzasz czas tutaj ale nie chcę być z nim sama. Wiem, że mógłby zrobić tak, bym musiała wyjechać.
− Spoko. Przyjemnie się tu siedzi. Plaża ładnie pachnie, a nasz hotel jest luksusowy. Mają pakowane mydełka, wiesz? Nie czuj się winna. Tak długo dopóki on nie będzie chciał ci coś zrobić - zażartował, obejmując ją ramieniem.
W tym momencie Devon była wdzięczna otaczającej ich ciemności, przynajmniej nikt nie widział jej rumieńców.
− Niech tylko spróbuje, a kopnę go w jaja - zaśmiali się razem, niczym starzy przyjaciele. - Dobrze wiesz, że nic do niego nie czuję.
Michael posłał jej krótkie spojrzenie lecz mały uśmiech zagościł na jego twarzy.
− Ta, wiem.
[1] Cape May, New Jersey - miasto w USA