XXIV

787 75 33
                                    

Każdy czeka na sobotę, żeby porobić coś, na co brakuje mu czasu w trakcie tygodnia. Jednak Erenowi nigdy na nic nie brakowało czasu i zdawał się być monotematyczny od czasu, kiedy zaczął chodzić z Levi'em. Jeszcze nie minęła mu ta faza zafascynowania i wciąż skakał wokół Ackermanna, dbając o jego dobry humorek i żeby wszystko miał, co potrzebuje. Gorzej, że już zaczynał irytować niezależnego Levi'a, bo zaczynał przypominać każdego, kto był bliski brunetowi. Każdy miał jakiś impuls opiekowania się chłopakiem, chociaż ten w ogóle o to nie prosił i wcale tego nie lubił. Rozumiał, że Eren jest zaangażowany na 102% i ciągle z przyzwyczajenia pracuje na dostanie miłości, nawet, jeśli wiedział o szczerości i bezinteresowości Levi'a. Tak i tym razem szatyn nie umiał sobie odpuścić odwiedzin u swojej królewny. Z początku zaczął tylko prowokować Ackermanna, ale skończyło się jak zwykle...

Levi z ciepłymi wypiekami na twarzy właśnie krzywił się, ciągnąc Erena za włosy. Z ciężkim oddechem obserwował w dole, co szatyn wyprawia z jego przyrodzeniem. Oprócz tego chłopak chętnie błądził ruchliwymi rączkami po okolicach krocza starszego i łapał go w udach. Jego język także nie ograniczał się i Levi mógł go poczuć dosłownie wszędzie, jeśli chodzi o dolne części ciała. Tak właśnie przez to ciało bruneta powoli przechodziło w stan przed orgazmem, czemu ten ulegał bez sprzeciwu. Jaeger w czynność wkładał swój cały urok oraz zdolności, jakie zdążył nabyć przez tyle czasu. Specjalnie traktował Levi'a tak, żeby ten miał jak najwięcej czasu na podniecenie, żeby finalnie wylać z siebie naprawdę dużo. Wiedział, że to będzie już totalny kosmos dla Ackermanna, a on chciał dla niego jak najlepiej.

- I jak się czujesz, Levi? - zapytał Eren ciepło, spoglądając na bruneta na skraju wytrzymałości.
- Ja... Nie wytrzymam zaraz... - wystękał.
- Jeszcze trochę, kochanie. Musisz to przetrzymać jak najdłużej.
- Eren, ale...
- Będzie fajnie, obiecuję.

I tak Levi spełnił polecenie Erena. Gdyby nie miał doświadczenia, już dawno doszedłby z braku wytrzymałości. Teraz jednak w jakiś sposób ledwo, ale jeszcze wytrzymywał. Jednak czuł, że naprawdę odpływa, a spełnienie woła już każdym odcinkiem jego ciała. Aż przygryzał wargę, co i tak nie powstrzymywało jego mimowolnych dźwięków. Także opuszczał nisko powieki, ledwo spoglądając na zadowolonego z siebie szatyna. Wydawał mu się teraz taki... przystojny.

Nagle klamka w drzwiach ruszyła się, a chwilę później te zostały otwarte. Serce Levi'a automatycznie zaczął bić szybciej, kiedy to słyszał, a nie mógł się już uspokoić. Za chwilę otworzył szerzej oczy, a jego ciałem zawładnął bezwzględny wstyd. W drzwiach stała Kuchel, która od razu zakryła ręką uśmiech w szoku, kiedy własny syn doszedł na jej oczach. Ledwo weszła, a już wyszła. Nie wiadomo czy speszona, czy co... Jednak Levi zmęczony orgazmem tylko siedział i oddychał ciężej, nie mogąc nic wymyślić. Jego twarz wyrażała szok i wstyd jednocześnie. Na Erenie sam fakt bycia przyłapanym nie zrobił wrażenia, ale, że była to matka Levi'a i przyłapała właśnie ich... Chłopak od razu usiadł obok niższego i zaczął go pocieszać.

- Eren... - rzekł Levi - Ona... Nas widziała... Teraz nie mamy wyjścia. Musi cię poznać.
- Spokojnie, Levi... - uśmiechnął się z troską w głosie - Nie musimy jej mówić jak mam na nazwisko.
- Ale będzie dopytywać... Poza tym, ona nas widziała!
- Chyba nie myśli, że tego nie robisz...
- Nie, ale... Widziała jak dochodzę... - wtulił się w Erena - Wstyd mi...
- Daj spokój, maleństwo... - pocałował go czule w czoło - Dobrze, że ona, a nie Zeke. To twoja matka no i siłą rzeczy kobieta... Pewnie zrozumie bardziej niż miałaby ta głupia małpa, która próbuje nas od siebie oddzielić. Będę tam z tobą, nie martw się już...
- Kocham cię, Eren... - uśmiechnął się, pocierając nosem o koszulkę chłopaka.

