XLIII

622 52 44
                                    

Sobotnie popołudnie. Eren długo czekał na ten czas i się na niego szykował, bowiem miał się spotkać ze swoim ukochanym. Pech chciał, że od rana męczył go Floch, którego nikt nie zapraszał, ale co tam... Rudowłosy ciągle próbował z nim rozmawiać, a ten odpowiadał mu na odczepnego, a przy tym przygotowywał się na randkę. Przez swoją bezwstydność nieświadomie pozwolił, żeby przybrany wujek oglądał każdy etap jego szykowania. Nic sobie nie robił z tego, kiedy Floch był przy nim podczas kąpieli oraz przy wybieraniu odpowiedniego stroju.

Szatyn akurat wybierał koszulę, chcąc zrobić na Levi'u jak najlepsze wrażenie, kiedy usłyszał wkurzający głos. Zmarszczył brwi, spoglądając w stronę pana mądrego.

- Tamta lepsza - rudowłosy wskazał na jakieś inne ubranie w szafie.
- Levi jej nie lubi - burknął z niezadowoleniem szatyn - Zresztą ja też nie... Mogę ci ją oddać, jak chcesz.
- Jesteś bardzo dobroduszny, Eren - zaśmiał się - Ale ja nie będę już tak dobrze w tym wyglądał. A ty zawsze lubiłeś tę koszulę i nawet często w niej chodziłeś... Skąd taka zmiana? Jakiś chłopak zaczął tobą rządzić?
- To nie jest jakiś chłopak, tylko konkretnie mój chłopak. Czego nie rozumiesz? I nie rządzi mną, po prostu biorę pod uwagę jego zdanie.
- Jeszcze nigdy nikomu tak nie ulegałeś... - dalej się śmiał - Zakochałeś się?
- Levi jest miłością mojego życia - wreszcie warknął dość groźnie, krzywiąc się z irytacji i kontynuował - Po co w ogóle tu jesteś? Nie masz komu dawać dupy czy co? Na mnie nie licz.
- No co ty... To zbyt dobre, żeby mogło się zdarzyć jeszcze raz. A mam się opiekować Gabi, bo ty wychodzisz...
- Byłem pijany i zdesperowany, rozumiesz? Nawet tego prawie nie pamiętam...
- A szkoda, bo nieźle się bawiliśmy...
- Nie przypominaj mi, bo się porzygam zaraz.
- Taki jesteś niemiły, ale dobrze wiesz, że dla mnie niewarto...

Wtedy śniadoskórego przeszły dreszcze, a on znowu poczuł wewnętrzną panikę. Był pewny, że Floch postanowił cicho pogrozić swojemu byłemu kochankowi, a to niosło za sobą bardzo niekorzystne dla Erena skutki. Aż przygryzł wargę, po czym westchnął cicho i już spokojniej rzekł:

- Wychodzę. Nie wiem czy dzisiaj wrócę.
- Baw się dobrze, Eren - uśmiechnął się znacząco - Tylko nie lepiej niż ze mną.

Eren przewrócił oczami, po czym szybko założył swoją najlepszą koszulę, zamknął szafę i wyprosił młodszego z pokoju, gdzie również drzwi zakryły wnętrze. Teraz już szybko zszedł na dół, założył pasujące buty i wyszedł.

Jakiś czas później do drzwi Levi'a zaczął ktoś dzwonić. Zaskoczony brunet szybko otworzył, a wtedy zdziwił się jeszcze bardziej. Przed nim stał wystrojony wysoki szatyn w eleganckim stroju, a w ręce trzymał jedną, niesamowicie urokliwą, bordową różę. Pierwsze co chłopak zrobił to wysunął roślinę w stronę bruneta, a ten automatycznie chwycił ją. Przy tym wszystkim uśmiechał się ciepło, co rozczuliło niższego i aż poczuł ciepłe wypieki na policzkach. Automatycznie wpuścił młodszego do środka, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Jego węchowi również nie umknął fakt, że tym razem Eren pachniał wyjątkowo mocno i to, jakby czyniło pełnię jego uroku. Bez uprzedzenia po prostu wtulił się w młodszego, od razu wyczuwając ciepły odwzajemniony uścisk. Bo Jaeger sam miał wielką ochotę przytulić swoją wielką miłość, a przy tym uśmiechał się ze szczęścia. I to nic, że pewnie przyszedł za wcześnie, bo Ackermann jeszcze był w szlafroku.

- Coś się stało, Levi? - spytał szatyn ciepło i z radością.
- Nic, tylko jesteś taki cudowny... - wymamrotał brunet - Nie mogę uwierzyć, że jesteś mój.
- No jak to? Zasługujesz na wszystko co najlepsze - zaśmiał się.
- W takim razie pocałuj mnie.

Levi automatycznie wynurzył się w stronę twarzy Erena, oczekując jego ust. Tego nie trzeba było długo namawiać. Sprawnie chwycił starszego w żuchwie, po czym czule wpił się w jego wargi. Wtedy brunet automatycznie ułożył ręce po bokach wyższego, pogłębiając i tak gorący pocałunek. Przy tym powoli kierował chłopaka w głąb, czemu ten po prostu ulegał. W końcu jednak skończyła się pusta przestrzeń, a Eren opadł wraz z brunetem na wielką kanapę. Odruchowo objął biodro starszego ciężką dłonią, kiedy poczuł aktywny ruch przy swoim kroczu. Przez chwilę oddawał się subtelnej przyjemności, po czym opuścił wargi Levi'a i spojrzał z uśmiechem:

[ERERI] Piękny i bestia ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz