Michael znalazł Devon po piętnastu minutach szukania w sąsiedzkim parku - wiele irytacji żywił do kierowcy taksówki.
Siedziała na huśtawce z głową pochyloną w wstydzie, trzymając swoje obcasy w dłoniach.
− Hey - powiedział, sprawiając, że podskoczyła ze zdziwienia.
− Przyszedłeś - powiedziała zaskoczona, zeskakując z siedzenia i chowając się w jego ramionach. Michael owinął ramiona wokół jej, a ona ukryła twarz w jego piersi.
Potarł jej plecy, gdy się odsunęła a on mógł zauważyć łzy w oczach.
− Co się stało? Powiedz mi wszystko - poprosił Michael, prowadząc ją z powrotem na huśtawkę.
Devon wzięła drżący oddech.
− Byłam na imprezie u przyjaciela i poszłam szukać łazienki, więc skierowałam się na górę. Potem czułam tylko rękę, która ciągnęła mnie do łazienki i... - nie mogła kontynuować, po prostu schowała głowę ze wstydem.
− On nie mógł...
− Ale to zrobił - zaszlochała, a pierwsze łzy opuściły jej oczy. - Wiesz, że nigdy nie miałam problemów z seksem ale byłam czysta przez miesiące. A on był pijany i prawdopodobnie nie wiedział, kim jestem i...
− Ale znasz go? - zapytał Michael.
Devon skinęła, a kolejna fala wstydu przeszła przez jej twarz.
− Calum Hood.
Michael zastanawiał się, skąd zna tego chłopaka.
− To ten, z którym straciłaś dziewictwo?
− Ta, nie był wart nawet za dwie bułki cynamonowe! - płakała, a Michael pochylił się, by znów ją pocieszyć.
− To nie twoja wina, obiecuję. Nic nie mogłaś zrobić.
− Walczyłam, naprawdę. Ale był zbyt silny i nie puścił mnie. Tak szybko, jak się zadowolił i mnie puścił, wybiegłam, ignorując każdą osobę, która wołała mnie i próbowała zatrzymać.
W ten sposób Michael pomyślał, że Devon była silną dziewczyną. Podziwiał jej wytrzymałość ale jeszcze bardziej szanował ją, kiedy miał okazję zobaczyć, co ona czuje i jak ukrywa się przed światem. I to było w porządku bo przełamało wszystko a nawet najsilniejsi ludzie mogą trzymać się razem.
− Ale użył... - Michael zastanawiał się głośno, w pewnym momencie zamarł.
Devon pozostała cicho przez chwilę, spuszczając wzrok na stopy.
− Nie wiem - odpowiedziała, a Michael miał wrażenie, jakby minęły godziny. - Byłam tak cholernie spanikowana, że nie patrzyłam - odwróciła się w stronę chłopaka z przerażeniem. - Michael, co jeżeli nie? Co jeśli zajdę w ciążę?
Michael zeskoczył z huśtawki, biorąc dłonie Devon w swoje. Delikatnie pociągnął ją za sobą, z powrotem na ulicę. Chwyciła mocno szpilki, gdy jej palce splotły się z jego.
− Teraz się tym nie martw. Skupmy się na zabraniu cię do domu i oczyszczeniu cię.
Skinęła, bojąc się powiedzieć cokolwiek innego. Michael szedł dalej do bloku, gdzie kazał taksówkarzowi czekać, a za nim dążyła Devon.
− Najwyższy czas - mruknął taksówkarz, uruchamiając samochód, gdy Michael zatrzasnął drzwi.
Droga do mieszkania Devon przebiegła w ciszy. Gdy wreszcie dojechali, Michael zapłacił więcej niż się należało, a to starło wszystkie ślady irytacji z twarzy kierowcy. Tym razem przyszła kolej na Devon, która przejęła ster i zaprowadziła Michaela do jej apartamentu.
− Dziękuję, że to robisz, Michael - powiedziała cicho, obdarzając go zakłopotanym uśmiechem.
− Nie ma problemu. To jest to, co robią przyjaciele, prawda? - odpowiedział Michael, przyciągając ją do ciasnego uścisku.
Michael nie dostrzegł, jak uśmiech przykrywa twarz Devon. On sam spojrzał na nią smutno.
Ona powoli się w nim zakochiwała a on, niczego nie świadomy, sądził, że ona po prostu nigdy nie kochała.