Jakiś czas później, kiedy Levi się ogarnął i uległ uspokajaniu przez Erena, razem zeszli na dół, gdzie już złapał ich czujny wzrok Kuchel. Kobieta natychmiast uśmiechnęła się życzliwie i zaczęła swoje badanie chłopaka syna. Tym wszystkim Levi denerwował się bardziej, chociaż Eren sam szybko złapał lekki stres, jakby już miał brać ślub z brunetem. Kobieta miała uważny i przejęty wzrok, i właśnie tego obawiał się bladoskóry. Że Kuchel przerazi szatyna swoją fascynacją każdym chłopakiem jej syna... W końcu trójka usiadła przy szklanym stole, gdzie Eren ani na moment nie puścił zdenerwowanej rączki Levi'a.

- Tak właściwie, jak ci na imię? - uśmiech nie schodził z ust Kuchel.
- Eren - odwzajemnił uśmiech, próbując być jak zawsze pewnym siebie, a jednocześnie grzecznym.
- Eren... - powtórzyła dla pamięci - Każdy chłopak Levi'a miał nieprzeciętną urodę, ale ty chyba jesteś z nich wszystkich najprzystojniejszy.
- Dziękuję, pani - zaśmiał się szatyn.
- Mamo, nie zaczynaj... - zamarudził Levi.
- Miałeś kiedyś jakąś styczność z modelingiem?
- Nie bardzo...
- Niemożliwe! - Kuchel była szczerze zaskoczona, a Levi przewrócił oczami, znając już tę formułkę - Koniecznie powinieneś coś zrobić w tę stronę. Z takim wyglądem... Wiesz, mam swoją agencję, mogłabym cię wziąć...
- Muszę odmówić - zaśmiał się niewinnie, próbując uatrakcyjnić swoją odmowę - Mam już dużo zajęć...
- Szkoda - posmutniała, chociaż w środku była zaskoczona taką postawą. Wcześniej żaden chłopak Levi'a nie odmówił - Pamiętaj, zawsze możesz się zgłosić... No i mam nadzieję, że tak będzie - uśmiechnęła się, po czym już przybrała poważniejszą minę - A teraz muszę spytać, jesteś delikatny dla Levi'a?
- Co?! - wrzasnął brunet - Mamo...
- Ależ oczywiście - odpowiedział Eren bez zająknięcia, dalej uśmiechając się subtelnie - Jak mógłbym nie uważać na taką kruchą królewnę...
- Nie przeszkadza ci jego marudzenie?
- Uwielbiam je - Levi poczuł wypieki na twarzy.
- I to dla ciebie Levi chciał się przebrać?

Eren ledwo otworzył usta, ale zanim powiedział coś, Levi ścisnął mocniej jego dłoń i popatrzył jednoznacznie. Wtedy Eren znów spojrzał pewnie i odpowiedział z uśmiechem niewiedzy, udawanej:

- Przebierał się? Nie mam o czymś takim pojęcia... Jak się przebierał?
- Za dziewczynkę - uśmiechnęła się.
- Och, naprawdę? Chyba muszę go namówić do tego... - za chwilę skrzywił się, czując mocne kopnięcie w nogę przez Levi'a.
- Kiedy Levi był mały, często się przebierał. Zdecydowanie wdał się w mamę, nawet jest taki śliczny... - zaśmiała się - Niestety woli jak ojciec fotografować innych - burknęła niechętnie - A mógłby spokojnie zostać modelem.
- Ma pani rację - przyznał Eren mimo fizycznego sprzeciwu Levi'a - Nigdy w życiu nie widziałem takiego pięknego chłopaka. Jest po prostu idealny. Nie dość, że piękny, to jeszcze ma dobre serce.
- Tak, to prawda... Szczególnie do zwierząt i dzieci. Jest świetnym opiekunem.
- Ej! Cz możecie mnie nie obgadywać? - warknął brunet - Jestem tu...
- Mówimy tylko prawdę, kochanie - zaśmiała się Kuchel.
- Dobra, koniec spotkania - Levi wstał i pociągnął Erena za rękę.

Szybko założył buty w tym tempie, co Eren, po czym wyszedł z nim. Przeszli kawałek, aż Levi poprosił, żeby Eren się schylił. Teraz posłusznie to zrobił, a wtedy brunet trzepnął go w głowę.

- Ej! - Eren złapał się za głowę - Za co?!
- Za bycie debilem.
- To w takim razie powinieneś już mnie dobić na śmierć.
- Dlaczego tak z nią gadałeś? - marszczył brwi.
- Niby jak? Mówiłem o tobie dobrze, to źle?
- Dogadywałeś się z nią...
- To chyba dobrze...
- Nim się obejrzysz, wciągnie cię w agencję...
- Nie martw się o to - uśmiechnął się i pocałował go w czoło - Nie pamiętasz? Mam dużo zajęć... Odmówiłem, bo tak pewnie chciałeś...
- A o tej delikatności?
- Miałem powiedzieć, że ruchamy się jak króliki?
- Mogłeś nic nie mówić.
- Wiesz, że to niemożliwe, Levi...
- No właśnie wiem...
- Mogłeś mnie zamknąć - uśmiechnął się prowokująco.

Wtedy Levi spojrzał na niego jak na debila i pokazał, żeby puknął się w czoło. Eren zaśmiał się.

[ERERI] Piękny i bestia ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz